Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Musimy ściągnąć tu resztę

Siedziałam na fotelu i patrzyłam w lekarza jak wryta. Gdy dotarł do mnie sens słów doktora, z moich oczu niekontrolowanie wydostała się dwie łzy. Tylko dwie. Same. Same jak moje dzieci.

-A-ale test w-wskazywał j-ja to n-nie m-może b-być j-ja w c-ciąży-bełkotałam.

-Spokojnie proszę pani, podam pani wodę.

Po piętnastu długich minutach opuściłam gabinet lekarza. W samochodzie czekały na mnie Maya i Eugenie. Wsiadłam do samochodu bez słowa.

-I co?-Obie obróciły się w moją stronę patrząc na mnie wyczekująco.

-Mam raka.-Spuściłam wzrok. Nagle moje zwyczajne palce wydawały się aż nad interesujące.

-A-ale jak to?-po policzku Mayi stoczyła się jedna samotna łza.

-Musimy ściągnąć tu resztę.

-Najpierw jedźmy do domu. Muszę się położyć.

Nikt przez całą drogę nie odezwał się nawet słowem. Bardzo odpowiadała mi ta cisza, mimo wszystko. Czułam się jakby przejechał mnie tir, albo dwa.

Gdy położyłam się w swojej sypialni, wcale nie czułam się lepiej, wręcz przeciwnie, czułam się jeszcze gorzej, bo właśnie teraz nie miałam się czym zająć i nie potrafiłam wyrzucić z głowy tych okropnych myśli. Z niecierpliwością czekałam na przylot chłopaków. Nie zdawałam sobie nawet sprawy kiedy przylecieli bo zasnęłam. Jednak zanim to nastąpiło kazałam Mayi i Eugenie nie mówić im nic. Stwierdziłam że sama im powiem. W trakcie mojego wybudzenia akopmpaniantowały mi krzyki dochodzące z salonu. Oczywiście krzyczeli jak nikt inny Dylan, Maya i Tony. Dobrali się. Zeszłam na dół z okropnym bólem głowy.  W korytarzu przejrzałam się w lustrze i zobaczyłam osobę która ani trochę nie wyglądała jak dziewczyna sprzed...właśnie, która jest godzina? Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 23.00. Przekraczając próg kuchni zauważyłam wszystkich siedzących na kanapach, oprócz Tony'ego.

-Hailie!-Adrien w jednej chwili do mnie przybiegł i mnie namiętnie pocałował.

-Powiedziałaś im?-zwróciłam się do Mayi.

-Kazałaś nie mówić to nie mówiłam.

-Hailie czy ty jesteś w ciąży?!-Właśnie w tym momencie do pokoju wlazł poddenerwowany Tony z moim testem ciążowym w ręce. Cholera, nie zdążyłam go wyrzucić i został na szafce w łazience.

-Lepiej wszyscy usiądźcie.

30 sekund później wszyscy już siedzieli. Ja wciąż nie wiedziałam jak ubrać w słowa to co miałam im przekazać.

-Nie wiem jak mam wam to powiedzieć.

-Zacznij po kolei, drogie dziecko-poinstruował mnie Vince swoim nad wyraz formalnym głosem.

Nie wytrzymałam. Za dużo informacji na dziś a mój najstarszy brat oczywiście musi mnie traktować jak jednego ze swoich klientów.

-Czy ty kurwa chociaż raz możesz zachować się jak brat a nie jak szef? Mam kurwa raka! Zadowoleni?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro