The: Ostatnia Nadzieja
Lawrence wylegiwał się w łóżku Emmy, kiedy drzwi na dole zostały gwałtownie otwarte.
— Rozgość się. Czuj się jak u siebie.
— Ethan, nie jestem tu pierwszy raz, tylko drugi.
— Ale pierwszy raz bez ważniejszej okazji! — blondyn był wyraźnie podekscytowany przyprowadzeniem Michaela do domu, co od razu zauważyła Emma, czytająca coś na telefonie w salonie.
— Tu jesteś! — Ethan skoczył na nią, przez co stęknęła, tracąc na chwilę powietrze. Szybko jednak zrzuciła z siebie brata, a Michael stał dalej na środku, nie wiedząc za bardzo, co ze sobą zrobić.
— Emma, pomożesz nam! Mike musi kogoś przedstawić swojej rodzinie jako przyszłą żonę. Zaproponowałem ciebie. Spokojnie, to tylko udawanie.
Emma wyłączyła telefon, stwierdzając w myślach, że jej życie robi się z każdym dniem o wiele ciekawsze, niż jakiś romans między wampirem i wilkołakiem, od nienawiści do miłości, angst z komfortem.
— Wszystko fajnie pięknie, ale nie jestem przypadkiem za młoda? — to sprzątnęło cały zapał z Ethana, który liczył, by pomóc przyjacielowi, jak i na pieniądze, które Barret zaproponował. — Czyli idziemy do Raya.
Michael i Ethan popatrzyli po sobie ze zdziwieniem. Potem przyznali, że ma to sens, w końcu dzięki Torgonowi Ray miał dostęp do różnego rodzaju trików.
— Lawrence, wychodzimy! Jakby coś się stało, to zadzwoń!
— Powtarzasz się!
Ethan już wyciągał dłoń, by zapukać, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły.
— Ty przewidujesz przyszłość?
— Nie, po prostu jesteście niezwykle głośni — Torgon spojrzał znacząco na rodzeństwo, przez co ci uśmiechnęli się zakłopotani. — O co chodzi?
— To ten, potrzebujemy pomocy z dokumentami. Wiem, że Ray ma tam znajomości w półświatku, ty też, a chodzi o pomoc Michaelowi — zaczęła mówić nastolatka, a mężczyźni za nią spojrzeli po sobie. W sumie Ray wyglądał podejrzanie według Ethana. — No, potrzebuję jakiegoś dowodu, że jestem co najmniej w wieku Ethana.
Torgon sam nie wiedział zbytnio co zrobić, dlatego po prostu wpuścił ich do środka.
Ray zszedł do nich i się przywitał, a Puszek zajął swoje już typowe miejsce, na kolanach Emmy.
— Jak często ty tu jesteś?
— Nie interesuj się.
Emma ponownie wyjaśniła problem, z jakim potrzebują pomocy, razem z uwagami od Michaela i Ethana.
— Ale to nie będzie takie łatwe. To trochę zajmuje, wiecie?
— A liczyłam na coś ciekawego...
Zapadła cisza, gdzie wszyscy zastanawiali się, jak to rozwiązać.
— A gdyby tak przebrać Ethana za dziewczynę? — zaproponował w końcu Torgon, a wszyscy na niego spojrzeli ze zdziwieniem. — No wiecie, makijaż, ubrania... Mogę ci załatwić kobiecy głos bez problemu. Tylko będę potrzebował jedzenia.
— Tylko że żadne z nas nie zgłębiło technik makijażu... — w tym momencie zapaliła się lampka u Raya.
— Aurel jest w tym świetny! — w telefonie wyszukał numeru i zadzwonił do wampira, z którym się dogadywał przez kota uciekiniera. — Na kiedy potrzebujesz dziewczyny?
— Jutro wieczór.
Ray zaczął rozmawiać z Aurelem, pakując się przy okazji do wyjścia. Gdy zakończył połączenie, odwrócił się do swoich gości.
— Pakować się do samochodu, lecimy na zakupy! — Michael pierwszy raz w swoim życiu jechał w takim tłumie. Zaproponował nawet, że pojedzie swoim samochodem, na co usłyszał odmowę i to, że psuje całą zabawę.
W końcu dojechali do galerii, gdzie Ray od razu zaciągnął ich do jednego ze sklepów. Zaczął przeglądać różne sukienki, a Emma próbowała mu jakoś pomóc.
— Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? — Michael nie był do końca przekonany odnośnie tego pomysłu. Nie chciał, by Ethan czuł się jakoś niekomfortowo z jego winy.
— Oczywiście! To było moje marzenie. Tajny agent pod przykrywką. To zawsze kobiety dostają takie najtrudniejsze misje, by w ładnych strojach i bez broni uwieść tego złego i przeżyć. Mnie życie chyba nie zagraża, ale i tak czuję się zajebiście z tym zadaniem.
W końcu Ray i Emma powybierali kilkanaście sukienek i zaciągnęli Ethana do przebieralni. Po krótkiej chwili chłopak raczył wyjść w pierwszej z wybranych sukienek i zaczęło się wielkie wybieranie. "Nie twój kolor", "Nie do twojej figury", "Nie ta okazja", aż w końcu nie zostało nic.
Ray usiadł zrezygnowany na jednej z puf, kiedy do przebieralni wrócił Michael z sukienką, jaką wskazała mu pracowniczka, która wcześniej przyglądała się ich poszukiwaniom. Po kilku minutach znowu pokazał się Ethan, a pozostałym zaświeciły się oczy. To było idealne.
— Ja zapłacę, w końcu dla mnie się poświęcasz — oznajmił Michael, a Ray wymamrotał, że taki był zamiar od samego początku.
Następnie młody mafiosa zaciągnął ich do sklepu obuwniczego, gdzie spotkali się z innymi problemami.
— Najlepsze by były jakieś obcasy...
— Nie umiem w nich chodzić.
— To może jakieś ładne sandałki?
Skończyło się jednak tak jak wcześniej i musieli poprosić pracownicę o pomoc. Jej spojrzenie na Ethana nikogo nie zraziło, a blondyn, jakby przyjmując wyzwanie, zaproponował jej pokazanie swojej nowej sukienki, do której muszą dobrać buty.
Kobieta, delikatnie mówiąc, się zdziwiła, ale niedługo później prowadziła ich między półkami, pokazując różne rodzaje, które przy okazji mogły mieć dobry rozmiar.
— Może coś na holenderskim obcasie? Nie jest za wysoki, a sprawia, że figura wygląda smuklej...
Wreszcie udało się znaleźć również idealne buty, które były dla Ethana wygodne, jak i pasowały do stroju. Przeszedł w nich całą alejkę sklepu, kręcąc w śmieszny sposób biodrami, przez co zwrócił na siebie uwagę kilku osób w sklepie.
— Ethan, proszę. Nie rób siary — wyszeptała na wydechu Emma, trzepiąc brata w ramię.
Następny dzień to była burza. Emma udawała chorą, by nie pójść do szkoły i od samego rana, razem z Rayem i Torgonem, pomagała się przyszykować bratu.
— Tylko weź depilację zrób! Do bogatych ludzi idziesz!
— Użyj jakiegoś ładnego żelu
— Nie waż się ruszać mojego szamponu z Clean Freak!
— Ogarnąłem Ci fiołkowe perfumy.
W końcu jednak Ethan wyszedł z łazienki, siadając na łóżku w szlafroku i z ręcznikiem na głowie.
— Daj, fryzurę Ci ogarnę — ostatnim, czego się spodziewali, był Lawrence, wciąż w opatrunkach, który umie stylizować włosy.
— Dla takich chwil je zapuszczałem... — Ethan był wyraźnie dumny ze swoich włosów, o które nie raz walczył ze szkołą, jak i z matką.
Gdy na głowie miał zrobionego ładnego warkocza, rozległ się dzwonek do drzwi. Emma zbiegła, by je otworzyć, a potem wróciła na górę, prowadząc za sobą Aurela z jego torbą pełną kosmetyków.
— Ciesz się, że przez jakiś czas dorabiałem w zakładzie kosmetycznym i mam od nich korektor i podkład w twoim odcieniu.
I Aurel wziął się do pracy, pod czujnym okiem Raya.
— Myślisz, że się uda?
— Słuchaj, nie jestem artystą tylko dla zabawy.
W międzyczasie Emma i Lawrence zeszli do kuchni, gdzie wilkołak podgrzał obiad, a Emma zrobiła shaki truskawkowe. Nawet nie spostrzegła, kiedy wybiła godzina, o której normalnie byłaby w domu. A przypomniało jej o tym pukanie.
— Ty więcej nie wagaruj, bo byłem przez to zmuszony uważać na lekcjach. Tu masz notatki i prace domowe, odwdzięczysz się jedzeniem — Emma, z radości, że nie będzie musiała do nikogo z klasy pisać o te rzeczy i czekać na nienadchodzące odpowiedzi, przytuliła Aidena.
Ten tylko stał, jak sparaliżowany.
— Ładne perfumy — usłyszał tylko, na co podrapał się w kark. No tak, zanim tu przyszedł, spotkał się z jedną z "koleżanek". — Chyba Ethan użył podobnych.
Aiden przez chwilę przyswajał informację, jaką usłyszał, aż szepnął do siebie "zaraz, co?". I wtedy, jak na zawołanie, po schodach, udając modelkę na wybiegu, zszedł Ethan. Sukienka lekko powiewała z nagłego przeciągu, włosy okalały jego twarz...
— Woah — to było jedyne, co Lawrence i Aiden mogli z siebie wydobyć, na co zostali obrzuceni przez Emmę roześmianym spojrzeniem.
— Za niedługo przyjedzie po ciebie Michael. Powinieneś coś zjeść, zanim pójdziesz. Żebyś tam się za żarcie nie rzucił i siary naszej rodzinie nie zrobił.
Wspólne posiłki stały się już normą w tym domu, co nikomu nie przeszkadzało. Było to całkiem przyjemne i sprawiło, że relacje między grupką przyjaciół się zacieśniały.
— Jeszcze jak wczoraj was nie było, zrobiłem szarlotkę.
— Jutro już jej nie będzie — wszyscy spojrzeli na Torgona, który brzmiał dosyć pewnie, mówiąc te słowa. — No co, ja też potrzebuję czegoś, by moja moc działała tak długo.
Całą grupą wyszli przed dom, czekając, aż Michael przyjedzie, aż w końcu się doczekali.
— Pani Whitney pomogła mi załatwić biżuterię. Chyba pasuje, prawda? — w ten sposób udało się rozwiązać wszystkie obawy Raya i Aurela, że czegoś brakuje.
— Mike! — Ethan brzmiał na wzruszonego, chociaż ciężko było to stwierdzić przez nagłą zmianę głosu. Spojrzał zaskoczony na demona, a ten po prostu się uśmiechnął. — Więc jestem Emma, poznaliśmy się, bo przychodzisz do kawiarni, gdzie pracuję. Bułka z masłem!
— Ethan, pamiętaj, by mi opowiedzieć później wszystko ze szczegółami!
— Nam wszystkim!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro