Część 70 Jestem Miki..., Jestem Ciel...
-ON jest moim narzeczonym? - spytała dziewczyna, a wszyscy kiwnęli głowami.
-Zanim za niego wyjdziesz poznasz go i....-zaczął blond włosy, ale Ri wskoczyła mi w ramiona śmiejąc się głośno, a ja oczywiście wykorzystałem sytuacje i ją pocałowałem. Rodzice Ri zrobili się czerwoni, jej wujek zemdlał, a moja kochana siostrzyczka zgłupiała, bo zaczęła klaskać w dłonie i robić rozmarzone oczka...
-Pocałował ją...-mruknął ojciec mojej ukochanej wciągając szwagra do rezydencji.
-Sami go podpuszczaliście!- krzyknęła jego żona wchodząc za nimi, cała zarumieniona.
Jedyną osobą, która wcale sie nie krępowała była Wiki. Głupia stała i patrzyła się na nas z nie skrywanym uwielbieniem. Nagle zza moich pleców dobiegł głos.
-No, no widzę, że się nie krępujecie. - Ciel wtrącił swoje trzy grosze.
Odsunąłem się od Ri i posłałem mu tryumfalny uśmiech. Ja mam przy sobie dziewczyne, którą kocham. On nie. Moja siostra pojawiła się tuż obok Ciela z żądzą mordu w oczach.
-Miałeś im nie przeszkadzać! I nie leźć za mną!!- krzyknęła i rzuciła się na demona, który z delikatnym uśmiechem zaczął jej uciekać. Po chwili oboje znikli w rezydencji.
-Twoja siostra jest zabawna. - powiedziała Ri po chwili niezręcznej ciszy.
-Ri czy wyjdziesz za mnie?- spytałem czując jak pieką mnie policzki.
-Głuptas! - krzyknęła i klepnęła mnie w ramię. - Najpierw mnie złap!
Zanim się zorientowałem, biegałem po całym ogrodzie próbując złapać złotowłosą.
Wracamy do naszego Ciela.
Nie wiesze, że dałem się w to wplątać...
-Mieszaj! - brunetka warknęła na mnie nadal z żadzą mordu wypisaną na twarzy.
- Przecież mieszam! - oburzyłem się mocniej ubijając bitą śmietanę.
Nagle trochę wyskoczyło z miski i wylądowało na moim policzku. Zakląłem pod nosem zirytowany, a dziewczyna spojrzała na mnie i cała jej złość w jednej chwili wyparowała. Palcem zebrała mi śnieżkę z policzka i włożyła ją do ust. Odwaliło jej, albo...
-Zakochałaś się we mnie? - spytałem ze złośliwym uśmieszkiem.
-Całkiem niezła- powiedziała patrząc na śmietanę w misce. - Aż szkoda marnować, ale..-nim zdążyłem coś zrobić zabrała mi naczynie i wsadziła mi na głowę. Słodka piana spływała mi po twarzy i lądowała na podłodze. - Ale, zrobisz nową, bo ta się wylała..- powiedziała śmiejąc się.
-Zabiję Cię!!- warknąłem zdejmując z głowy naczynie i rzucając je na podłogę.
-Oj nie wątpię, ale najpierw pozmywasz podłogę. - zaśmiała się. I to ja w tym pomieszczeniu jestem podobno demonem.
CDN..
.......................................
(376 słów) Do zobaczenia całuski <3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro