The: Zakończenie
Podróż samolotem nie należała do najprzyjemniejszych. Ethan i Aiden siedzieli ciągle zestresowani, Lawrence w zwierzęcej formie chodził wokół niespokojny, Ray odkrył nagłe uzależnienie od kawy, a Michael złapał chorobę lokomocyjną.
Najlepiej trzymali się tylko Torgon, James i Aurel. Pierwsza dwójka była pochłonięta grą w karty i żartami, by rozluźnić atmosferę, a wampir próbował jakoś przywrócić do porządku wilkołaka.
— Mike, poza tym, czemu moją pracą na ten czas jest robienie kawy? I co na to mój szef?
— Zgodził się na nagłe wolne po kilku miłych słowach ode mnie. No i wiem, że jesteś w tym dobry.
— To dlatego reszta z nas jest w ochronie, a Aurel od opieki nad psem? — do rozmowy wtrącił się James, z podejrzeniem patrząc na przyjaciela. Uśmiechnął się przebiegłe, gdy wymienili się spojrzeniami. W końcu, po kilku długich sekundach, Ethan wykonał znak ucinania głowy.
James odpowiedział na to głośnym śmiechem, powodując większą dezorientację w grupie. Ah tak, telepatia... Mimo wszystko musieli się czymś zająć, w końcu to prawie 15 godzin lotu.
— Michael, a jak to się skończy, to wciąż będę mógł u ciebie pracować? Wezmę cokolwiek! — zapytali się w tym samym czasie Ray i Aiden.
— Dobra, nie wszystko, praca fizyczna nie jest moją mocną stroną — dodał po chwili blondyn, czując na sobie palące spojrzenie Torgona.
Mimo to Michael obiecał, że zobaczy, co da się zrobić.
— Możesz dać tego chłopca do mnie jako pomocnika — odezwała się nagle pani Whitney, wskazując na Aidena.
Reszta podróży minęła już w lepszych nastrojach, chociaż dalej martwili się, co się dzieje u Emmy.
Aż w końcu weszli do budynku, gdzie miało być spotkanie z menedżerem BTS, jak i zespołem, odnośnie reklamy i finansowania. Weszli grupą ja salę, gdzie na wejściu rzuciła się na nich Emma, przy okazji wywracając.
— Wiedziałam, że po mnie przylecicie!
W tle piosenkarze wymienili się kilkoma komentarzami, aż lekko onieśmielony Michael wyszedł przed grupę, by się przywitać. Reszta przyjaciół została wygoniona z sali, oprócz pani Whitney, i zaczęło się omawianie umowy.
— Ethan, nie uwierzysz. Dostałam od każdego z nich autograf i porobiliśmy sobie zdjęcia! A, i nie będzie problemu, byście mnie zabrali, w ten sposób działa ich fundacja. Widzisz tamtą dziewczynę? To Victoria. Pracuje tutaj i zajmuje się robieniem kawy, bo nie miała nikogo bliskiego. Jest w moim wieku. No i ma zafundowaną szkołę.
Ray tego słuchał z wielkim zainteresowaniem.
— Aurel, może mnie sprzedasz? — z tymi słowami klepnął delikatnie wampira w plecy, a ten poczuł, jakby zaczął się dusić. Zupełnie jak przy Lorenie, kilkaset lat temu.
— To ja się dowiedziałem, że rodzice Mike'a od razu ogarnęli, że nie jestem dziewczyną. I życzą nam szczęścia we wspólnej przyszłości, a my nawet nie jesteśmy razem.
Wszyscy po kolei spojrzeli po sobie, ze znacznym uśmieszkiem, sprawiając, że Ethan robił się czerwony.
— Ty się James nie waż odzywać! Mam Ci przypomnieć, kogo masz na oku?! — wymieniony mężczyzna głośno przełknął ślinę, a Ethan kontynuował. — To samo ty Aiden. I Aurel. I Torgon, Ray i Lawrence. I TY EMMA!
Nastolatka zamrugała, udając głupią.
— No co ty, ja i chłopak?!
— Ty i te twoje książki. Mam opowiedzieć, co zaczęłaś pisać?
Emma od razu pokręciła głową na nie, idealnie kiedy Michael wyszedł.
— Wracamy do domu. Ethan, Emma, możecie się u mnie zatrzymać, dopóki nie będziecie w stanie się sami utrzymać.
Emma wstała z krzesła i z krzykiem radości rzuciła się z przytulasem na czarnowłosego. Ten automatycznie ją złapał, ale był przy tym jakiś sztywny, jakby niezbyt przygotowany na jakikolwiek typ bliskości.
Powrót jednak tak szybko nie nastąpił, głównie przez godzinę, jak i zmęczenie załogi oraz młodych podróżników.
— Dla przyjaciół Emmy znajdzie się miejsce — znikąd pojawił się NamJoon, a im nie zostało nic innego jak skorzystać z pomocy. I skończyli w dwuosobowych pokojach, Ethan z Michaelem, Torgon z Jamesem, Ray z Aurelem i Aiden z Lawrence'em. Emma z kolei została przygarnięta do siebie przez Victorię. Czas na nowy rozdział w ich życiach.
***
Jak wam się podobały moje wypociny? Pierwszy raz pisałam coś sama od podstaw na taką skalę i mam nadzieję, że się udało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro