I rozdział
Promienie słońca przebijały się przez żaluzje,budząc mnie z pięknego snu .
-Nigdy nie zrozumiem ludzi uwielbiających słoneczne dni-mruknęłam pod nosem spoglądając na budzik wskazujący 6:33.
Wygramoliłam się z łóżka ,poczołgałam do szafy,wyjęłam mundurek składający się z białej koszuli z czerwoną wstążką ,spódniczki w kratkę tego samego koloru i czarny sweter, a następnie udałam się do łazienki .
Wchodząc do kuchni zobaczyłam karteczkę na blacie
"Musieliśmy wcześniej wyjechać, bento masz w lodówce.
Kochamy Cię mama i tata"
Prychnęłam i wrzuciłam wiadomość do kosza.Rodzice co chwila wyjeżdżają na delegacje ,teraz jechali do Hiszpanii,ale niezbyt mnie to obchodzi,mogą nawet na Marsa pojechać.
Postanowiłam przygotować gofry i sok pomarańczowy, kiedy skończyłam zegar wskazywał na to,że powinnam wyjść 15 minut temu.
TIME SKIP~
-Cholera spóźnię się pierwszego dnia szkoły, brawo Shiro!-powiedziałam do siebie szukając klasy.Lekcje trwały od 5 minut,a ja błąkałam się po szkole jak typowa ofiara losu.
Jaka była moja radość kiedy ujrzałam tabliczkę z napisem 1-C,wzięłam wdech i otworzyłam drzwi.
Kilkanaście par oczu skierowało w moją stronę.
-A panienka to?-spytał nauczyciel
-Umeki Shiro,przepraszam za spóźnienie!
Mężczyzna zmarszczył brwi i po chwili zastanowienia wskazał mi miejsce przy oknie. Usiadłam w ławce przy okazji hałasując odsuwanym krzesłem co nie spodobało się zielonowłosemu okularnikowi przede mną
-Mogłabyś ciszej,nanodayo? -odwrócił się ze zdenerwowania
-Niech się zastanowię...nie, nanodayo- przedrzeźniłam jego ostatni wyraz
Przewrócił oczami i "niechcący" szturchnął mój piórnik,który chwilę później znalazł się na podłodze wraz z całą jego zawartością.
-Co zrobiłeś glonie?!-wkurzyłam się -Teraz to zbieraj!
-Niech się zastanowię...nie,nanodayo
Jego wredny uśmieszek doprowadził mnie do szału i już miałam mu przywalić kiedy usłyszałem odchrząknięcie nauczyciela za sobą
-Panno Umeki, Midorima zapraszam do dyrektora.
Pieprzony glon, przez niego pierwszego dnia jestem na dywaniku u dyrektora,jak tylko wyjdziemy oderwę mu łeb.
Dobra nie wytrzymałam i dodałam teraz
(> -<)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro