Rutyna
Oddech za oddechem wciąż taki sam,
Echo mego serca odbija się od ścian.
Myśli błądzą gdzieś po głowie,
Uczucia do kieszeni każdy głęboko chowie.
Zielony autobus przyjeżdża znów spóźniony,
Spojrzeniami i plotkami cały zapełniony.
Rutyna dnia znów mnie powala,
Ciężar obowiązków oderwać się od ziemi nie pozwala.
Wsiadam.
Gdzie zmierzają wszyscy tym jednym autobusem?
Kierunek cmentarz - słyszę komentarz.
Stop autobus! Ja wysiadam.
Chociaż to nie mój przystanek.
Pomyliłam busy przez przypadek.
Przerwałam rutynę.
Uff dzisiaj nie zginę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro