Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tego wszystkiego nauczyli go moi bracia

Vincent oglądał wózki dla dzieci. Dylan szukał ubranek z napisem ,,Ulubieniec wujaszka". Tony szukał zabawkowych samochodów, A Shane oglądał łóżeczka.

-Błagam was.-teraz ich wzrok skierował się na mnie.- To dopiero trzeci tydzień, poza tym nie znamy płci nawet.

-Po pierwsze, Hailie, to nasz bobasek dostanie wszystko co będzie chciał. Po drugie, moja panno, to zachowałaś się skrajnie nieodpowiedzialnie opuszczając rezydencję. To tyle z mojej strony, wracam do oglądania wózków dla małego sobowtóra Vincenta.

-Ej czyli teraz naprawdę będziemy mogli mówić do niego Dziadku Vince.-Tony klasnął w ręce, na co mój brat zmierzył go morderczym wzrokiem.

-To że na świat przyjdzie to wspaniałe maleństwo to nie znaczy że wszystko wam wolno.

-Dobrze, dziadku Vince.-gdy Dylan to powiedział zaczął uciekać, a Vincent załamany pokręcił z dezaprobatą głową.

-Jak dzieci...-mruknął pod nosem.

Poszłam na zewnątrz gdzie bawił się mały Justin.

-Ciociu, ciociu, pograsz ze mną w piłkę?-gdy mały robi te maślane oczka nie umiem się mu oprzeć.

-Jasne skarbeńku.

Zaczęliśmy kopać w piłkę gdy stwierdziliśmy że fajnie będzie się pokąpać w basenie. Zgodziłam się bez wahania ponieważ bardzo dawno się nie pluskałam. Poszliśmy wpierw do mojej sypialni znaleźć strój dla mnie, po czym udaliśmy się do pokoju Justina w poszukiwaniu kąpielówek. Gdy już się ubraliśmy poszliśmy szukać materaca do pływania, piłki wodnej oraz koła ratunkowego. Szukaliśmy ich dość długo ale z pomocą nowej gosposi udało nam się je znaleźć.

Gdy ja opalałam się na materacu wodnym a Justin pływał tak, jak uczyli go moi bracia, odwiedziła nas Eugenie. Nasze Moneciątko pobiegło do niej jak tylko ją zobaczyło wtulając się w nią, ja również tak uczyniłam.

-Hailie, co się stało że masz dzisiaj dzień wolny?-zapytała mnie kobieta.

-Opowiem ci wszystko, ale najpierw zróbmy herbatkę.

-Okej.-gdy już miałam wchodzić w głąb domu zawołał mnie Justin.

-Ciociuuu!

-Tak maluszku.

-Mogę lodyyy.

-Pod jednym warkunkiem.

-Jakim?

-Że nie powiesz nic mamie.

-Się wie, ciociu.-mały zasalutował mi jak żołnierz.-zawsze zwarty i gotowy do akcji.-Tego wszystkiego nauczyli go moi bracia. Dylan nauczył go boksu i karate. Tony nauczył go milczeć w odpowiednich sytuacjach. Shane pokazał mu jak dużo jeść i nie tyć. Will nauczył go formalnego stylu mówienia, natomiast Vince, sztuki negocjacji i manipulacji. Zastanawiam się czy o moje dziecko też będą się tak troszczyć.

Gdy skończyłyśmy robić herbatę udałyśmy się do stolika znajdującego się obok basenu wraz z napojem i lodami dla małego.

-No więc, mów.

-Zemdlałam na dwa dni.

-Co?-Eugenie spojrzała na mnie zaskoczona.-Ale nic ci nie jest drogie dziecko? Czemu nikt do cholery po mnie nie zadzwonił?

-Nie chcieliśmy cię martwić, poza tym był u mnie lekarz i stwierdził że to nic poważnego.

-Ale co było powodem tego omdlenia.

-Przepracowałam się...

-Zemdlałaś na dwa dni z powodu przepracowania?

-No nie tylko...

-Hailie, czegoś mi nie mówisz.

-Jestem w ciąży.

-O mój boże...-Eugenie była z początku bardzo przestraszona, ale później na jej twarz wpłynął wielki uśmiech.-Będę najbardziej zajebistą babką ever!-krzyknęła na cały ogród.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro