Mam 21 lat, a nie 16
Gdy skończyłam rozmowę z Charlesem i wychodziliśmy z gabinetu, przed drzwiami czekał już na mnie wyraźnie wkurzony Will.
-Hailie Monet. Co ja ci mówiłem na temat opuszczania rezydencji?
-Wydaje mi się że nie pamiętam.
-Hailie to nie jest zabawa, dobrze o tym wiesz. Jeszcze rano byłaś nieprzytomna a kilka godzin temu dowiedziałaś się że jesteś w ciąży. Zabroniliśmy ci wychodzić z domu ale ty oczywiście nie słuchasz.
-Will nie wiem czy się zrozumieliśmy. Mam 21 lat, a nie 16, już nie możecie mnie zamykać w domu bo jestem dorosła i doskonale wiem jakie konsekwencje niosą za sobą takie zachowania.
-No czyli jakie, hm?
-Will proszę.-spojrzałam na brata błagalnym wzrokiem.-Kocham swoją pozycję. Jeżeli teraz się wycofam będzie to znaczyło że zmiękłam.
-Co jest dla ciebie ważniejsze, dziecko czy reputacja?
-Oczywiście że dziecko, ale przecież nic mi się nie stanie jak będę siedziała przy biurku i prowadziła rozmowy z potencjalnymi klientami, prawda?
-Zobaczymy. A teraz jedziemy do domu.
Właśnie teraz zorientowaliśmy się że rozmawialiśmy przy Charlesie.
-Dzień dobry, a pan to kto jeśli można poznać osobistość?
-Charles Smith, pan jak mniemam to Will Monet.
-Tak.-przywitali się uściskiem ręki.-Pan wybaczy panie Smith ale muszę zabrać siostrę do domu. Aha i jeszcze jedno, proszę nie mówić nikomu czego się pan tutaj dowiedział, jeśli będziemy chcieli aby ktoś wiedział to po prostu sami to przekażemy.
-Rozumiem. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Po pożegnaniu się z klientem wraz z bratem udaliśmy się do samochodu. Do domu jechaliśmy w ciszy co znaczyło tylko jedno, moi bracia są na mnie wściekli i zapewne w domu otrzymam wykład o swojej nieodpowiedzialności.
Gdy weszłam do domu przywitała mnie przerażająca cisza. To niemożliwe że moi bracia oszczędzili sobie wykładów na temat mojego skrajnie głupiego zachowania. Weszłam do salonu i zobaczyłam świętą trójcę wraz z Vincentem oglądających...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro