^20^
- Elizabeth? W porządku? - zapytałaś troską.
- Jak może być porządku, kiedy on znów mnie odrzucił?!- krzyczała ze łzami w oczach.
- Jeszcze nam się uda, zobaczysz!- powiedziałaś pewnie.
- To chyba niemożliwe- spojrzała w ziemie i otarła łzy.
- Nie wątp we mnie, w końcu jestem demonem i moim zadaniem jest spełnić twoje życzenie- pokłoniłaś się.
-Dobrze że chociaż ty myślisz pozytywnie-dziewczyna skierowała się w stronę jeziorka- nie przychodz do mnie chcę zostać sama.
-Oczywiście-odpowiedziałaś szybko i zaczełaś sprzątać wszystko po tej niefortunnej kolacji.Było ci szkoda Lizzy, ma złamane serce, ale nie można zmusić Ciela aby ją kochał.Kiedy pozmywałaś zostawiłaś naczynia na suszarce i wyszłaś na balkon.Gwiazdy mieniły się na czarnym tle. Oparłaś się o balustradę i patrzyłaś w nie oczarowana. Nagle ktoś złapał cię za ramię. Odskoczyłaś spłoszona.
-Nie strasz, debilu!!- spojrzałaś rozjuszonego na brata.
-Chciałem cię przeprosić-patrzył w inną stronę- wybaczysz mi?
-Hmpf-prychnełaś - to do ciebie nie podobne, ale wiesz...wybaczam-przytuliłaś go lekko i spojrzałaś na jego twarz, uśmiechał się.Odkleiłaś się od niego i znowu wróciłaś do oglądania nocnego nieba.
-Pooglądaj je ze mną,jak kiedyś-powiedziałaś nieśmiało. On przystanął obok ciebie i również skierował wzrok w górę. Rozmawialiście dopóki spokój nie został wam przerwany.
-[T.I], chodz do mojego gabinetu- rzucił Ciel stojąc w progu okna balkonowego z tą swoją twarzą bez wyrazu.
-Dobrze paniczu-szłaś za nim w ciszy, korytarze oświetlał blask świec. Otworzył drzwi i pozwolił ci wejść pierwszej. Stanełaś przed jego burkiem, a on usiadł wygodnie w swoim skórzanym fotelu i oparł głowe na złożonych dłoniach.
-Co chciałeś mi powiedzieć?-dygnęłaś lekko,jak nakazywała etykieta. Stałaś się trochę jakby...Posłuszniejsza?
-Chodzi o dzisiejszą kolację-uśmiechnął się - doceniam twoje starania, ale są bezskuteczne, już nic nie czuje do Lizzy i tak pozostanie.
-Ja postaram się to zmienić-przyłożyłaś pięść do serca.
-W końcu stracisz zapał-zakpił z ciebie.
-Ale ty się przełamiesz i pokażesz swoje uczucia do Elizabeth - odwróciłaś wzrok i przestąpiłaś z nogi na nogę.
-Wątpliwe twe nadzieje [T.I]- wredota ja ich mało.
-Dobranoc- nie miałaś już ochoty z nim rozmawiać, więc po prostu wyszłaś z pokoju. Wszyscy zwątpili,ale ty się nie poddasz!Byłaś już w swoim pokoju i leżałaś na łóżku rozmyślając czy faktycznie dasz rade. Przez te wszystkie dni robiłaś co mogłaś żeby połączyć tą dwójke , a dziś dodatkowo Ciel utwierdził cię w przekonaniu że nic z tego.Nie zrobisz nic na siłę.Przykryłaś się pościelą i odpłynełaś w głęboki sen.
CDN.
.....................................................................................................
(372 słów) Do zobaczenia całuski <3<3<3<3<3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro