Tego wszystkiego nauczyli go moi bracia
Vincent oglądał wózki dla dzieci. Dylan szukał ubranek z napisem ,,Ulubieniec wujaszka". Tony szukał zabawkowych samochodów, A Shane oglądał łóżeczka.
-Błagam was.-teraz ich wzrok skierował się na mnie.- To dopiero trzeci tydzień, poza tym nie znamy płci nawet.
-Po pierwsze, Hailie, to nasz bobasek dostanie wszystko co będzie chciał. Po drugie, moja panno, to zachowałaś się skrajnie nieodpowiedzialnie opuszczając rezydencję. To tyle z mojej strony, wracam do oglądania wózków dla małego sobowtóra Vincenta.
-Ej czyli teraz naprawdę będziemy mogli mówić do niego Dziadku Vince.-Tony klasnął w ręce, na co mój brat zmierzył go morderczym wzrokiem.
-To że na świat przyjdzie to wspaniałe maleństwo to nie znaczy że wszystko wam wolno.
-Dobrze, dziadku Vince.-gdy Dylan to powiedział zaczął uciekać, a Vincent załamany pokręcił z dezaprobatą głową.
-Jak dzieci...-mruknął pod nosem.
Poszłam na zewnątrz gdzie bawił się mały Justin.
-Ciociu, ciociu, pograsz ze mną w piłkę?-gdy mały robi te maślane oczka nie umiem się mu oprzeć.
-Jasne skarbeńku.
Zaczęliśmy kopać w piłkę gdy stwierdziliśmy że fajnie będzie się pokąpać w basenie. Zgodziłam się bez wahania ponieważ bardzo dawno się nie pluskałam. Poszliśmy wpierw do mojej sypialni znaleźć strój dla mnie, po czym udaliśmy się do pokoju Justina w poszukiwaniu kąpielówek. Gdy już się ubraliśmy poszliśmy szukać materaca do pływania, piłki wodnej oraz koła ratunkowego. Szukaliśmy ich dość długo ale z pomocą nowej gosposi udało nam się je znaleźć.
Gdy ja opalałam się na materacu wodnym a Justin pływał tak, jak uczyli go moi bracia, odwiedziła nas Eugenie. Nasze Moneciątko pobiegło do niej jak tylko ją zobaczyło wtulając się w nią, ja również tak uczyniłam.
-Hailie, co się stało że masz dzisiaj dzień wolny?-zapytała mnie kobieta.
-Opowiem ci wszystko, ale najpierw zróbmy herbatkę.
-Okej.-gdy już miałam wchodzić w głąb domu zawołał mnie Justin.
-Ciociuuu!
-Tak maluszku.
-Mogę lodyyy.
-Pod jednym warkunkiem.
-Jakim?
-Że nie powiesz nic mamie.
-Się wie, ciociu.-mały zasalutował mi jak żołnierz.-zawsze zwarty i gotowy do akcji.-Tego wszystkiego nauczyli go moi bracia. Dylan nauczył go boksu i karate. Tony nauczył go milczeć w odpowiednich sytuacjach. Shane pokazał mu jak dużo jeść i nie tyć. Will nauczył go formalnego stylu mówienia, natomiast Vince, sztuki negocjacji i manipulacji. Zastanawiam się czy o moje dziecko też będą się tak troszczyć.
Gdy skończyłyśmy robić herbatę udałyśmy się do stolika znajdującego się obok basenu wraz z napojem i lodami dla małego.
-No więc, mów.
-Zemdlałam na dwa dni.
-Co?-Eugenie spojrzała na mnie zaskoczona.-Ale nic ci nie jest drogie dziecko? Czemu nikt do cholery po mnie nie zadzwonił?
-Nie chcieliśmy cię martwić, poza tym był u mnie lekarz i stwierdził że to nic poważnego.
-Ale co było powodem tego omdlenia.
-Przepracowałam się...
-Zemdlałaś na dwa dni z powodu przepracowania?
-No nie tylko...
-Hailie, czegoś mi nie mówisz.
-Jestem w ciąży.
-O mój boże...-Eugenie była z początku bardzo przestraszona, ale później na jej twarz wpłynął wielki uśmiech.-Będę najbardziej zajebistą babką ever!-krzyknęła na cały ogród.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro