1
POV. KUROO
Siedziałem obok blondyna delikatnie głaszcząc jego dłoń. Mimo iż ktoś z innej drużyny mógłby nas zobaczyć mało mnie to obchodzi. Ja tam się nie wstydzę moich uczuć. Bo czego tu się wstydzić? Kocham go i to jest dla mnie najważniejsze,a to co powiedzą inni nie ma dla mnie znaczenia.
-Kuroo... to nie może tak być...- powiedział w pewnym momencie siedzący obok mnie chłopak. Spojrzałem na niego chcąc się czegoś dowiedzieć. Niestety jego twarz nie dawała mi żadnych wskazówek.
-Co masz na myśli Skarbie?- zapytałem spoglądając na wyższego chłopaka. Ten jednak tylko patrzył na rozgwiażdzone niebo.
-Mieszkamy w innych Prefekturach, na pewno też nie damy rady się wiecznie ukrywać... to nie ma sensu...- W głosie Tsukishimy słyszałem strach i niepewność. A więc to go tak martwi.
-Tsukki...kocham Cię i jak dla mnie to liczy się najbardziej...- powiedziałem głaszcząc go po plecach.- Wszystko będzie dobrze...zobaczysz...
-Nie! Nie będzie dobrze...Ludzie nas nie zaakceptują!- słowa chłopaka bardzo mnie zdziwiły. Czyli nawet on się martwi opiniom innych.
-Skarbie...Nie martw się tym...wszystko się ułoży... Wiem że teraz wydaje Ci się to niemożliwe, ale niedługo będzie lepiej...-Chwyciłem w swoje dłonie, drobne łapki blondyna.
-Ty nic nie rozumiesz...mój brat... ojciec są homofobami... to nie może się dobrze skończyć...- słowa chłopaka bardzo mnie zaskoczyły. Nigdy nie mówił mi o swojej rodzinie.
-Chyba rozumiem...Obawiasz się że będzie się wściekać? - zapytałem patrzącna blondyna.
- Tak...- mocno przytuliłem Kei'a chcąc go pocieszyć. Z pewnością jest mu ciężko. Delikatnie zdjąłem mu z nosa okulary po czym otarłem łzy które spływały mu po policzkach.
-Spokojnie Kei... jestem przy Tobie... wszystko się ułoży... zobaczysz... w razie czego zawsze możesz na mnie liczyć...- odparłem po czym go pocałowałem. Blondyn oddał pocałunek i trwaliśmy tak.
-TSUKISHIMA!? KUROO!?- Był to głos kapitana Karasuno. Szybko odkleiliśmy się od siebie jednak było już za późno. Daichi nas widział. Był wściekły.
POV. DAICHI
Patrzyłem na nich wkurzony. O tym że Kuroo nie ma żadnych skrupułów wiem od dawna, ale nie sądziłem że będzie próbował wciągnąć w to Tsukishime. Przecież to jeszcze dzieciak! Wiem że Tetsurou jest Niewyżyty, ale bez przesady! A Tsukishima wydawał mi się bardziej odpowiedzialny. Widocznie się myliłem.
Już po chwili zostałem sam z kapitanem Nekomy. Czekała mnie z nim poważna rozmowa.
-Co ty odwalasz Kuroo?-zapytałem podchodząc do czarnowłosego.- czy Ciebie całkowicie pojebało!? Tsukishima to jeszcze dzieciak!- mówiłem szybko, na jednym oddechu. Nie mogłem zrozumieć jak Kuroo może być tak nieodpowiedzialny.
-Ty nic nie rozumiesz, Daichi...- Nie no ja go zatłuke.
-Nie tłumacz się. Po prostu nie zbliżaj się do niego.- powiedziałem po czym wróciłem do ośrodka. Czekała mnie jeszcze rozmowa z Tsukishimą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro