✿~𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 𝓼𝔃𝓸́𝓼𝓽𝔂~✿
NAJLEPSZEGO ROKU NOWEGO, KOCHANI!❤️❤️
Danny był w rozsypce.
Patrzył jak jego przyjaciółka śpi na poduszce. Rozsypane na niej włosy sprawiały, że chłopak miał ochotę ich dotknąć.
A jej pełne malinowe usta - pocałować.
Nie do końca wiedział, co się z nim dzieje.
Nagła chęć zaśnięcia nastąpiła dość szybko więc położył się obok Aurory, i się w nią wtulił, tak jak robili to zawsze na nocowaniach.
Czując zapach jej wiśnowych perfum poczuł komfort.
I z tym błogim uczuciem oddał się w ręce Morfeusza.
༺ ~ ❀ ~ ༻
- Danny! - syknęła Aurora brutalnie wyrywając bruneta ze snu. - Danny!
- Co? - zapytał zaspanym głosem.
- Jest dwunasta, więc za dwie godziny muszę być na lotnisku. William tym razem zabukował mi samolot na czternastą.
- Daj mi spać...
- O nie! Dan, ja muszę zaraz wychodzić! A ty... - cmokęła z irytacją - ...suń swój kosmaty zad i idź jeść owsiankę!
- Zrobiłaś owsiankę?
- Tak, pistacjową z malinami. Mój nowy przepis.
- Wychodzisz?
- Tak, Dan, wychodzę.
Ruszyła w stronę drzwi.
- Em, Auroro...?
- Tak...? - odwróciła się.
Przez moment miał taką ochotę ją pocałować, że za jedną sekundę pocałunku byłby w stanie się powiesić.
Miał ochotę sprawdzić czy jej usta smakują jak maliny co sugeruje ich kolor.
Chciał wiedzieć jak to jest pocałować jego najlepszą przyjaciółkę, Aurorę Davners, przyszłą gwiazdę boksu.
I chciał wypróbować związek. Z Aurorą.
Miał już parę dziewczyn, i Aurora wiedziała jakie mu się podobają.
Nie wpasowywała się w jego zwykłe standardy.
Danny od lat chodził z blondynkami, najlepiej z niebieskimi oczami. Wolał młodsze, ale wyższe.
Podobały mu się kobiety kiedy byłe ubrane w sukienki. Kiedy nakładały na siebie tonę makijażu.
A ona...?
Aurora czyli niska brunetka, starsza od Danny'ego o całe dwa dni z oczami koloru szmaragdu.
Stała przed nim dziewczyna której największym koszmarem były suknie i sukienki, oraz kobietą której nigdy nie widział w chociażby maskarze, a co dopiero podkładzie.
A co najważniejsze, że chyba mu się to podobało.
- Danny, ja naprawdę muszę lecieć! - dodała.
- Em... Przepraszam... Miłego lotu, kwiatuszku!
Przytulił ją na pożegnanie.
- Pa, Dan!
I wtedy coś w nim pękło.
Drzwi się zarzasnęły a on został z poczuciem potrzeby pocałunku.
Pocałunku Aurory.
Bo właśnie zdał sobie sprawę, że to ona jest dziewczyną dla niego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro