Ray McCarty (the: Młody Przywódca Mafii)
Ray w końcu wrócił po spotkaniu do swojego nowego miejsca zamieszkania. Była to jego decyzja, jak i zalecenie jego przyjaciela, a także ochroniarza.
Trzymając w rękach swojego kota, ponownie wszedł do posiadłości. W końcu dotarły jego rzeczy, przez co nie musiał, jak ten plebs, zabijać swoich pleców na materacu. Rozejrzał się po okolicy. Kilka dni temu, ze względów bezpieczeństwa, nie miał tego luksusu.
— Pan zdaje sobie sprawę, że w końcu pana znajdą i ściągną długi, prawda panie Ray?
Młody mężczyzna tylko się zaśmiał. Musiał przyznać, że popełnił błąd, ale teraz są na takim odludziu, że zanim zostanie znaleziony, wszystkie pieniądze zostaną oddane.
Nagle Puszek w jego ramionach zaczął się wiercić, powodując swój upadek, i poszedł w swoje miejsce. Czyli nieznane Rayowi, aż nie usłyszał hałasu z budynku obok.
— Ja rozumiem, że jesteś wilkiem, ale błagam, to tylko kot. Wracaj na kanapę!
Zainteresowany McCarty podszedł do okna, na którego parapecie siedział kot, i go ściągnął, zaglądając do środka.
— Coś się stało? — z przyglądania się wyciągnął go głos nastolatki.
— Ah, ja kota tylko zabieram. I ten... no, ładne firanki. Sam się niedawno wprowadziłem, więc chciałem dopytać — blondyn wolał nie wracać spojrzeniem do czworonoga, który spoglądał na niego... wilkiem.
— Oh, to jak mama z pracy wróci, to się jej dopytam — i jak na zawołanie, rozległ się dźwięk parkowanego samochodu.
Ray oddał Puszka swojemu ochroniarzowi, na co ten się skrzywił.
Sam poszedł w stronę wejścia do domu, gdzie zastał wysoką, niebieskooką blondynkę.
— Dzień dobry pani. Jestem nowym sąsiadem i jestem, by się przywitać — ukłonił się lekko w stronę kobiety, na co na jej idealną twarz wstąpił uśmiech. — Ray McCarty.
— Mary Barnes. Może wejdzie pan na herbatę?
W międzyczasie Emma wygoniła Lawrence'a z kanapy i zaprowadziła do swojego pokoju, przy okazji sprzątając, jakby nie było tu żadnego psa, czy tym bardziej wilka.
— Dzień dobry. Jestem Emma — przywitała się nastolatka, zbiegając ze schodów.
Ray już miał zapytać o włochatego czworonoga w jej domu, kiedy posłała mu wyraźne spojrzenie, by tego nie robił.
— Pani musi mi powiedzieć, gdzie mogę dostać takie firanki. One wyglądają przepięknie.
— Oho, mężczyzna z gustem!
Ten "mężczyzna" nie wyglądał Emmie na kogoś wiele starszego od Ethana. Prawdopodobnie byli nawet w tym samym wieku, co uczyniło podchody jej matki jeszcze bardziej komiczne i obrzydliwe. Szczególnie gdy Ethan wrócił z pracy i zaczął sam rozmawiać z Rayem. Wyszło na to, że są rówieśnikami.
— Zakład, że będzie ci teraz nawijać o tym, że powinieneś wziąć przykład i również się ustatkować? — szepnęła do brata, gdy ich niespodziewany gość już wyszedł. — Zaraz, pies! — na szczęście ani jedna część wypowiedzi Emmy nie doszła do uszu Mary.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro