24.
Trzy pary oczu spojrzały w stronę z której dochodził dźwięk. Jego źródłem był Kuroo który dopiero co odzyskał przytomność.
-Co tu się stało?- spytał czarnowłosy, siadając do pozycji wyprostowanej. Sugawara był pewien że zaraz coś w nim pęknie i rzuci się z pięściami na Alfę.
-Co tu się stało? Co tu się stało!? Prawie zgwałciłeś pierwszoklasistę z naszej drużyny! I ty się pytasz co się stało!?- rozgrywający był wściekły do granic możliwości. Miał już iść do kapitana Nekomy i pokazać mu co o nim myśli, gdy drugi raz tego dnia zatrzymał go słaby chwyt tylniej części koszulki.
-Senpai, proszę... Nie krzycz... To nic nie zmieni... - głos Tsukishimy był cichy gdy mówił patrząc w ziemię. Bał się że gdy tylko podniesie wzrok zobaczy Alfę z Tokyo.
-Tsukishima, nie broń go... Nic nie usprawiedliwia tego co zrobił- Daichi położył dłoń na ramieniu blondyna, licząc iż przekaże mu w ten sposób mentalne wsparcie w tej ciężkiej sytuacji. Jego oczy jednak bacznie przyglądały się drugiemu kapitanowi.
Kuroo totalnie nie wiedział co się właśnie stało. Rzucił się na Omegę? Prawie zgwałcił? Pierwszoroczny Karasuno?
Nic z tego nie pamiętał.
-Em, przepraszam ale to chyba jakaś pomyłka. Znaczy pamiętam że poczułem cudowny zapach i nic więcej... - czarnowłosy zaczął rozglądać się po sali, lecz gdy jego wzrok dotarł do skulonej Omegi, poczuł ukłucie w sercu.
-Naprawde zrobiłem coś takiego?-
-Tak Kuroo. Zrobiłeś to. I jeszcze spytałeś czy chcę dołączyć do zabawy- widząc reakcję Kuroo, Yaku zdecydował się włączyć do rozmowy. Jednak nie spodziewał się tego co miało nadejść.
Kuroo Tetsurou zaczął płakać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro