Część 55 Jestem Edward....
Rachel przez całą podróż na przemian płakała i patrzyła się w okno. Przez te dwa tygodnie wymykała się. Domyślam się, że za tym stał jakiś chłopak, ale gdy tylko o to spytaliśmy Rachel wykręcała się od odpowiedzi.
-Ri słońce już wszystko w porządku? - spytał ją ojciec, ale dziewczyna go zignorowała.
-Rachel co się dzieje?- spytałem siostrzenice.
-Świat się wali, nie widzicie?- spytała się nie odrywając noska od szyby. - Słońce chyba nie świeci już tak jasno, a kwiaty też inaczej pachną. Jedzenie ma gorzki smak...- mówiła powoli i wyraźnie.
Wymieniliśmy z Somą porozumiewawcze spojrzenia. Nie lubię swojego szwagra, ale on zawsze potrafił pocieszyć Rachel. Teraz nawet on jest bezradny.
-Tego kwiatu to pół światu. - powiedziałem próbując pocieszyć siostrzenice.
Czyżby pierwszy raz miała złamane serce?
-Wiecie, że on dzisiaj się zaręcza?- zaśmiała się smutno.- Ironia.
-Ri masz dopiero 14 lat. Zobaczysz jeszcze nie raz się zakochasz.- mówiłem.
- Zapomniałeś wujku o czymś? Na przykład o tym, że dzisiaj sie zaręczam?- spytała mnie takim glosem,że serce mi się kajało.- Miał ładne oczy. Od razu się w nich zakochałam. To już i tak nie ma znaczenia...-mówiła sama do siebie.
CDN...
....................................................
(179 słów) Do zobaczenia całuski <3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro