Wirus
Po godzinie wirus był gotowy.
- Masz. Tylko jedna rzecz gdy go wypuścisz wszystkie światy równoległe się skasują, niezostanie nic prócz naszego świata. – rzek Artur
- Dobra, robimy tak, ty będziesz grzeczny a ja tepne ciebie i do mojego świata. Pasi ci to?
- Nie będę narzekał.
- Złap mnie za rękę. – nakazała Mei ling
Chłopak posłusznie wykonał rozkaz i już po chwili byli na Ziemi.
- Dobra a teraz idź mi stąd.
- Ok.
Mei ling wróciła do gry, wyszła z celi.
- I co? – spytali chórem
- Mam dobrą i złą wiadomość, dobra jest taka, że mam wirusa...
- To świetnie! – wrzasnęła Klaudia
- A zła, że żeby świat przeżył wirtualna rzeczywistość musi zniknąć. – dziewczyna powiedziała to ze smutkiem w głosie, bliska płaczu
- To znaczy, że z nią my też... zginiemy? – spytał Po
- Obawiam się, że tak.
Tai lung położył Mei rękę na ramieniu.
- My nigdy nie istnieliśmy w rzeczywistości, jesteśmy wytworami tylko czyjejś wyobraźni, ale bardzo się cieszymy, że mogliśmy poznać kogoś takiego jak ty, powinnaś ratować swój świat, bo tam jest twoje miejsce, tam twoje życie, tam... rzeczywistość. – powiedział to również ze smutkiem
- Dołączam się do Tai lunga, nie należysz do świata fantazji, jak my, ratuj życie swoich bliskich, zostań super bohaterką, tak jak ten na filmie co nam go pokazywałaś. – ciągnęła Tygrysica
- Dziękuje wam za wszystko co dla mnie zrobiliście, za chwile wesoła jak i te smutne i wiedzcie, że nigdy was nie zapomnę.
Wszyscy się przytulili i pożegnali najprawdopodobniej już na zawsze.
- Klaudia złap mnie za rękę.
Dziewczyna zrobiła to o co Mei ją prosiła i chwile potem już były w pokoju klona. Kaja (skoro już raczej nie wróci do swojego świata, to wszystko będzie tak jak z przed wydarzeń, czyli Mei ling, to znowu Kaja) podłączyła komputer do sieci elektrycznej i puściła wirusa w obieg. Postacie powoli zaczęły znikać jedna po drugiej. Znowu zaświeciło słonce, a na niebie pojawiła się tęcza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro