Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

^25^

-Ałaa-zająknęłaś i złapałaś ją zanim spadła na podłogę-co ty, co ty...

-Ubierz się-powiedział Sebastian-a co z twoim instynktem demona? Powinnaś wiedzieć że stoję kilka metrów za tobą i czymś rzucam.

-Najwyrażniej mi się wyłączył-zakpiłaś i zarzuciłaś na siebie dostane ubranie.

-Czyli byłaś rozkojarzona, tak? Nie uważasz i potem jesteś taką niezdarą-przyłożył rękę do twarzy.

-Dość, dość-skrzyżowałaś ramiona.

-Jako twój brat po prostu się o ciebie troszczę-przyznał.

-I bardzo to sobie cenię-wytknełaś mu język-mógłbyś przynieść mi szmatkę? Trochę się tu nalało.

-Sam to zrobie, ty już idz- oświadczył wypchną cię za drzwi.

-Dziękuje braciszku-odpowiedziałaś. To co teraz porobisz? Może Lizzy poprawił się humor jeżeli zabierzesz ją z Cielem na lunch nad jeziorem? Tak, czemu nie.W kilkanaście minut upiekłaś czekoladowe muffiny i zrobiłaś herbatę.Woń babeczek rozprzestrzeniła się po całej kuchni, to był taki smakowity zapach....A do tego wyglądały przeuroczo. Bardzo się postarałaś,chciałaś żeby panienka poczuła się lepiej.Nie czułaś do niej urazy. Naszykowałaś wiklinowy kosz piknikowy, włożyłaś tam bawełniany koc i przysmaki.Kiedy myłaś ręce zostawiłaś go na blacie,a gdy chciałaś do niego wrócić, Sebastian stał przy nim,jedną dłonią w środku.

-Zostaw bo po łapach!-zbulwersowałaś się.

-Jedną?-zapytał.

-Haha, jedną-zachichotałaś, a on wziął kęs.

-Dobre...Naprawdę utalentowana się zrobiłaś,jeśli chodzi o kuchnię- stwierdził.

-To w końcu mam talent,czy jestem niezdarą?-zauważyłaś zlośliwie.

-Wiele w sobie łączysz-łakomie zjadł resztę twojego wysiłku,pomachał do ciebie i wyszedł. To zabawne, zgłodniał ostatnio. A wcześniej opowiadał ci, że zabijał widelcami.Zaśmiałaś się i poszłaś do Ciela, chciałaś uzyskać jego zgodę. Grzecznie uprzedziłaś swoje wejście pukaniem i otworzyłaś drzwi do jego gabinetu.

-Witaj paniczu-pokłoniłaś się.

-Dzień dobry [T.I]- odpowiedział przeglądając papiery.

-Przygotowałam dla ciebie i Lizzy piknik...-nie dokończyłaś.

-Nie - przerwał ci.

-A-ale

-Mam dość tych swatek- zirytował się-poza tym, nie muszę robić tego co mi każesz, jesteś tylko służbą.

-Ciel...Ja ci nic nie każe!-zmarszczyłaś brwi-wczoraj mówiłeś że mnie lubisz, a teraz jestem tylko służbą, tak ? To wiec co? Wal się. To tyle, dziękuje- wybiegłaś zdenerwowana z pokoju.

Miło cię potraktował.....A sarkazm z tego zdania wręcz się wylewa.Weszłaś na dach, żeby się trochę uspokoić, chciało ci się płakać. Kilka samotnych łez skapneło na twoje buty. Oparłaś głowę na dłoniach i patrzyłaś w dal. Byłaś pogrążona w myślach. Naprawdę cię to zabolało. Jego słowa wkuły się w twój umysł.

-Uaa!-jęknełaś. Ktoś złapał cię w pasie i pociągnął. Zanim się zorientowałaś, byłaś kilkadziesiąt metrów od rezydencji, a tajemnicza istota rzuciła tobą o drzewo i spojrzała kpiąco na twoją osobę.

-Kim ty jesteś?-podniosłaś głos, na niebieskie oczy wstąpił czerwony poblask.

CDN.

...........................................................................................................................................

(380 słów) Do zobaczenia całuski<3 <3 <3

O chciałam was powiadomić że to przedostatnia część.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Żartuje to nie jest przedostatnia część. :) :) Jeszcze tego nie zrobię ale niedługo tak.












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro