Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 - "No dobrze, tylko uważaj na siebie"

Rankiem nie działo się nic nadzwyczajnego. Wstałam i po śniadaniu postanowiłam włączyć muzykę i zacząć sprzątać. Zaczęłam nucić piosenkę (w mediach) i po chwili tańczyć.

Lubię się wygłupiać przy sprzątaniu.

- Fajnie tańczysz - powiedział Jack.

Wzdrygłam się.

- Wystraszyłeś mnie! - powiedziałam nieco podniesionym tonem.

Ten jedynie się uśmiechnął.

- Wybacz, nie chciałem.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym Roześmiany stwierdził, że mi pomoże. W taki oto sposób tańczyliśmy do różnych piosenek. Na sprzątaniu domu minęło nam aż trzy godziny. Usiedliśmy zmęczeni na kanapie.

- Pójdę po jakieś picie - powiedział i ruszył w stronę kuchni.

- Mi też przynieś! - krzyknęłam, kiedy był już w kuchni.

Do sprzątnięcia zostały mi tylko śmieci. Wzięłam worek pełny odpadów i ruszyłam na zewnątrz. Było gorąco. Wyszłam przed patio i wrzuciłam śmieci do kontenera. Kiedy miałam wracać, omal zawału nie dostałam. Wpadłam wprost na jakąś postać, ale niestety nie wiem na jaką, ponieważ upadłam, a kiedy podniosłam wzrok, to nikogo nie było.

Może to Jack robi sobie żarty?

Wróciłam pędem do domu. Jack właśnie wychodził z kuchni z dwoma szklankami.

- Co ci się stało? Krew ci leci z nosa.

- To ty byłeś na patio? - zapytałam.

Jack spojrzał na mnie zaniepokojony.

- Byłem cały czas w kuchni, nie wiem o co chodzi. - powiedział.

Teraz to mam przysłowiowy zawał.

- Ah, okej. Nie ważne. To moje picie? - zapytałam i zanim zdążył odpowiedzieć, wzięłam szklankę pełną coli.

- Tak, to twoje. Kogo tam widziałaś? - zapytał.

Wypiłam całą zawartość szklanego naczynia, po czym zaczęłam się zastanawiać, czy mu powiedzieć.

- Nie myśl, że zwariowałam, ale... Wpadłam na kogoś, a gdy chciałam zobaczyć kto to, nikogo nie było. Nie wiem, czy to ja mam halucynacje, czy ktoś sobie ze mnie robi żarty, ale się trochę boję. - powiedziałam i się do niego przytuliłam.

- To nie możliwe... - powiedział jakby sam do siebie.

- Co jest niemożliwe? Ja nie zwariowałam... - powiedziałam.

- To mój znajomy. Pogadam z nim, żeby dał ci spokój. - powiedział.

Zerknęłam na niego.

- A co twój znajomy ode mnie by chciał? - zapytałam.

- Cóż, akurat on... Parę rzeczy, ale załatwię to. Nie martw się.

- Dobrze, dziękuję. - powiedziałam i go przytuliłam.

Na jego kostiumie pojawił się kolor niebieski.

- W sumie, poczekaj u siebie w pokoju. Najlepiej się gdzieś schowaj, a ja idę to załatwię. Dobrze? - zapytał i zerknął na mnie błagalnym wzrokiem.

- No dobrze, tylko uważaj na siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro