✿~𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 𝓼𝓲𝓸́𝓭𝓶𝔂~✿
- No więc, Auroro... - zaczął William stukając palcami o blat stołu - ...z naszych źródeł wywnioskowaliśmy, że...
- Nic. Nic nie wywnioskowaliście! Mój ojciec stracił wszystkie pieniądze, nie ma nawet jak zapłacić rachunków! - wykrzyknęła nie zwarzając na ludzi. - To wszystko przeze mnie, wiesz?
- Nie, Auroro... To nie jest twoja wina...
- Jest Williamie. I na tym zakańczam ten temat. Mów co chcesz, ale ja wiem, że to ja zawiniłam.
- Nie zawiniłaś. Ale powinniśmy porozmawiać o twoim wizerunku w internecie. Zaczynając od nowego, publicznego profilu na Instagramie kończąc na zabezpieczeniu niekorzystnego wizerunku. Nie chcemy, aby do sieci wpłynęło coś, co nie przedstawia cię w perfekcyjnym świetle.
- ,,To co czyni mnie inną, czyni mnie mną." - zacytowała Prosiaczka z książki ,,Kubuś Puchatek".
- Dobrze, czyni cię tobą. Ale czyni cię tą prawdziwą Aurorą. W internecie nie możemy sobie na to pozwolić.
- Przepraszam, czy mogę przyjąć zamówienie? - zapytał nieśmiało kelner.
Miał brązowe loki na głowie, a pojedyncze spadały mu na twarz.
Aurora odwróciła się w jego stronę, żeby zobaczyć, że jego brązowe oczy intensywne wpatrują się w nią samą.
Gdy on to zauważył odwrócił wzrok.
- Tak, przynieś mi gofra z bekonem i syropem klonowym. A, i jeszcze czarną kawę bez mleka i cukru.
Prośba Williama brzmiała bardziej jak rozkaz I to właśnie powinno zapalić pierwszą czerwoną lampkę w głowie dziewczyny.
Niestety się tak nie stało.
- Em... Ja poproszę naleśniki z białą czekoladą i masłem orzechowym...
- NIE! Ty jesz zieleninę, żeby trzymać formę! Daj jej sałatkę grecką! - krzyknął na kelnera.
Przerażony kelner spoglądał to na Aurorę, to na Williama.
Napięcie.
Cisza.
Wbijane intensywne spojrzenia.
- Te naleśniki proszę na wynos. Nie wiem, czy dam radę zjeść w tak beznadziejnym towarzystwie.
- Ale co z sałatką?
- Daj, ale ja jej nie zjem - uśmiechnęła się szyderczo w stronę Williama. - Williamie, przykro mi, ale nasza umowa trwa rok. Nie pozbędziesz się mnie.
Kiedy wychodziła z restauracji w torbie z naleśnikami widniała karteczka.
A na karteczce napis:
Napisz do mnie. ~ Dexter
I podany numer chłopaka.
- Napiszę, Dexter - szepnęła zmierzając do autobusu. - Napiszę.
༺ ~ ❀ ~ ༻
Dexter White nie spodziewał się niczego.
Nawet nie liczył na to, że dziewczyna napisze.
A napisała.
Skończył swoją zmianę i udał się do swojej kawalerki, znajdującą się dosłownie nad kawiarnią.
Kupił sobie ciastko na podwieczorek i wyłożył ją na talerz.
W ekspresie zaparzył filiżankę kawy i usiadł na krześle, żeby zająć się telefonem.
Zobaczył wiadomość.
Nieznany numer : Cześć, Dexter. Tutaj Aurora.
Szybko zapisał numer i odpisał. Sam fakt, że dziewczyna odpisała był dla niego... dziwny?
ZMIENIONO NICK NA AURORA🌷
Dexter🙂 : Cześć, Auroro! Miło mi, że odpisałaś!
Dexter🙂 : Co u ciebie? Smaczne naleśniki?
Aurora🌷: A, dobrze. Naleśniki pierwsza klasa! Jak tak mają smakować wszystkie pozycje z menu to oficjalnie moja ulubiona kawiarnia.
Dexter🙂 : Zobaczymy. Może się umówiemy? Jutro sobota, mam wolne.
Aurora🌷: Może nie? Mam trening i konfrontację z Williamem... Co powiesz na najbliższy poniedziałek?
Dexter🙂: Jasne, spoko, do zobaczenia!
Laptop, który przed chwilą był włączony, wylączył się w ekspresowym tempie.
Wysiadły korki.
- Dexter? Telewizor zgasł! Możesz coś z tym zrobić? - zapytała Eleanor.
Dexter miszkał jeszcze z dwoma siostrami Eleanor i Catherine, oraz psem Cerberem.
- Korki wysiadły.
- Znowu? - zapytała przeciągle nastolatka.
- Tak... Niestety, słaby internet. Pójdę to naprawić i kupię w sklepie jakiś chipsy okej?
- Dobra, ale wyacaj szybko - zawołała za nim Eleanor.
Wyszedł z mieszkania i na klatce schodowej minął się z Catherine.
- Hej, gdzie idziesz? - zapytała Cat.
- Naprawić korki i do sklepu.
- A, okej. To kup sok pomarańczowy, okej? - odparła z niechęcią.
- Okej, ale Cat? - zatrzymał ją.
- Tak?
- Wszystko okej? - zapytał że zmartwioną miną.
- Nie twój problem - warknęła i minęła go wchodząc do kawalerki.
Dexter westchnął. Znał zachowanie młodszej siostry, ale wciąż nie umiał się do niego przyzwyczaić.
Zaczęło się po wypadku ich rodziców, który niestety zakończył się ich śmiercią.
Wyszedł z klatki, a to co miało się za chwilę wydarzyć było skłonne zmienić jego życie 180 stopni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro