Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zamierzam cię zniszczyć

Podjechałam pod opuszczony magazyn wraz z moimi ludźmi których wzięłam nienaturalnie wiele. Zapewne moi bracia już wiedzą że jestem na akcji, bo zawsze gdy biorę więcej niż 20 ludzi, oni się o tym dowiadują. Wchodząc do środka magazynu poczułam ogromny smród. Śmierdziało do tego stopnia że musiałam zatkać nos. Gdy wraz z moimi ludźmi weszliśmy do środka, obraz jaki tam zastaliśmy był szokujący. Dookoła krzesła leżało 4 rozkładające się ciała a na krześle siedział...Sonny. Mój przyjaciel był bardzo skatowany. Widać po nim było że nie miał już siły. Nie mogłam się do niego zbliżyć bo zza pudeł wyszedł mężczyzna który zaczął do niego celować z broni. Poznałam go. To mężczyzna który kilka lat temu na urodzinach mojego ojca obiecał mu że go zniszczy poczynając od rodziny. Wtedy, nikt nie brał jego słów poważnie, jednak dzisiaj wiem że jednak nie rzucił swoich słów na wiatr. Obiecał że zniszczy mojego ojca niszcząc rodzinę. Bo w tamtym momencie udało się mu zniszczyć mnie.

Kilka lat wcześniej Urodziny mojego ojca.

-Wznieśmy toast! Za mojego brata, a jednocześnie kumpla! Za Camdena! Niech żyje nam sto lat-Wykrzyczał wujek Monty.

-Lepiej niech nie żyje sto lat. Bo w przeciwnym wypadku będzie cierpiał.-Z tłumu wyszedł wysoki barczysty mężczyzna w wieku mojego ojca.

-Antonio-wysyczał przez zaciśnięte zęby mój ojciec.

-Witaj, Cam.

-Czego chcesz?

-Zamierzam cię zniszczyć.

-Ha! Dobre sobie.

-Zacznę od twojej rodziny.

-Wiesz przyjacielu że nie powinno się rzucać słów na wiatr?

-Za kilka lat twoje dzieci się przekonają że te słowa wcale nie były rzucone na wiatr.

Nigdy nie poznałam powodu dla którego ten mężczyzna tak bardzo pragnął destrukcji Monetów. I teraz się już raczej tego nie dowiem bo do moich uszu doszły dwa strzały. Jeden poleciał w stronę tego człowieka a drugi...w stronę Sonny'ego. Mój kompan spadł z krzesła. Niemal odrazu rzuciłam się w jego stronę klękając przy nim.

-Sonny, proszę nie.-łkałam z łzami w oczach.

-Nie przerywaj mi teraz.-przytaknęłam mu po czym on kontynuował.-Nigdy ci tego nie powiedziałem, Hailie. Mimo iż kiedyś kazałaś mi żebym ci to wyznał. Już pierwszego dnia gdy cię zobaczyłem byłem tobą bardzo zauroczony. Jeszcze jak dodatkowo Vince zaproponował mi pracę twojego ochroniarza byłem wręcz wniebowzięty.-Sonny zaczął dławić się krwią.-Twoje zaręczyny złamały mi serce, Hailie. Zniknąłem, bo bardzo bolał mnie twój związek z Adrienem. I żałuję że nie będę mógł rozpieszczać twoich dzieci. I wiesz co? Kocham cię. Tak kurewsko cię kocham, Hailie. Nigdy ci tego nie wyznałem bo widziałem jak bardzo byłaś z nim szczęśliwa.

Odpłynął. Mój jedyny przyjaciel odpłynął. Nie zdążyłam mu nawet powiedzieć że też go kocham, ale niestety nie tak jakby tego chciał. Zaczęłam wyć. Założę się że mój krzyk było słychać w innym mieście. Przytulałam się do ciała mojego przyjaciela a jego krew mieszała się z moimi łzami. Moje chwile żalu przerwał strzał. Nerwowo rozglądałam się po pomieszczeniu dopóki nie dostrzegłam snajpera na dachu. Mierzącego we mnie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro