Lawrence Hassel (the: Wilkołak Alfa Chcący Założyć Stado)
Emma, po przeczytaniu nowej książki, co chwila z westchnieniem spoglądała w stronę lasu, denerwując tym coraz bardziej Ethana.
— Ugh, zbieraj się, wychodzimy — niebieskooki podniósł się w końcu z kanapy, spoglądając spod przymrużonych powiek na zadowoloną siostrę.
— Ten las wygląda jak miejsce, gdzie pojawiają się duchy. Wiesz, zakazany romans międzygatunkowy, i tak dalej...
Ethan już z doświadczenia ignorował większość niestworzonych fantazji Emmy.
Chociaż, gdy w lesie okazało się być trochę bardziej mrocznie, niż poza nim, sam blondyn zastanawiał się nad możliwością istnienia jakichś fantastycznych istot.
Krzyknął wręcz, kiedy tylko jego warkocz zaczepił o gałęzie. Emma odwróciła się wtedy, przerywając opowiadanie wymyślanej na bieżąco historii, w stronę brata i zaczęła się śmiać. Nastała w końcu między nimi cisza, w której wychwycili jakieś bliżej nieokreślone dźwięki.
— O cholera, to wilk — szepnął Ethan, gotowy, by odbiec. Jednak zwierze się nie poruszało. No, może odwróciło w ich stronę głowę.
Lawrence nie miał nawet siły, by zabawić się w straszenie ludzi. Biegł w nocy za jakimś lisem i się poranił o ciernie, co było dla niego tak niecodzienne, jak widok zbliżającej się do niego blondynki.
— Hej, mały. Spokojnie... — miał ochotę zaśmiać się na to określenie. W końcu to on id jakiegoś miał pełnię władzy w tym lesie.
Ale też tkwił w swojej wilczej formie, a nie ludzkiej, ze względu na utrzymanie ciepła. Szczególnie że był dosyć mocno wymęczony po wczorajszej pełni. Ach, ta gonitwa za lisem to nie był dobry pomysł.
— Ethan, przeniesiemy go do nas i opatrzymy. Nie wygląda na połamanego.
— Na mózg ci padło — jednak niebieskooki z ciekawości aż zbliżył się do czworonoga. — Dobra, ale jak zginę, to spłacasz moje długi.
Jakimś cudem rodzeństwo przeniosło Lawrence'a do swojego domu, bez dodatkowego uszkadzania go. Jedyna wyrządzona szkoda to brud na bluzie Ethana.
— Ja cię zostawiam, zaraz mam zmianę — i Emma została sama.
Poszukała na internecie informacji odnośnie opatrywania psów, a Lawrence, chcąc nie chcąc, musiał jej wskazywać co robić, a czego nie.
— Dosyć domyślny jesteś. Albo faktycznie psy są najlepszymi przyjaciółmi człowieka, albo ty w poprzednim życiu byłeś człowiekiem i tego nie pamiętasz. Ciekawe, jakie prowadziłeś wcześniej życie... Może zakochałeś się w jakiejś czarownicy, ale złamałeś jej serce i to jest jej zemsta?
Hassel zawył cicho, imitując śmiech. Ta dziewczyna go naprawdę bawiła. Kto jej nagadał takich głupot? Jako człowiek nie powinna wierzyć w takie bajeczki. Nawet jeśli część z nich była prawdziwa.
Tak poza tym, nie powinna go wziąć do weterynarza? Ta Emma to naprawdę, zbyt żyje w fantazji...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro