Część 8 Jestem Miki...
Biegłem tak szybko jak tylko mi się udało.Nic nie widziałem przez łzy cisnące mi się do oczu. Zostawiłem ją...Zostawiłem Wiki. Co ja zrobiłem!?! Dotarłem do wielkiego dębu w samym środku lasu. Odparłem się o niego plecami i ukryłem twarz w dłoniach. Musze po nią wrócić! Zawsze mnie chroniła, a ja ją zostawiłem. Jestem tchórzem!! Powoli wstałem i wytarłem wierzchem dłoni ostatnie łzy spływające mi po policzkach.
-Hej młody, gdzie twoja siostrzyczka? Stęskniłem się za nią-usłyszałem głos Gala. Wyprostowałem się i zmierzyłem go najgroźniejszym spojrzeniem jakie miałem. Chłopak zaśmiał się. Wyjąłem z buta nóż, który zostałem od Wiktorii. Miałem go użyć tylko jeśli ktoś będzie chciał zrobić mi krzywdę.
-Uuu schowaj to bo się skaleczysz. Wiktoria pozwala Ci dotykać takich niebezpiecznych rzeczy?-spytał chłopak z drwiną w głosie.
-Zdziwiłbyś się co ona potrafi zrobić - odpowiedziałem wściekły za to, jak potraktował kiedyś Wiki- Zbliż się jeszcze krok to pożałujesz- ostrzegłem.
-Już się boje-zaśmiał się.
CDN.
........................................................
(149 słów) Do zobaczenia Całuski <3<3<3<3
Może zrobię maraton jutro Kuroshitsuji - Fortepian.
Jak chcecie to ma być nad tym rozdziałem 6 gwiazdek do jutra okej?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro