Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✿~𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 𝓭𝔃𝓲𝓮𝔀𝓲𝓪̨𝓽𝔂~✿

  Kiedy autobus zatrzymał się na odpowiednim przystanku, wysiadła z niego kędzierzawa dziewczyna.

  Brązowe loki okalały jej twarz a niebieskie oczy błyskały radośnie, gdy powolnym krokiem zmierzała w stronę kawiarni.

  Była tam umówiona z najlepszą przyjaciółką na kawę, i żeby pogadać o ciężkim szkolnym tygodniu.

  Ściągnęła beżowe okulary przeciwsłoneczne z nosa i zbliżyła się do drugiej dziewczyny - ta jednak była blondynką o niemalże czarnych oczach i uśmiechała się promiennie.

  - Amanda! Jesteś wreszcie! Myślałam, że Margaret i Robert cię tu nie puścili...

  - Dlaczego mieliby mnie nie puścić? - zapytała Amanda zdziwionym głosem.

  - Może miałabyś się zająć Oliwierem, hm?

  - Jak widzisz nie, Debi, jestem tu, prawda?

  - No tak... - Debora widocznie się zmieszała.

  - To co? Zamawiamy? - zapytała Amanda i już po chwili stanęły przed nimi kawałki szarlotki na ciepło i kubki herbaty jaśminowej.

  I pomyśleć, że ten dzień miał zmienić życie Amandy o 180 stopni...

༺ ~ ❀ ~ ༻

  - Do zobaczenia, Amando! - wykrzyknęła Debora i oddaliła się w stronę swojego mieszkania.

  Amanda mieszkała w małym, chociaż przytulnym domu, na dość sporej działce, po której kochały biegać ich trzy psy: Figa, Budyń i Bursztyn. Wokół domu zasadzono sosny a na parapetach dumnie stały doniczki z pelargonią. Szerzej ujmując - mało było takich domów we Wrocławiu.

  To za sprawą matki dziewczyny, która odziedziczyła po wujku sporą działkę i z Ameryki przeprowadziła się do Polski.

  Przynajmniej tak sądzono.

  Tyle, że zaraz miało okazać się zupełnie co innego...

Mama: Wróć proszę jak najszybciej. Musimy porozmawiać.

- Co się stało...? - pomyślała i biegiem udała się w stronę drzwi wejściowych.

༺ ~ ❀ ~ ༻
- Cześć, mamo! Cześć, tato! Wróciłam!

- O, Amanda, już jesteś! - z kuchni wyszła jej mama w roztrzepanych włosach i czerwonym kuchennym fartuszku. - Zajmiesz się Olim? Płakał.

- Jasne, mamo. A gdzie tata?

- Jeszcze nie wrócił - powiedziała Margaret z smutną miną. - Twierdzi, że ma dużo pracy. Nie powodzi się nam ostatnio pieniężnie, i dobrze o tym wiesz...

- Wiem, mamo... - Amanda opuściła twarz, przez co jej loki zasłoniły jej pole widzenia. - Chciałaś mi coś powiedzieć? - nawiązała do esemesa, którego dostała przed chwilą.

- Tak, kochanie. Mam córkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro