Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

05.

W karecie panowała wszechobecna nuda. Raz za razem Audax strzelał palcami, a Freida tupała nogą w podłoże. Rodzice podziwiali widoki za oknem. Z kolei ja i Ren posyłaliśmy sobie groźne spojrzenia. Nie wiedzieliśmy kto powinien przerwać ciszę, więc mierzyliśmy siebie spojrzeniem. W pewnym momencie szturchnęłam Audaxa i wskazałam na Rena.

-Masz do mnie jakiś problem? –powiedział pretensjonalnie Audax do Rena. Wszyscy skierowali wzrok na szatyna. –A ty masz coś do mnie mały braciszku? –odpowiedział z uśmiechem. –Tak, twój wredny uśmiech. –Zielonooki spojrzał wyzywająco na starszego. –Mnie irytuje twoje strzelanie palcami. –Wyszczerzył się jeszcze bardziej. –Czuje się niezręcznie oddzielając was. –skierowałam słowa do braci. –Tak, na pewno. Oczywiście pomijając fakt, że to ty zaczęłaś. –powiedział oskarżająco Ren, a Audax przytaknął. –A kto skończył? –zapytałam. –Ty. –odpowiedzieli oskarżająco. –Racja, jednak to wy zareagowaliście na te głupie zaczepki. –spojrzałam na nich. –Koniec! Zrób coś, dzieci się kłócą. A wy zachowujcie się jak dorośli. –zareagowała mama. –A dajcie mi spokój. –oburzył się tata. –Tak mamo. – zrezygnowani powiedzieliśmy to chórkiem. Znowu zapanowała cisza, tylko tym razem przerwał ją woźnica: -Jesteśmy na miejscu. Powoli wysiadaliśmy z karocy.

Cesarska stolica była przepiękna, z okazji jakiegoś święta ulice były ozdobione zdobionymi lampionami. Sama brama była ozdobiona nimi. Wszędzie unosił się zapach wisterii, zasadzonych wokół bram i na dworze. Panował tu wielki gwar rozmów. –Z Cyrusem i Silasem powinniśmy zobaczyć się w środku. A Tegan zjawi się nieco później. –powiedziała mama wysuwając się do przodu. –Idziemy. –powiedziała.

Gdy weszliśmy do sali i zajęliśmy stolik przeznaczony do nas. Sala była przeogromna. Wszędzie były porozwieszane lampiony i ozdoby. Na końcu sali znajdował się majestatyczny tron, na którym kiedyś zasiadałam. Niemiłe wspomnienia. Obok tronu był wielki stół, przeznaczony rodzinie cesarza i gościom z wschodu. To była sala tronowa, która została przerobiona w sale balową. Złota zastawa na porcelanowych talerzach nie wyglądała ani trochę estetycznie. Cesarz pewnie chciał pochwalić się swoim bogactwem. Żałosne.

Jakiś czas później do sali wszedł Cesarz i Król a za nimi ich potomkowie. Wszyscy skłonili się władcom. Z daleka dostrzegłam Louise, była w niebieskiej sukni. Chyba to jej ulubiony kolor. Przez główne drzwi weszła orkiestra, która wkrótce zaczęła grać walca. Panowie prosili panie do pierwszego tańca. Nikt z loży honorowej nie wstał do pierwszego tańca. Był on przeznaczony dla naszych sympatii lub bliskich przyjaciół. A oni nie powinni pokazywać takiego zainteresowania. –Zatańczysz siostrzyczko? –zapytał Ren wyciągając do mnie rękę. –Oczywiście braciszku. –odpowiedziałam chwytając jego rękę. Audax zaproponował to samo Freidzie, a tata mamie. Ren delikatnie prowadził mnie wśród tańczących par. Do przodu, do tyłu, w prawo i lewo, raz za razem kolejny obrót. Wiele razy migały mi w oczach kolorowe suknie. Do tyłu i powrót, obrót i znowu cała sekwencja. Moje nogi delikatnie wygrywały melodię tego tańca. W pewnym momencie potknęłam się o swoją nogę, jednak nie naruszyło to rytmu naszego tańca. Gdy melodia się skończyła zaczęliśmy bić brawo. Podobnie jak inni.

-Idziemy jeść? –zapytałam. –Tak, chodźmy coś zjeść. –opowiedział. Skierowaliśmy się do bufetu. Do ręki wzięłam truskawkę nabitą na wykałaczkę i skierowałam ją do czekoladowej fontanny. Była przepyszna. –Ren spróbuj tego. –wzięłam drugą truskawkę i włożyłam ją do fontanny, a następnie podałam ją niebieskookiemu. –Rzeczywiście dobra. I wiesz co? Wpadłem na pomysł. –wyszczerzył się. –Chcesz pojedynku kto zje więcej rzeczy zamoczonych w czekoladzie. –zapytałam unosząc lewą brew. –Nie do końca. Zamoczmy ser w czekoladzie i podrzućmy komuś na talerz. –spojrzał na mnie wyczekująco. Gdy miałam odpowiedzieć usłyszeliśmy głos: -Nie za dobrze się bawicie beze mnie? –ironicznie zapytał Audax. Zaprzeczyliśmy ruchem głowy i ja podałam mu truskawkę. –Chcecie żebym wam pomógł? –zapytał. Tym razem kiwnęliśmy głową. –Naprawdę widać, że jesteście bliźniakami. –stwierdził. –Wcale nie. –oboje powiedzieliśmy w tym samym momencie. Audax podniósł brew. –Ale i tak przyznaj, że nas kochasz. –wyszczerzyłam się. –Tak, tak. A teraz komu podrzucimy szynkę w czekoladzie? –podekscytował się. –Co chcecie zrobić? Podejrzanie wyglądacie kiedy się tak szczerzycie. Mogę pomóc? –Freida podeszła do nas. –Nie. –odrzekł Audax. –Absolutnie. –powiedział Ren. –Ej, to nie będzie wyglądać podejrzanie. Freida jest malutka, nie wzbudzi podejrzeń. –Powiedziałam, a nasza trójka się podejrzanie zaśmiała. –Wiecie co? Ja wracam. –odeszła. –Kogo wybieramy na ofiarę? –zapytałam, a Ren się uśmiechnął.

-Silas jest przy młodej hrabinie. Ona jest ruda, rozpoznacie ich. –powiedział Audax, podchodząc do mnie i Rena. –Wszystko uzupełnione. –powiedziałam. –Rozpoczynamy akcję, wszyscy na pozycję. –rzucił Ren chwytając zamoczoną szynkę. Szłam powoli zasłaniając Audaxa. Zostawiłam go przy ścianie. Teraz ja zajęłam moją pozycję. Ren kucał za krzesłem niedaleko drugiego brata. Cała nasz trójka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia i w tym samym momencie rzuciliśmy szynką w plecy Silasa. Mieliśmy wyćwiczoną synchronizację, gdyż we trójkę pod okiem dziadka wymyśliliśmy sekwencję ruchów i ataków. Nauczyliśmy się atakować w jednym momencie. Natychmiastowo opuściliśmy swoje miejsca. Gdy uciekałam z miejsca zdarzenia nagle wpadłam na kogoś. –Przepraszam. –wymamrotałam i chciałam uciec, jednak ktoś złapał mnie za ramię. –Gdy wpadasz na mnie w obecności księcia powinnaś błagać o przebaczenie, nie uważasz?. –uszczypliwie powiedziała moja rywalka. Ugh, jak ona się nazywała? To Imię zaczynało się na literkę ,,L''. . –Wybacz Louise nie zauważyłam twojej osobistości. –ponownie chciałam opuścić miejsce zdarzenia. Blondynka wyraźnie poczerwieniała na twarzy. –Nazywam się Lilani, jakbyś zapomniała. –powiedziała ze wściekłością. –Ano masz rację zapomniałam o tobie, miałam wiele istotnych spraw na głowie, wybacz. –odpowiedziałam chcąc rozłościć ją jeszcze bardziej. To, że przed przeniesieniem w czasie byłam dojrzała i poważna, nie znaczy, że nie mogę marnować szansy ośmieszenia jej przed księciem. Poskutkowało, bo zauważyłam lecącą w moją stronę dłoń. -Jak śmiesz? -podniosła głos. Gdy szykowałam się by ją złapać, ktoś mnie uprzedził. –Nie wypada tak gwałtownie reagować w towarzystwie. –powiedział książę. A teraz zwrócił się w moją stronę. –Nic ci się nie stało? –zapytał. –Nie, dziękuję za troskę. –kulturalnie odpowiedziałam. Dostrzegłam złote tęczówki, takie same jak u mężczyzny w knajpie. Książę miał delikatnie zarysowaną szczękę. Miał bardzo blade lica i mały pieprzyk pod prawym okiem. Włosy miał całkowicie białe, co było dziwne bo miał zaledwie osiemnaście lat. Jego oczy lśniły złotem, a on sam miał czerwoną szatę. Przez chwilę wydawało mi się, że go znam. Ale nie mogę sobie przypomnieć skąd. –Przepraszam za zakłócenie spokoju jego wysokości. Proszę wybaczyć za mój nietakt. –pokłoniłam się i mocno zacisnęłam pięści. Książę kiwną głową, a ja oddaliłam się najszybciej jak potrafiłam. Na szczęście w tłumie dostrzegłam moich braci. –Dawno się tak nie zestresowałam. –powiedziałam, próbując uspokoić oddech. –Siostrzyczko moja, nie uważasz, że ten przystojny człowiek z herbaciarni nie będzie zazdrosny? –ironicznie zapytał Ren. –Widziałem jak robiłaś maślane oczka do jego wysokości. –dodał. –Mogę się zapytać o to samo. Czy może zapomniałeś o tej dziewczynie do, której puściłeś oczko? Pomijając to, że to podła wydra? –odpowiedziałam tym samym tonem. –Uspokójcie się półmózgi. –Audax uderzył naszą dwójkę w głowy, a następnie dodał. –Powinniśmy szukać Cyrusa i Tegana. –zaczął rozglądać się po tłumie. –Racja, tylko musimy uważać na to by nie spotkać Silasa, nie uśmiecha mi się jego zemsta. Szczególnie kiedy jestem w takiej sukience . –powiedziałam robiąc to samo co brunet.

Po długich poszukiwaniach, bowiem dziesięć minut szukania to straszny wysiłek, odnaleźliśmy naszą zgubę. W tłumie Audax zauważył naszego najstarszego brata. Był on jednak w towarzystwie drugiego brata z którym konfrontacji chcieliśmy za wszelką cenę uniknąć. –Mamy problemy, czy ich nie mamy? –zapytałam. –Chciałbym to wiedzieć. Niewiedza jest gorsza od wyroku. –odpowiedział Audax, ja przytaknęłam. –Zawsze możemy udawać, że nic nie wiemy. –dopowiedział Ren. –Jesteś głupszy niż wczoraj, a zapewniam cię, wczoraj byłeś niewiarygodnie głupi. Przez ten cały bal wyglądamy podejrzanie. Dziwię się, że nas nie zgarnęli jeszcze. –powiedział zielonooki. –Potwierdzam. –dodałam. –Ty też nie grzeszysz mądrością siostro. –zwrócił się do mnie. –Ałć. –złapałam się za serce. –Pozostało nam znaleźć trzeciego brata. –powiedział Audax. Cała nasza trójka wygrzebała się spod stołu. –Widzę ich! –podniosłam głos i podeszłam do Tegana. –Długo was nie widziałam. –powiedziałam z wyrzutem. –Bracie! Ale ty wyrosłeś, lata mijają co nie? –zaśmiałam się. –Esme wydaje mi się, że wyładniałaś! –stwierdziłam, przyglądając się żonie mojego brata. –Elijah, powiedz masz już kogoś wypatrzonego? –zapytałam, a on odwrócił głowę. –Kurcze, dalej mnie nie lubi. –stwierdziłam z przekąsem. –Ja ciebie też nie lubię, a mnie się nie czepiasz. –powiedział Ren. –Ale, ty to co innego, ty jesteś moim bliźniakiem. A Elijah jest moim bratankiem i ma trzy lata. –stwierdziłam. –Dwa. –poprawiła mnie Esme. –A rzeczywiście. –zamarłam. Przez moją głowę, zaczęły przelatywać wspomnienia, dotyczące dnia kiedy znalazłam ich martwych. Łzy dopłynęły do moich oczu, więc je zacisnęłam. Mój cały humor nagle znikł, tak jakby nigdy nie istniał. -Iyee chciała powiedzieć, że się starzejesz. –powiedział Audax. –Dwadzieścia lat to nie tak dużo. Chyba to przez zmęczenie. –zaśmiał się Tegan. –Tęskniłam. –przytuliłam go, próbując się nie rozpłakać. –Minął miesiąc dopiero. –zaśmiał się ponownie. Przytuliłam go mocniej. –Ostatnio humor jej się szybko zmienia więc przyzwyczajaj się. –powiedział Ren. Odwróciłam się. Nagle poczułam czyjąś obecność.

-Czy coś nas ominęło? –zapytał Cyrus w towarzystwie Silasa, który wydzielał wyjątkowo przytłaczającą aurę. Przełknęłam ślinę i zwróciłam się do Rena. –W razie czego to na kogo zrzucimy winę? –dyskretnie spytałam braci. –Na Tegana, raczej nie oberwie w towarzystwie Esme. –odpowiedział Ren. –Mamy chwilę by uciec. –stwierdził Ren. –Liczę do trzech i uciekamy do ogrodu. –dodał. –Jeden, dwa, trzy. Tegan wstydź się! –cała nasza trójka rzuciła się do biegu. Wkrótce dotarliśmy do celu. Zwolniłam do zwykłego chodu, poprawiłam włosy i otrzepałam suknię z kurzu. Straciłam braci z widoku i powoli podeszłam do rodziców, którzy stali w towarzystwie jakiegoś profesora. –Pozdrawiam rodziców. –powiedziałam w tym samym czasie z młodszym bratem i dygnęłam. –Mówiłam, że moje dzieci są znakomicie wychowane. –powiedziała uradowana mama. A ja wyczułam jakiś podły spisek, ten profesor jest podejrzany.

–Iyee i Audax zaciekle pragną aplikować do takiej znakomitej akademii, podobnie jak ich starsi bracia. Dlatego na własną rękę studiowali różne sztuki. Prawda? –teraz zwróciła się do mnie. –Tak bardzo pilnie się uczyłam. I mogę nawet rzec, iż jestem na bardzo wysokim poziomie z wielu nauk. Podobnie jak moi bracia w przeszłych latach. Dlatego też bardzo się przykładam do nauki. –powiedziałam mając w głowie wszystkie wagary na które szłam z Renem. –A maniery Audaxa? Czasami czuję się onieśmielona taktem z jakim mówi. –pochwaliła szatyna. –Z kolei Ren wykazuje wielki talent do strategii wojennej oraz szermierki. Właściwie cała trójka zaciekle trenowała pod okiem wielkiego byłego generała. –dodał tata. –Rozumiem, z przyjemnością rozważę kandydaturę panienki i paniczów Cercis. Chętnie zobaczę panienkę na lekcjach szermierki. Podobno panienka dorównuje wielkim wojownikom z rodziny Cercis. Myślę, że niedługo się spotkamy. –odszedł. A ja zasiadłam do stołu. –Mamo, tato, o co chodzi z tym gościem? –zapytałam. –Powinnaś szukać narzeczonego. A akademia gdzie chodzą córki i synowie szlachty to doskonała okazja. –powiedział tata. –Tak samo Audax. O ile Ren ma wybraną narzeczoną od kołyski, to wy nadal nikogo nie macie. –powiedziała mama. –A kiedy byłby ten wyjazd do szkoły? –zapytał Szatyn. –Jeżeli was przyjmą, to wyjeżdżacie za tydzień. A jak tego nie zrobią to będzie trzeba uciec do radykalnych metod. –powiedział tata z niepokojącym uśmiechem.

-Szczerze? Wolę moją obecną szkołę. Mamy o wiele więcej luzu. Nie ma też spadkobierców starych bogatych rodów i nie trzeba uważać na każde słowo. –Powiedziałam zrezygnowana. –O, i w mniejszych szkołach, mogę chodzić w spodniach. Ewentualnie dać komuś nauczkę. –dodałam. Już otwierałam usta by coś ponownie dodać, jednak ktoś się wtrącił w mój ciekawy wywód. –I nie zapominając o braku pewnych osobników. –wtrącił Audax. –Dokładnie. –przytaknęłam. –Chyba nie masz na myśli ,,ich" prawda? –zapytał Ren z nietęgą miną. –Tak mam na myśli ,,ich". –dodał zielonooki. A ja ponownie potakuję głową. –Cieszcie się balem, a nie wymyślacie. –zdenerwowała się mama. –Przecież nic wam nie zrobili. –dodała. –Wystarczy to, że chcieli i chcą zniszczyć naszą relację. –oburzył się szatyn. –I będziemy musieli wytrzymywać z nimi tyle czasu. –dramatycznie oparłam się o krzesło. –Aż słabo mi się robi na samą myśl. –Audax dramatycznie usiadł na krześle, przykładając dłoń do swojego czoła. –Biada nam drogi bracie. –powiedziałam. –Oj, biada. –dodał, a tata przyglądał się tej scenie z zrezygnowaniem w oczach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro