Jesteś tutaj nikim!
Schodząc ze sceny niespodziewanie zrobiło mi się słabo i potknęłam się, co nie uszło uwadze widowni. Wszyscy zachowali powagę oprócz rudej i blond małpy. Ich śmiech słyszalny był w całej sali a przed upadkiem ocaliło mnie ciało mojego męża który widząc mój stan odrazu wziął mnie w ramiona.
-Nic ci nie jest kochanie?
-W porządku, po prostu zrobiło mi się trochę słabo.
-Wracamy do domu?
-Nie. Musimy tutaj być, dobrze o tym wiesz.
-Wiem, ale jeśli źle się czujesz to oni zrozumieją.
-Zostajemy.
-Jak wolisz.
Właśnie w tym momencie te dwie szuje przestały się śmiać. Odezwał się ktoś z tłumu.
-Jakim prawem, wy. Które nie jesteście nic warte, macie czelność śmiać się z naszej ciężarnej królowej, która już za chwilę da nam potomków!-starszy mężczyzna wskazał placem na te dwie.-Znałem jej ojca, wspaniały facet. Wspaniały! A wy nie macie żadnego prawa tutaj być! Nawet nie należycie do Familli. Ty-wskazał palcem na rudowłosą.-jesteś tu tylko i wyłącznie osobą towarzyszącą. Natomiast ty.-wskazał palcem na blondynkę.-Jesteś tutaj nikim! Ochrona! Wyprowadzić je!
-Kim ty niby jesteś aby nam rozkazywać, co?
-Nazywam się Winicjusz Monet i mam większe prawo tutaj przebywać niż ty, jako kuzyn Camdena Moneta. Syna założyciela naszej Familii a także jako wujek naszej królowej. Tak więc, wyprowadźcie je, już!-dziewczyny patrzyły z szeroko otwartymi oczyma. Ruda miała coś powiedzieć ale nie zdążyła.
Tak więc się stało, ochrona wyprowadziła je a mężczyzna podszedł do nas.
-Dziękujemy.-odezwał się mój mąż.
-Dobra przemowa, Hailie. Przepraszam że nie przyjechałem wcześniej. Policja odkryła moje sekrety i mnie zamknęli. Na szczęście, ojciec twój, Camden, Pomógł mnie wydostać i przetrzymał mnie. Jestem jego dłużnikiem do końca życia.
-Ja, ja nie wiem co powiedzieć.-jąkałam się.
-Nic nie mów. Wiem o tobie praktycznie wszystko. Kuzyn dużo opowiadał o swojej perełce. Wpadnę do was jutro z wizytą. Miłej zabawy dzieci.-Wujek po raz ostatni się do nas uśmiechnął i zniknął w tłumie.
-Adrien.-zwróciłam się do męża.-Wracajmy do domu, musze się położyć.
Mój mąż zgodził się bez wahania i wróciliśmy do domu gdzie wszyscy już ,,spali". Mówiąc spali mam na myśli to co zwykle, święta trójca na imprezie, Will pracuje a Vincent dopiero o tej porze dnia normalnie funkcjonuje, Maya piła herbatę a wujek Monty zasnął wraz z Justinem bynajmniej tata oglądał coś w telewizji. Gdy weszliśmy do domu, już w oddali było słychać grę Vincenta na fortepianie. Adrien poszedł wziąć prysznic a ja udałam się do miejsca skąd dochodziły nuty wspaniałej gry. Gdy weszłam do biblioteki zastałam tam Vincenta w rozpiętej koszuli grającego na klawiszach a obok niego na oparciu fotela była szklaneczka z bursztynową cieczą, co oznaczało że pił. Moi najstarsi bracia pili tylko wtedy gdy coś się wydarzyło, albo miało wydarzyć...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro