Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kto miliarderowi zabroni

Coś mi w tym shocie nie pykło 😅
Jakoś mi nie wyszedł... Ale i tak go publikuje bo... why not
~$$$~

-Kambe...- wycedził przez zęby Haru, gdy przeszedł przez kolejne wyważone drzwi, nad którymi wisiał przełamany na pół znak ewakuacyjny.

Prowizoryczny opatrunek, zawinięty wokół postrzelonego ramienia, przemoknął już krwią, która zaczęła spływać na pokrytą gruzami i pyłem z sufitu podłogę. Zacisnął palce mocniej w pobliżu rany i oparł się o ścianę.

Pomimo długiej kariery w policji nie spodziewał się, że zwykła akcja ratunkowa, która powinna zająć kilka chwil, a na którą natknął się dosłownie przejazdem, zakończy się wysadzeniem w powietrze połowy budynku ekskluzywnej restauracji.

Syknął, czując ból w nodze, a potem upadł na kolana. Nie zauważył pęknięcia w podłodze. Przeklął pod nosem, poczym uniósł głowę do góry, słysząc jak ktoś do niego podchodzi. Drżąca dłoń spoczeła na pistolecie, ukrytym za paskiem od spodni. Podniósł się na równe nogi i przysunął się do ściany.

Zza rogu wyszedł Daisuke Kambe. Jak zwykle twarz miał poważną, a włosy i garnitur czyste, jakby nie spadł na niego ani gram kurzu czy pyłu. Spojrzał na Haru, przejeżdżając wzrokiem po każdym skrawku jego ciała.

-Inspektorze Kato...

-Kambe...- Haru znów wycedził przez zęby i ostatkiem sił złapał mężczyznę za koszule tuż pod szyją.

Gdyby ręce nie odmawiały mu posłuszeństwa, podniósł by go kilka centymetrów w górę i znokautował. Daisuke powiódł wzrok najpierw na jego nogę, a potem na ramię, które było prawie w całości pokryte krwią, cały czas trzymając ten sam kamienny wyraz twarzy.

-To też załatwią twoje pieniądze?

Nogi ugięły się pod Haru, który oparł ze zmęczenia głowę na ramieniu Kambe i osunął się na ziemię. Daisuke szybko złapał go w pasie, chroniąc tym samym przed upadkiem, a drugą rękę podłożył pod jego głowę.

Przez chwilę wpatrywał się w nieprzytomną twarz Haru. W głowie przemknęła mu nawet myśl, że mógłby położyć go na zimnej podłodze i odejść, nie brudząc sobie garnituru krwią. Zagrożenie minęło wraz z przejściem do nienaruszonej części budynku, więc nie miałby go na sumieniu, a i tak służby bezpieczeństwa musiały by sprawdzić budynek.

Jednak widząc twarz Haru, pierwszy raz w jego towarzystwie nie pokrytą zmarszczkami od gniewu, przeniósł rękę pod jego kolana i uniósł na pannę młodą. Wyjście z budynku było obstawione przez radiowozy policji i karetki pogotowia.

Daisuke podszedł do swojego samochodu i otworzył drzwi. Posadził Haru na tylnym siedzeniu, sam siadając obok niego. Objął go ramieniem i pozwolił, by nieprzytomne ciało policjanta oparło się o jego ramię.

-Heusc, zawieź nas do rezydencji.

***

Haru otworzył oczy. Przez pierwszą chwilę przyglądał się różnym płaskorzeźbom umieszczonym na suficie pokrytym złotem, lecz szybko podniósł się do siadu, słysząc głos Daisuke.

-Obudziłeś się?

-Kambe...- zacisnął pięści lecz szybko poczuł ból w rękę, przez co rozluźnił mięśnie.- Gdzie ja jestem?

-W posiadłości rodziny Kambe.

-Nie mogłeś mnie zabrać do szpitala?

-Wydawało się to zbyt kłopotliwe.

Daisuke podszedł do łóżka, trzymając w dłoniach srebrną tacke, na której była naszykowana miska z parującą jeszcze zupą. Obok leżała srebrna łyżka i szklanka z gorącą herbatą.

Haru przyjrzał się całej jego postawie. Było w niej coś dziwnego. Już samo w sobie to, że przyniósł jedzenie, nie wyręczając się służbą, zapalało w umyśle Kato czerwoną lampkę.

Z obrażoną miną przejął tackę i postawił ją sobie na kolanach. W brzuchu mu zaburczało od samego zapachu potrawy. Chwycił więc za łyżke i nabrał na nią odrobinę zupy.

-Zostaniesz tutaj do czasu aż wyzdrowiejesz- powiedział Daisuke, opuszczając pomieszczenie.

Kato zaksztusił się i opluł zupą.

***

Ku zdziwieniu, albo i przerażeniu Haru, Daisuke posiadał swoją stanowczą i mroczną stronę. Może i odczucia były by inne, gdyby dowiedział się o niej przy przesłuchiwaniu świadków na komisariacie, a nie podczas próby wstania z łóżka.

To właśnie wtedy Kambe całą swoją siłą złapał Haru za ramiona i popchnął go na łóżko. Następnie rzucił krótkie "leż" i wyszedł z pokoju. Po kilku minutach wrócił z tacką, miską zupy i dwoma kieliszkami wina. Które ostatecznie sam wypił.

-Kiedy łaskawie będę mógł wrócić do swojego domu?- spytał kąśliwie Haru, zakładając ręce na piersi.

Daisuke, siedzący z jednym kieliszkiem na skraju łóżka, drugi stał na szafce nocnej, spojrzał na niego i dopił jednym łykiem resztę alkoholu.

-Mówiłem już, kiedy wyzdrowiejesz.

Daisuke podniósł się, zabrał tacę i wyszedł.

Haru rzucił w drzwi zapomnianą łyżką, a następnie położył głowę na poduszce i zasnął. Takie rozmowy zdarzały się najwięcej pięć razy dziennie i były jedyną formą kontaktu z bogatym gospodarzem. Nawet Suzue nie stała po jego stronie. Gdy prosił ją o pomoc, ta tylko się zaśmiała i zaczęła tłumaczyć jego dziwne zachowanie troską.

Po tej rozmowie miał więcej pytań niż odpowiedzi, ale już więcej nie poruszał tematu, czekając tylko aż dostanie zgodę na opuszczenie posiadłości.

W dodatku pilnował go Huesc, który zdawał Daisuke całodobowy raport, więc ucieczka nie wchodziła w grę.

Po jakimś czasie wszystko ułożyło się w logiczną całość.

Haru został więźniem miliardera psychopaty.

***

Po tygodniu Daisuke pozwolił Haru wstać z łóżka. Nie była to wielka zmiana, w dalszym ciągu ledwo mógł chodzić, lecz zawsze było to jakieś rozprostowanie nóg. Kato z całych sił starał się unikać mężczyzny, który mu tego zadania nie ułatwiał, prawie zawsze wyłaniając się zza rogu w najmniej przewidywanym momencie.

-...Daisuke-sama. Daisuke-sama? Daisuke-sama!

Kambe wzdrygnął się i spojrzał z obojętnością na stojącą obok niego Suzue. Kobieta pochylała się nad nim z plikiem kartek w rękach.

-O co chodzi?

-Według mnie to trochę przesada...

Daisuke odwrócił wzrok na ekran, na którym znajdowały się obrazy z kamer w całej rezydencji. Najbardziej interesowała go ta z salonu, gdzie w tamtej chwili znajdował się Haru.

Mężczyzna podniósł się ze skórzanego fotela i wyszedł z pokoju, zostawiając Suzue samą. Nogi prowadziły go przez całą długość korytarza, lecz gdy ten się rozwidlił, stanął w miejscu, nie wiedząc, w którą stronę powinien się udać.

Nie miał nic do pracy w żadnej części domu. A w dodatku chciał zobaczyć Haru. Coś ciągnęło go ku niemu, lecz instynkt kazał mu iść do ogrodu, który znajdował się za domem. Idąc w tamtą stronę minął kilka drogich rzeźb i obrazów, które kupił chyba tylko dla zasady.

Daisuke stanął na wyrandzie i spojrzał na bawiącego się z dużym owczarkiem Haru. A raczej dwoma, które powinny być groźne i odstraszać niechcianych gości. Widać czar Kato działał nie tylko na niego.

Uśmiechnął się pod nosem i usiadł na fotelu, stojącym za nim.

***

Haru patrzył na drzwi łazienki z przymrużonymi oczami. Czekał ponad dziesięć minut, aż Daisuke opuści pomieszczenie, by spytać, czy wszystko z nim w porządku.

Oblanie się gorącą zupą nie było czymś niesamowicie trudnym.

Ale trudnym było oblanie sobie nią pleców. Przypadkiem.

Mężczyzna oparł się o ścianę, ale nie mogąc dłużej znieść czekania, wszedł do łazienki, nie kłopocząc się z pukaniem.

Daisuke siedział na krawędzi sporej wielkości wanny, jego marynarka i biała, dawniej, koszula leżały na podłodze. Plecy, a w zasadzie tylko bark, miał czerwone od poparzenia.

Kato podszedł do niego i wziął do ręki kawałek mokrego materiału, którym drugi wycierał podrażnioną skórę. Przez chwilę zastanawiał się czemu do ochłodzenia rany nie wziął kogoś z pomocy domowej.

-Ale trzeba być fajtłapą by... Ała!- krzyknął, gdy Kambe nastąpił obcasem buta na jego nogę.

Haru oparł ciężar ciała na lewej nodze, jednak chwilę potem poczuł jak traci równowagę i osuwa się na ziemię. W geście desperacji położył ręce na ramionach Daisuke, lecz i on tracąc równowagę, osunął się do wanny. Kambe wylądował w niej na plecach, a Haru na jego klatce piersiowej.

-Nic ci nie jest? Boli cię?

-Nie, wszystko w porządku- odpowiedział miliarder i uśmiechnął się szeroko.

Jedną ręką przejechał po policzku Haru, a drugą oplótł wokół jego pasa.

-Co ty...

Daisuke szarpnął ręką, a Haru znów wylądował na jego klatce piersiowej łącząc tym samym ich usta. Brunet stracił w sekundę jakąkolwiek chęć ucieczki z jego objęć.

Oparł dłonie po dwóch stronach głowy miliardera i pogłębił pocałunek. Dopiero gdy płuca zaczęły go piec z braku powietrza, odsunął się od niego. W błękitnych oczach skrzyły się iskry.

Haru przez chwilę leżał, zahipnotyzowany ich pięknem i uczuciem dotyku na swoim policzku. Gdyby jego umysł przybrał postać kół zębatych, Daisuke byłby przeszkodą, która nie pozwoliłaby im dalej pracować.

Jednak czując jego usta na swoich poraz kolejny, oprzytomniał. Przerwał pocałunek i gwałtownie odsunął się od Kambe.

-To jest szalone!- krzyknął i wybiegł z łazienki. Przebiegł przez całą posiadłość, ledwo wyrabiając na skrętach.

Płuca go paliły od wstrzymywanego oddechu, lecz mimo to nie odsunął dłoni od ust.

Daisuke siedział w wannie jeszcze kilka minut, a potem wyszedł i przeniósł się do garderoby, w której się ubrał.

-Gdzie jest Kato?

-Wrócił do swojego mieszkania.

***
Haru unikał Daisuke w każdy możliwy sposób. Do pracy przychodził spóźniony na tyle by nie zostać przydzielony do patrolu z Kambe, ale na tyle wcześniej by nie dostać godzinnej reprymendy.

Codziennie otrzymywał od niego wiadomości, gdy mijali się na korytarzu widział to ukradkowe spojrzenie, które mu posyłał.

A Haru w duszy cieszył się z tej uwagi.

Aż pewnego dnia Daisuke rozpracował jego system unikania i przyszli na komisariat w tym samym czasie. Haru udawał, że nie widział tego delikatnego uśmiechu, gdy zostali przydzieleni do tego samego miejsca.

Nie spodziewał się, że ten dzień może być gorszy. Jednak zwisając z mostu, trzeci raz w swoim życiu, znowu z Kambe niedaleko niego, przeklnął.

Los się na mnie uwziął, pomyślał, tracąc powoli siły.

Daisuke stanął pół metra od niego. Brunet miał niesamowity pociąg do upadków z mostu.

Wyciągnął w jego stronę rękę, ale Haru tylko spojrzał na niego sceptycznie.

-Do trzech razy sztuka, prawda?

W końcu złapał ją, ratując się przed skokiem do wody. Daisuke przyciągnął go do siebie, oplatając ręce wokół jego pasa.

-Puść mnie.

-Najpierw powiedz moje imię.

-Słucham?

Daisuke przybliżył swoją twarz do jego i pocałował. Pocałunek był krótki i wydawał się ledwo muśnięciem.

-Powiedz moje imię. Haru.

Twarz Kato przybrała szkarłatny kolor więc oparł głowę o jego ramię.

-D-Dai-Daisuke

Haru nie uciekł. Wolał zostać w jego ramionach.

~$$$~
O MÓJ KISE, akcja dzieje się za szybko :')

(tak, nie mogłam się powstrzymać przed wywaloną niewiadomo skąd sceną z mostem)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro