Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✿~𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 𝓽𝓻𝔃𝓮𝓬𝓲~✿

  - A to taras - powiedział Justin wskazując na pomieszczenie.

  Z tarasu rozciągała się panorama na Panamę.

  Stopami w samych skarpetkach stąpała starając się nie nadepnąć na mokrą krawędź basenu który również znajdował się na tarasie.

  - I? Jak ci się podoba? - zapytał Justin. - Ładnie tu co nie?

  - Em... Tak, tak, ślicznie.

  Mieszkanie a raczej apartament był urządzony w jasnych kolorach gdzieniegdzie z akcentem machoniwej deski.

  Salon był duży i zdecydowanie pomiesciła by się tam dziesięcioosobowa rodzina. Długa biała skóżana kanapa i dwa fotele wykonane z takiego samego materiału ustawione były przed machoniowym stolikiem kawowym. Na ścianie pokrytej białą cegłą dumnie wisiał telewizor który był porównywalny do ekranu kinowego. Przestrzeń została zagospodarowana dużą ilością roślin i obrazami w stylu pop art na ścianach oraz białym puchatym dywanie na podłodze. Chociaż raz coś na posadzce dawało Aurorze inne odczucie niż zdrętwiałe palce od chłodu marmuru.

  W kuchni wiało chłodem. Może dlatego, że była jedynym klimatyzowanym powmeszeniem, a może dlatego, że zarówno podłoga jak i blaty były marmurowe. Lodówka biała tak jak piekarnik z płytą indukcyjną nad którą wisiał okap. Wyspa kuchenna była obita deskami ale blaty byłe takie same jak w szafkach. Znowu marmur.

  W-S-Z-Ę-D-Z-I-E  M-A-R-M-U-R!

  Aurora podczas zwiedzania ubolewała nad ilością białego, braku kolorów i zdecydowanie tego, że rówinie dobrze apartament mógł być z marmuru.

  Sypialnia miała wielkie łoże które zajmowało większość przestrzeni dużego pomieszczenia. Nad nim wisał kolejny obraz w stylu pop art. Przynajmniej tutaj na posadzce znajdowała się biała wykładzina. Dwie rozłożyste paprocie stały po przeciwległych stronach łóżka w drewnianych i wysokich donicach. W oknach wisiały białe firany sięgające podłogi, spięte pozłacaną klamrą.

  Ostatnim pomieszczeniem okazała się być łazienka. Białe płytki zdobiły ściany. Kran przy obszernej wannie w kolorze płytek wisał pozłacany kran. Umywalka była rówież biała a toaleta była w takim samym kolorze. Ponownie podłoga była z marmuru, ale ku zaskoku Aurory okazała się podgrzewana.

  - No to do zobaczenia! - powiedział Justin po umówieniu formalonści. - A! I jeszcze to! - rzekł podając Aurorze klucz.

  - Okej, miłego dnia Justin! - pożegnała chłopaka.

  Dopiero po jego odejściu obejrzała klucze dokładnie.

  Metalowe dwa klucze (jeden do drzwi wejściowych, jeden do tarasu) wisały na kółeczku razem z plakietką, którą dziewczyna obejrzała dokładnie.

  Była biała jak wszystko w tym domu a na niej widniał napis: ,,Aurora Danvers, dział boksu dziewczęcego (skala światowa)".

  Czyli William nie robił sobie żartów. Naprawdę chciał wprowadzić Aurorę do branży.

  - Wow... - szepnęła.

  Jeszcze raz rozejrzała się po mieszkaniu.

  Szczerze mówiąc to niezbyt jej się tam podobało. Za dużo marmuru za mało serca włożonego w projekt.

  Chciałaby zmienić to mieszkanie na coś mniejszego. I zdecydowanie bardziej przytulnego.

  Ale Aurora nie chciała sprawiać problemów, jakim było znalezienie nowego mieszkania który sprosta gustą dziewczyny.

  Które nie będzie pachniało luksusem i na każdym kroku nie będzie pokazywane ile pieniędzy zostało włożone w nie.

  Które będzie miejscem do którego będzie chciało się wracać.

  Położyła się na miękkim łóżku i zasnęła.

  Obudził ją dźwięk telefonu.

  Dzwonił Danny.

  - Cześć Dan, co słychać? - zapytała ziewając.

  - No proszę, proszę! - zawołał. - Księżniczka Rorie się obudziła! Panie Daveners, Aurora odebrała!

  - Tak? - usłyszała głos w tle. - Naprawdę odebrała czy znowu próbujesz mnie wkręcić?

  - Naprawdę, tato! - krzyknęła aby George  usłyszał.

  - Auroro! To ty! - usłyszała odgłos pośpiesznych kroków ojca. - Super, od Danny'ego zawsze odbierasz, a od ojca to już nie!

  - Ehm... Przepraszam, spałam. A poza tym - próbowała się bronić. - U Dan'a mam podgłośniony dźwięk, okej?

  - Aha?! - oburzył się George. - Czyli Danny'ego masz podgłośnionego? Hm?!

  - Dokładnie tak, tato, dziękuję, że rozumiesz - powiedziała Aurora sarkastycznie. - No to co, chcecie zobaczyć to mieszkanie? - zapytała.

༺ ~ ❀ ~ ༻

  Po godzinie rozmowy Aurora mogła odetchnąć.

  - To do usłyszenia, Rorie! - powiedział Danny i się rozłączył.

  Dziewczyna położyla się na kanapie i zrobiła szybki przedląd w poszukiwaniu jakiegokolwiek sklepu aby zakupić prowiant na następny tydzień.

  Szczęście, że była sobota. Niestety było późno, ale Aurorze udało się znaleźć lokal, który zamknięcie miał dopiero za godzinę.

  Sprawdziła też przystanki i komunikację miejską.

  Przystanek był pod jej domem, a najbliższy autobus przyjeżdżał za trzy minuty. Następny był dopiero za dwadzieścia cztery minuty, także w pośpiechu zgarnęła plecak z telefonem i portfelem.

  Skacząc na jednej nodze próbowała założyć buta. Bluzę nałożyła na ramię i wybiegła z domu.

  Kluczami zamknęła dom i zleciała na dół.

  Wybiegła.

  - Szybko! - wyszeptała gorączkowo.

  Autobus zamykał drzwi...

  Biegła.

  W ostatniej sekundzie nacisnęła przycisk otwierający drzwi.

  Zakupiła bilet i usiadła na wolnym miejscu.

  Koło niej siedział starszy pan, na oko 50 lat.

  Szczęście, że podróż trwała jeden przystanek, bo Aurora czuła się bardzo niekomfortowo.

  Pan przy którym siedziała nieustannie się na nią patrzył.

  W pewnym momencie nawet wyciągnął rękę i złapał ją za ramię.

  Skrzywiła się z obrzydzenia po zapytała.

  - Co pan do cholery jasnej wyczynia? - strąciła jego rękę. - Myśli pan, że jest jakiś świetny, bo dotknie pan kobiety młodszej od pana o ponad połowę?! I co? Jest pan na tyle głupi, że myśli, że ja pozwolę pan na takie traktowanie? No to się pan myli! - powiedziała i szybko wysiadła z autobusu nie zapominając o plecaku.

  Weszła do sklepu i zagubiła się w sklepowych alejkach.




Random kom ->

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro