Część 52 Jestem Rachel...
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę tafli. Gdy do niej dotarłam okazało się, że jednak ktoś jeszcze zna to miejsce. Najciszej jak tylko potrafiłam podeszłam bliżej i przyjrzałam się nieznajomemu. Okazał sie nim brązowo włosy chłopak o....fioletowych oczach. Otworzyłam szerzej oczy. Piękny...Boże!! O czym ja myślę? Przecież wychodzę za mąż! Chłopak wpatrywał się w niezmąconą taflę wody pustym wzrokiem. Ciekawie dlaczego jest smutny. Nagle jakaś gałązka chrupnęła pod moją nogą.Upss.
-Kto tam jest?- spytał chłopak, a ja instynktownie schowałam się za drzewem.- Wiki?
Wstrzymałam oddech. Kim jest Wiki? To jego narzeczona, a może żona? Chłopak ruszył w moją stronę, a ja zamknęłam oczy modląc się aby mnie nie znalazł. Nagle odgłos kroków ustał. Otworzyłam oczy. Brunet stał dwa kroki ode mnie.
-Zgubiłaś się?- spytał, a jego głos był ciepły i serdeczny. Zaprzeczyłam.
-To co tutaj robisz? Takie miejsca mogą być niebezpieczne. -powiedział i uśmiechnął się, ale w cale nie był szczęśliwy. To smutny uśmiech.
-Myślałam,że nikt poza mną tutaj nie przychodzi.- próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
-Rozumiem czyli chciałaś pobyć sama.- powiedział chłopak odwracając się do mnie plecami.- Mam Cię tutaj zostawić?- spytał oglądając się przez ramię.
-Nie...- wypaliłam zanim pomyślałam.
Czemu ja zawsze mam pecha?
CDN...
........................................................
(193 słów ) Wiem krótki rozdział. Do zobaczenia całuski <3<3<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro