Posłowie
Jeśli zakończenie Cię zaskoczyło... to dobrze :). Nic nie jest do końca takim, jakim się wydaje. Ani teraz, ani w kolejnym tomie.
Czy lubicie Xandra? A może nie lubiliście go nigdy?
Chłopak przeniósł trochę ciężkiego życia na karku, bo niełatwo żyje się w otoczeniu kogoś takiego jak Terrence Blevins — I o tym przekonacie się w drugim tomie, który wciąż jest pisany.
Poznacie w nim też jedna z moich ulubionych postaci, która trzy razu zmieniała już imię... Najpierw jej inicjałem w imieniu było „I", potem „A", jeszcze później „E". Ta postać jednak usilnie stara się wrócić, do swojego pierwotnego imienia. Już nie mogę się doczekać aż ja poznacie.
W drugim tomie, wrócą też oczywiście znane już postacie, jednak mam nadzieję, że te wątki Was zaskoczą. ❤️
Zamieszczam krótki fragment drugiego tomu, mam nadzieję, że zachęci Was do śledzenia, dalszych przygód Daggie Moore.
Zapraszam!
„Kurczę zapieczone w pikanterii doznań"
— Jesteś zmęczona?
— Tak — przyznaję z ulgą. Wstaję zamaszystym ruchem i otrzepuję spodnie. — Mam w lodówce sporo kremowej zupy z pomidorów i marchewki. Zawieziemy strażakom. Właściwie, może nawet zdążę upiec ciasteczka, bo mam również poporcjowane ciasto... Potrzebuję jedynie czasu na nagrzanie piekarnika i upieczenie ich... Ronald?
— Skoro jesteś tylko zmęczona — sapie, ściągając ciężki worek i niewygodnie zarzuca go na plecy. — Możemy zrobić jeszcze krótkie ćwiczenie.
— Jakie?
— A takie wolne. Poturlasz sobie worek po piasku na ochłonięcie.
O, Chryste! Staram się nie jęknąć, bo naprawdę doceniam fakt, że Ronald, jeden z pracowników od zadań specjalnych, zatrudnionych u Fletchera, poświęca swój czas i uwagę, aby wyszkolić mnie w podstawowej samoobronie, ale... Dlaczego jest to tak wycieńczające? Uważam, że mój organizm powinien kojarzyć te ćwiczenia z czymś przyjemnym, żeby reagować z lubością na każdy nowy ruch, a nie zmęczeniem.
— Ronald? — pytam, drepcząc koło niego, gdy schodzimy w dół plaży. Świetnie, facet dołoży mi jeszcze tak zwaną „pod górkę" jakbym tych miała niewystarczająco w swoim życiu.
— No?
— Dlaczego muszę ćwiczyć turlanie worka bokserskiego, który waży czterdzieści pięć kilogramów?
— Bo to ćwiczy mięśnie i samodyscyplinę. Poza tym — przerzuca ciężar worka na swoje wielkie barki i teraz trzyma go poziomo do swojego ciała — nigdy nie wiesz, kiedy będziesz potrzebowała przenieść jakieś zwłoki. Zobaczysz, to ci się kiedyś przyda.
Parskam śmiechem na niedorzeczność tego stwierdzenia.
— Mnie też było do śmiechu, dokąd nie zrozumiałem ile brudu kryją czerwone dywany Hollywood.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro