Po prostu jesteś
Postanowiłam podejść do swojego brata i dowiedzieć się co się wydarzyło.
-Um, Vince?
W tym momencie gra ucichła a mój brat odwrócił się w moją stronę. Na jego twarzy malowało się zmęczenie i...smutek?
-Tak perełko?-widząc stan mojego brata podeszłam do niego i zwyczajnie go przytuliłam, nie pytając o nic. Vincent odrazu oddał uścisk z zdwojoną siłą.
-Czymże sobie zasłużyłem na ten uścisk, hm?
-Po prostu jesteś.
-Kocham cię siostrzyczko.
-Ja ciebie też.
Wciąż tkwiąc w uścisku brata ten, pocałował mnie w czoło.
-Powiesz mi co się stało?
-Nic takiego...
-Przecież widzę, pijesz, a to się zdarza tylko gdy coś się stanie.
-Narazie nic się nie stało, ale dopiero się stanie.
-Co ma się stać?-zapytałam ale nie dałam mu odpowiedzieć na pytanie ponieważ sama w ekspresowym tempie sobie na nie odpowiedziałam.-Albo wiesz co? Nieważne, cokolwiek by się nie działo damy sobie z tym radę.
-Nie wiem czy w tym przypadku uda się zatrzymać to co nadchodzi.
-Co nadchodzi?-moja ciekawość wygrywała.
-Jedno z braci ma się ożenić.-byłam bardzo zaskoczona dopóki Vincent nie dodał.-Wziąłem to na siebie.
-Ale jak to? Z kim?-mimo iż wyrwałam się z uścisku brata to wciąż tkwiłam u jego boku.
-Anita Wellnersi.
-Anita Wellnersi? Skąd ja ją znam..-olśniło mnie! Po prostu mnie olśniło! Vincent ma ożenić się z blond małpą!-Nie ożenisz się z nią!-gwałtownie wstałam.-Nie ma szans!
-Hailie nie rozumiesz. Ja..
-Co ty? Musisz? Odłóż chociaż raz obowiązki na inny plan i pomyśl o sobie! To zaszło za daleko, Vince.-w tym momencie głos mi się załamał.-Mieszasz pracę z życiem prywatnym i to nie jest w porządku. Tak się nie robi.
Byłam bardzo spanikowana. W głowie miałam milion pytań ale nie miałam siły ich zadać. Usiadłam na kanapie a mój brat obok mnie.
-Coś wymyślimy, Vince. Nie pozwolę ci się ożenić.
-Ciii malutka.
Oparłam głowę o ramię brata i zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro