Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przychodnia

Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w Pensylwanii. Co ja wtedy czułam. Strach? Radość? Nie jestem w pełni tego świadoma. Wiem tylko tyle że właśnie jadę z Mayą do lekarza który przeprowadził mnie przez poprzednią ciążę.

Po piętnastu minutach w poczekalni weszłam do środka a Maya została na zewnątrz. Lekarz wykonał szereg badań i nakazał abym została w Pensylwanii przynajmniej do wieczora aby odebrać swoje wyniki. Byłam zbyt zestresowana aby cokolwiek jeść. W rezydencji usiadłam przed telewizorem i wpatrywałam się w czarny ekran. Chwilę później dołączyła do mnie Maya która wróciła ze sklepu z reklamówką słodkości.

-Dobra kochana, opowiadaj.-Maya patrzyła na mnie wyczekująco ale ja wciąż nie wiedziałam o co jej chodzi. Patrzyłam na nią pytająco na co ona prychnęła.-Jak udało ci się tak doskonale zatuszować zabicie tej kurwy?

-No..jakby, musiałam działać szybko więc nie mogłam się z nią pobawić chociaż patrzenie jak laska się wykrwawia było bardzo satysfakcjonujące.

-To brzmiało psychopatycznie.

-Ale to ty jesteś płatną zabójczynią.

-Ja ostrzelam ofiary i spadam, zaś twoje zadanie polega na tym aby wyciągnąć z ofiary pewne dane, nieważne jakim sposobem. Możesz też zabić tak o, chociaż nie polecam, sumienie ucierpi.

-Ty zabijasz tak o.

-To moja praca. Mam kasę a ktoś inny nie ma życia. Proste? Proste.

Chciałam się uśmiać lecz moje myśli wciąż wracały do dwóch kresek na teście ciążowym. 

-Hailie, słuchasz mnie?

-Yyy tak!-powiedziałam zbyt entuzjastycznie.

-To co powiedziałam?-Maya świdrowała mnie przenikliwym wzrokiem.

-No dobra, masz mnie.

-Co cię męczy?

-Najprawdopodobniej jestem w ciąży.

-Nie cieszy...-Mayi nie dane było skończyć ponieważ przerwał jej dzwonek do drzwi. Niezwłocznie poszłam otworzyć a moim oczom ukazała się Eugenie w pełnej okazałości.

-Hailie! Czy ja ci nie mówiłam że w razie kłopotów masz dzwonić?

-Kłopotów?

-No to niby co tu robisz, hm? Chłopaki tak się martwią że kazali mi sprawdzić.

-Wiesz, może wejdź do środka to ci wszystko na spokojnie wyjaśnię.

-No ja myślę.

Eugenie była wyraźnie poddenerwowana, usadowiła się na kanapie w salonie wcześniej witając się z moją ciotką.

-Herbatki?-zapytałam z grzeczności.

-Nie herbatkuj mi tu. Opowiadaj bo się stresuję.

Wyjęłam z torebki mój test ciążowy i podałam jej go. Eugenie wpatrywała się w malutki kawałek plastiku z szeroko otwartymi oczami.

-Czyli mam rozumieć że jesteś w ciąży a chłopcy nie wiedzą?

-No tak jakby...

Nie dałam jej czasu na odpowiedź ponieważ zadzwonił telefon z przychodni. Ściskając telefon w ręce i z szeroko bijącym sercem odebrałam i przyłożyłam słuchawkę do ucha.

-H-halo?-wyjąkałam.

-Pani Monet-Santan?

-Tak.

-Mamy pani wyniki, to nie jest rozmowa na telefon. Proszę niezwłocznie stawić się w moim gabinecie.

-Dobrze, niedługo będę.

Odwracając się czekały na mnie dwie osoby z wyczekującym wyrazem twarzy.

-I jak?

-No kazał mi przyjechać do przychodni, że niby nie rozmowa na telefon czy jakoś tak.

-Przynajmniej to nie ciąża-wymamrała Maya pod nosem.

-Skąd wiesz?

-Bo by ci pogratulował i powiedział.

-Więc co to do kurwy jest?

-Może jakaś inna ciąża? Nie wiem kurwa, nie znam się.

W przeciągu trzydziestu minut siedziałam już na fotelu w gabinecie lekarza.

-Mam dla pani szokującą wiadomość.

-Jaką?

Przez ten czas wyczekiwania aż się spociłam.

-Ma pani raka...

(rozdział niesprawdzany)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro