Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 57 Jestem Edward....

Po piętnastu minutach Soma oraz Rachel byli już w pokojach gościnnych, a ja z młodą damą spacerowaliśmy po jej ogrodzie. Wydawała się niezwykle zamyślona.

-Powinna Lady poprosić swojego brata. Chciałbym zamienić z nim kilka słów.- poprosiłem grzecznie nie spodziewając się odmowy.

-Mojego brata nie ma na terenie rezydencji i nie wróci aż do balu.- powiedziała lekko sfrustrowana.

Zupełny brak manier. Jej brat zaręcza się już jutro, a ona puszcza go nie wiadomo gdzie. Widać, że przez te lata nie wychowywała się jak dama tylko wieśniaczka.

-Mimo to nalegam na rozmowę z nim.

-Mówie, że go nie ma.- powiedziała i spojrzała na mnie ostro.

Zdziwiłem się. Skąd takie spojrzenie przecież ja zachowuje się przyzwoicie.

-To niegrzecznie wpatrywać się w gościa takim wzrokiem.- zwróciłem dziewczynie uwagę.

-Doprawdy? A czy patrzenie na kogoś z góry jest kulturalne? - spytała dziewczyna dalej się we mnie wpatrując.

To kiepski żart?

-Nie traktuje panienki z góry.- powiedziałem spokojnie.

-Nuta wyższości w twoim głosie i luźne podejście do mojego zdania mówiąc coś z goła innego.- powiedziała poważnym tonem, a ja nie posiadałem się z zdziwienia. Wychwyciła tak niewielkie niuanse? Czy to możliwe, że od samego początku mnie sprawdzała? Tylko po co miałaby to robić. W końcu jestem tylko wujem przyszłej narzeczonej jej brata. Czyżby o czymś nie wiedział? Czyżby martwiła sie o brata? W jej fioletowych oczach ostatnie promienie załamywały się pokazując ich głębie.

-Zapytam wprost. Zależy Ci na bracie?- spytałem mierząc ją surowym spojrzeniem.

- Nie muszę odpowiadać na żadne twoje pytanie, ale zrobie to. Teraz zależy mi tylko na nim i zniszcze każdego kto mu zagrozi. Nawet samą królową.- powiedziała zimnym, obcym głosem.

-Myślałem, że twój ród jest wierny królowej.- powiedziałem nie spuszczając wzroku z dziewczęcia. Uśmiechnęła się lekko.

-Moi rodzice byli jej wierni, mój starszy brat był jej wierny. Nie żyją. Prawda jest taka, że ja i Miki otarliśmy sie o śmierć. W moich oczach rodzina królewska jest martwa.- powiedziała to pustym głosem patrząc mi głęboko w oczy. Jej spojrzenie niemal wwiercało sie w moją duszę. Straszna..

-Niech mi Pan wybaczy.- powiedziała odwracając wzrok i spoglądając na kwiaty koloru krwi.

Przyjrzałem się dziewczynie jeszcze uważnie. Momentalnie zmieniła podejście. Teraz nie wygląda jak wyrachowana dama z sercem z kamienia, a nieszcześliwa dziewczyna z masą problemów przytłaczających ją ze wszystkich stron. Brunetka powoli ruszyła do przodu.

-To przed chwilą to był na pokaz czy jesteś taka na co dzień?- spytałem idąc w jej ślady.

-Nie wiem.- powiedziała uśmiechajac się smętnie i patrząc w czarniejące niebo.- Szczerze mówiąc nie chciałam, aby doszło do tych zaręczyn.- zawiesiła głos z zadrżała zapewne z powodu zimnego wiatru.- Czasami przerażam samą siebie swoimi knowaniami jednak tym razem udało mi się zrobić coś dobrego.- powiedziała spoglądając na mnie kątem oka.

-Kobiety są znane ze swoich intryg.- mruknąłem i uśmiechnąłem się lekko.

Chociażby moja żona wiecznie knująca jakby wyciągnąć mnie do znajomych.Spojrzałem na młodą kobiete i przez myśl przeleciał mi obraz jej żebrzącej na rogu ulicy. Wzdrygnąłem się. Ona mogłaby być moją córką.

-Wrócimy do...- Lady Wiktoria zawiesiła głos z chłodem wypowiedziała ostatnie słowo.- ....interesów.

Skinąłem głową.Niedobrze zaczynam ją lubić...

CDN...

...................................................

(489 słów) Do zobaczenia całuski <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro