Michael Barret (the: Młody Biznesman)
Również tym razem Aiden sam z siebie towarzyszył Emmie w drodze do szkoły.
— Myślałam, że się buntujesz.
— Wysyłasz mi sprzeczne znaki, przez co wciąż nie wiem, czy chcesz to ze mną zrobić, czy nie. Zwłaszcza że masz dosyć ładną twarz.
Emma popatrzyła na niego, znowu nie rozumiejąc, o co chodzi. Większość nastolatków jego pokroju w książkach, jakie czytała, od razu robiło, co chciało, bez pytania o zdanie. Więc teraz, jak pytał, nie wiedziała czego się spodziewać. Czy on jej proponuje pójście na piwo? Może chce mieć towarzystwo do papierosa? Albo potrzebuje pracy domowej?
— Nie mam bladego— w połowie wypowiedzi przerwało jej trąbienie samochodu, który z piskiem zatrzymał się tuż przed nią. Zarówno ona, jak i Kelly, wcześniej pojazdu nie zauważyli, przez co nagły dźwięk trochę ich zaskoczył.
Blondynka wyczuwała na odległość zirytowanie kierowcy, przez co tylko się pokłoniła w przeprosinach i pobiegła, schodząc z ulicy. Aiden oczywiście nie mógł się powstrzymać przed pokazaniem środkowego palca w stronę odjeżdżającego już samochodu.
Michael westchnął głęboko, rozluźniając ręce na kierownicy. Codziennie ten sam stres, że rozjedzie jakiegoś licealistę. W jakimkolwiek relaksie nie pomagał mu też nacisk od strony rodziny, żeby znalazł sobie żonę.
W końcu dojechał do biura, gdzie już na wejściu został przywitany przez sekretarkę zmierzającą do jego gabinetu z ogromną ilością papierów.
— Da pani trochę, pani Whitney, zaniesiemy razem.
U samej Emmy lepiej nie było. Przez rozchodzące się plotki na temat kartkówki z geografii, nie mogła na przerwie oddać się fikcji książek z Wattpada, tylko uczyć się z podręcznika. Miało to swoje plusy, uczniowie z klasy nastolatki przepytywali się nawzajem, dzięki czemu poznali się też jakoś lepiej z Emmą. I biedna musiała się nasłuchać o tym, jak pomylili się co do jej charakteru przez to, że dogaduje się z Aidenem.
Jak się na koniec okazało, żadnej kartkówki nie było. Nawet zwolniono ich z ostatniej lekcji, przez co Emma mogła szybciej zajść do kawiarni, w której pracował Ethan. W końcu przed pracą był na zakupach, a wilk w ich domu też potrzebuje jedzenia. To cud, że budynek jeszcze w całości stoi.
Rozległ się dźwięk dzwonka, kiedy blondynka otworzyła drzwi. Od razu podeszła do lady, gdzie dostrzegła brata w podejrzanie dobrym nastroju.
— Za pięć minut taki typek tu przyjdzie. Zawsze daje wysokie napiwki. Oho, oto on — do środka wszedł czarnowłosy mężczyzna, faktycznie wyglądając na bogatego. — Co mu jest? Zazwyczaj jest pogodniejszy.
— Przez moją nieuwagę prawie mnie rozjechał.
Ethan zakrztusił się, słysząc słowa siostry. Jak widać, odpowiedzialność i dorosłość to niezwykle dużo stresu.
— Dla pana to, co zwykle, czy dodatkowa porcja bitej śmietany na poprawę humoru?
— Nigdy nie zamawiałem nic z bitą śmietaną.
— Wiem, proponuję coś słodkiego, by nerwy trochę z pana zeszły — Emma wiedziała, że jej brat ma gadane, ale na miejscu tego klienta już by po prostu wyszła. Zamiast tego dostrzegła delikatny uśmiech na jego ustach.
— Ucz się od mistrza — szepnął jej, klikając coś w ekspresie. Potem sięgnął do lodówki i wyciągnął z niej zakupy. — A teraz spadaj.
"Wygląda na osobę, która będzie miała aranżowane małżeństwo..." pomyślała o biznesmenie zielonooka, wracając do domu. Przez ten napływ myśli spuściła głowę i wtedy dostrzegła kartkę wystającą z torby. "Idę dzisiaj na imprezę z Jamesem. Wrócę może jutro"
— A mnie jak zwykle nie chce wziąć!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro