01.
Cóż, jestem naprawdę głupsza niż sądziłam. Jest już po zachodzie, a ja dalej nie wróciłam do domu. A jak nie wrócę teraz dostane ochrzan w liście i ewentualnie ma mnie kogoś naślą.
Więc co może powiedzieć kobieta z dojrzałą mentalnością w ciele naiwnej siedemnastolatki? Otóż miałam nadzieję, że odrodzę się jako niemowlak w następnym życiu dorastając jako piękna panna, żyjąca szczęśliwie z przystojnym księciem. Ale nie było tak źle, nie odrodziłam się jako mrówka, ani nie trafiłam do piekła. Minusem było stracenie mojej siły, którą budowałam, aby moje umiejętności zostały. Nie uśmiecha mi się zaczynać wszystkiego od nowa. Wypada się podnieść z piachu, więc to zrobiłam.
Otrzepując się spojrzałam na stan moich spodni. Trzymały się dosyć nieźle, podobnie jak biała lniana koszula treningowa. Jednak nie mogłam się tak pokazać na ulicy. Przynoszenie wstydu mojej rodzinie nie należało do mojego celu, ale pokazanie mego zacnego ubioru nie byłoby takim złym pomysłem. Czasy w których dorastałam nie były zbyt przychylne dla silnych kobiet. Szczególnie w mieście i w pałacu panował stereotyp, który zabraniał ,,niewieście" być silniejszą od jej męża czy brata. Oczywiście były rodziny, które odchodziły od takich reguł, na przykład rodzina Cercis.
Przypominając sobie moje teraźniejsze życie ruszyłam dalej. Dość szybko doszłam do portu, a później przechodząc przez bramę miasta, zorientowałam się, że moje ubrania są suche. Ignorując szepty za moimi plecami, przechodziłam kolejnymi alejami miasta Visteri. Rozmyślałam na temat mojej rodziny. Starożytna rodzina wojowników szkoliła jednych z najznakomitszych żołnierzy cesarza. Warto wspomnieć że ta rodzina jest wielodzietna i duża. Ja będąc piątą córką głowy rodziny, dorastałam głównie w męskim gronie. Tak nabyłam męskich zachowań. Posiadam pięciu braci i siostrę. Czterech braci było starszych, a miałam jeszcze i młodszego brata i siostrę. Najstarszy brat służy w cesarskiej armii, patrolując granice, jako przywódca. Drugi brat jest w pałacu i wypełnia obowiązki straży. Trzeci poddał się miłości i żyje na północy z żoną i synem. Czwarty brat, a właściwie mój bliźniak szkoli się razem ze mną i z szóstym bratem, który jest młodszy od nas o rok. A najmłodsza siostra jak na razie nie ma celu, ale zaczęła już szkolenie. Szczerze tęskniłam za nimi.
Gdy dotarłam do bramy mojego domu, dostrzegłam mojego bliźniaka Rana na polu treningowym. Uśmiech wkradł mi się na usta.
-Ran! Dalej nawalasz w drzewo zamiast w kukłę?! –zawołałam i zaczęłam do niego podchodzić. Gdy mnie dostrzegł wybuchnął głośnym śmiechem.
-A gdzie to się bywało? Nie wiedziałem, że idąc na spotkanie z gościem od książek, wrócisz z roztrzepanymi włosami i w dziurawych butach. –ponownie się rozśmiał perlistym śmiechem. –Widzisz, długa historia, naprawdę długa... -zaśmiałam się odrobinę chaotycznie. –Liczę, że dowiem się co robiłaś ale- urwał spoglądając na niebo. –O kurcze, już po zachodzie, kolacja zaraz będzie, więc wracam. Odwrócił się na pięcie i odszedł na parę kroków i nagle się odwrócił się znowu na pięcie. –Ale ta rozmowa nie jest skończona. –ponownie się odwrócił, ale tym razem poszedł do domu.
Ran jest przystojnym młodzieńcem o błękitnych oczach, czarnych włosach i jasnej cerze. Jest bardzo dramatyczny. Włosy miał dosyć krótkie, sięgały mu one do uszu. Można by było powiedzieć, że jest dosłowną kopią mnie.
Gdy przekroczyłam próg domu, powitał mnie zapach ogniska domowego, świeżego chleba oraz drzewa wisterii rosnących przy moim domu. –Wróciłam. -wyszeptałam, ze łzami w oczach. Wolnym krokiem mijałam kolejne pomieszczenia, aby dotrzeć do jadalni.
Stół był tak samo ogromny jak zapamiętałam. Myślę że spokojnie pomieściłby 50 osób, jednak nakryć zawsze było dla 9 osób. Mimo, że nie zawsze była nas cała familia, to nakrycia zawsze były dla wszystkich obecnych i nieobecnych domowników. Kiedyś uważałam to za śmieszne i zbyteczne, ale teraz wydaje mi się to wyjątkowo urocze. Uśmiech sam zawitał na mojej twarzy, gdy zasiadałam do stołu. Przywitałam się z rodzicami i rodzeństwem więc wszyscy zaczęliśmy jeść. Jednak mimo mojego szczęścia nie mogłam wyzbyć się myśli, o wszystkim co miało dziać się w niedalekiej przyszłości.
Człowiek zaczyna doceniać swoje szczęście dopiero wtedy gdy wszystko straci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro