Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 63 Jestem Ciel....

Postanowiłem jednak czuwać. Rzadko się zdarza aby Miki powiedział coś do mnie nie odgrażając się. Ciekawe czy z Wiktorią wszystko porządku. Na pewno nic jej nie jest...Może to sprawdzę? Nie! Niby po co? Prychnąłem pod nosem obserwując lasek otaczający rezydencję.

-Paniczu czy coś się stało?- usłyszałem głos Sebastiana i niemal podskoczyłem.

Przez myśl o tej głupiej dziewczynie nie usłyszałem jak się zbliżył. Chol*ra.

-Nie, wracaj do środka.- wydałem mu rozkaz, a on posłuchał.

W końcu nie miał wyboru. Tak działa pakt. Wytężyłem wzrok i zobaczyłem jakiś ruch głebiej w lesie. Błyskawicznie znalazłem się kilka metrów od tego czegoś. Spojrzałem w pogłębiający się mrok. Miałem już wracać lecz usłyszałem cichy wyskoki śmiech.

-Wyobraź to sobie...Sama....Zostawi ją....Już prawię ją mieliśmy...- wysoki głos sprawiał, że włosy jeżyły mi się na karku. - Czułam jej strach...- coś się zaśmiało lecz dużo głośniej niż przedtem.

-Dawno nie czułem takiej krwi. - mimo iż ten głos nie był taki wysoki jak poprzedni przerażał niewyobrażalnie bardziej. Zacząłem wodzić wzrokiem w poszukiwaniu posiadaczy głosów lecz nie zauważyłem zupełnie nikogo. Tak jakby nie mógł ich zobaczyć, a oni nie zdawali sobie sprawy z mojej obecności. - Sapphirowie bez wątpienia nie wygineli.- zaśmiał się głęboki hipnotyzujący głos. Usłyszałem nieprzyjemne mlaśniecie.- Chcę dziewczynę. CHCĘ ją.

Wzdłuż kręgosłupa przebiegł mi zimny dreszcz. Zacząłem gorączkowo przeszukiwać tą część lasu. Muszę ich znaleźć.

-Co z chłopczykiem? - spytał piskliwy, wyskoki głos możliwe należący do kobiety. - Mogę go?

-Ma ludzką krew. - powiedział przypuszczalnie mężczyzna z dawką obrzydzenia.- Poczekamy co mu się urodzi...Ale dziewczynka tym razem...Będę ją miał. - zaśmiał się. - Szafir często się obraca, ale jedno jest pewne. Jej wiedza będzie moja...

Oni chcą Wiktorię?

-Wykorzystamy chłopaczka?- spytała prawdopodobnie kobieta.

Ten drugi zaśmiał się głośno z wyraźnym politowaniem dla osoby pytającej.

-Zabezpieczyła go.- znów się zaśmiał, a ja rozejrzałem lecz nadal nic nie zobaczyłem.-Widziałem, że ona będzie najlepsza.

-To czemu nie zabezpieczyła i siebie? Jak to w ogóle możliwe?

Zapadła długa cisza.

-Musiała przekonać się na własnej skórze już po fakcie. Jemu nie pozwalała zabijać.- głos wyraźnie spoważniał.- Sama polowała.- nagle znów się zaśmiał. - Jest na tacy i ona to wie!

Zacisnąłem zeby i wskoczyłem na drzewo, aby mieć lepszy widok. Czyżby nie mógł ich zauważyć? Czym są te istoty, że nie mogę ich zobaczyć?

-Jej ojciec nie dał się oszukać co jeśli i ona...- usłyszałem pogardliwe prychnąłem.

-CHCĘ ją, Agadama. Nie..ja jej PRAGNĘ. Od zawszę...

Nie wytrzymałem. Nie wiem dlaczego, ale wściekłem się. Jestem bezsilny, a tuż obok mnie chcę zniszczyć mój kontrakt!

-WYŁAZIĆ!- wrzasnąłem, a głosy umilkły.- JUŻ!!!

Odpowiedziała mi cisza co rozjuszyło mnie jeszcze bardziej. Zamilkłem. Poczekam może jeszcze raz się odezwą. Miałem rację po godzinie może dwóch kilka kilometrów dalej znów usłyszałem te same parszywe głosy.

-Sprzedała duszę?- spytała kobieta, a ja postanowiłem sie tylko przysłuchiwać.

Nie tkną Wiktorii. Zadbam o to.

-Gdyby to zrobiła...- głos zawiesił się na dłuższą chwilę.- Sama stała by się demonem. Nie mogła zawszeć umowy, ponieważ jest kobietą. Od tego młodzika czuję duszę, więc nie wiem skąd tu wziął się demon. Może ocalał z rzezi i przylazł ją zabić.

-Czujesz?- spytał piskliwy głos.

Nagle głosy ucichły czekałem kilka godzin lecz słyszałem tylko pohukiwanie sowy i szum wiatru. Powoli docierał do mnie sens rozmowy tych stworzeń.

Chcą Wiktorię. Bardzo ją chcą.

CDN..

.....................................

(538 słów) Do zobaczenia całuski <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro