Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

POV. KUROO

Siedziałem obok blondyna delikatnie głaszcząc jego dłoń. Mimo iż ktoś z innej drużyny mógłby nas zobaczyć mało mnie to obchodzi. Ja tam się nie wstydzę moich uczuć. Bo czego tu się wstydzić? Kocham go i to jest dla mnie najważniejsze,a to co powiedzą inni nie ma dla mnie znaczenia.
-Kuroo... to nie może tak być...- powiedział w pewnym momencie siedzący obok mnie chłopak. Spojrzałem na niego chcąc się czegoś dowiedzieć. Niestety jego twarz nie dawała mi żadnych wskazówek.
-Co masz na myśli Skarbie?- zapytałem spoglądając na wyższego chłopaka. Ten jednak tylko patrzył na rozgwiażdzone niebo.
-Mieszkamy w innych Prefekturach, na pewno też nie damy rady się wiecznie ukrywać... to nie ma sensu...- W głosie Tsukishimy słyszałem strach i niepewność. A więc to go tak martwi.
-Tsukki...kocham Cię i jak dla mnie to liczy się najbardziej...- powiedziałem głaszcząc go po plecach.- Wszystko będzie dobrze...zobaczysz...
-Nie! Nie będzie dobrze...Ludzie nas nie zaakceptują!- słowa chłopaka bardzo mnie zdziwiły. Czyli nawet on się martwi opiniom innych.
-Skarbie...Nie martw się tym...wszystko się ułoży... Wiem że teraz wydaje Ci się to niemożliwe, ale niedługo będzie lepiej...-Chwyciłem w swoje dłonie, drobne łapki blondyna.
-Ty nic nie rozumiesz...mój brat... ojciec są homofobami... to nie może się dobrze skończyć...- słowa chłopaka bardzo mnie zaskoczyły. Nigdy nie mówił mi o swojej rodzinie.
-Chyba rozumiem...Obawiasz się że będzie się wściekać? - zapytałem patrzącna blondyna.
- Tak...- mocno przytuliłem Kei'a chcąc go pocieszyć. Z pewnością jest mu ciężko. Delikatnie zdjąłem mu z nosa okulary po czym otarłem łzy które spływały mu po policzkach.
-Spokojnie Kei... jestem przy Tobie... wszystko się ułoży... zobaczysz... w razie czego zawsze możesz na mnie liczyć...- odparłem po czym go pocałowałem. Blondyn oddał pocałunek i trwaliśmy tak.
-TSUKISHIMA!? KUROO!?- Był to głos kapitana Karasuno. Szybko odkleiliśmy się od siebie jednak było już za późno. Daichi nas widział. Był wściekły.

POV. DAICHI

Patrzyłem na nich wkurzony. O tym że Kuroo nie ma żadnych skrupułów wiem od dawna, ale nie sądziłem że będzie próbował wciągnąć w to Tsukishime. Przecież to jeszcze dzieciak! Wiem że Tetsurou jest Niewyżyty, ale bez przesady! A Tsukishima wydawał mi się bardziej odpowiedzialny. Widocznie się myliłem.

Już po chwili zostałem sam z kapitanem Nekomy. Czekała mnie z nim poważna rozmowa.

-Co ty odwalasz Kuroo?-zapytałem podchodząc do czarnowłosego.- czy Ciebie całkowicie pojebało!? Tsukishima to jeszcze dzieciak!- mówiłem szybko, na jednym oddechu. Nie mogłem zrozumieć jak Kuroo może być tak nieodpowiedzialny.
-Ty nic nie rozumiesz, Daichi...- Nie no ja go zatłuke.
-Nie tłumacz się. Po prostu nie zbliżaj się do niego.- powiedziałem po czym wróciłem do ośrodka. Czekała mnie jeszcze rozmowa z Tsukishimą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro