Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jesteś tutaj nikim!

Schodząc ze sceny niespodziewanie zrobiło mi się słabo i potknęłam się, co nie uszło uwadze widowni. Wszyscy zachowali powagę oprócz rudej i blond małpy. Ich śmiech słyszalny był w całej sali a przed upadkiem ocaliło mnie ciało mojego męża który widząc mój stan odrazu wziął mnie w ramiona. 

-Nic ci nie jest kochanie?

-W porządku, po prostu zrobiło mi się trochę słabo.

-Wracamy do domu?

-Nie. Musimy tutaj być, dobrze o tym wiesz.

-Wiem, ale jeśli źle się czujesz to oni zrozumieją.

-Zostajemy.

-Jak wolisz.

Właśnie w tym momencie te dwie szuje przestały się śmiać. Odezwał się ktoś z tłumu.

-Jakim prawem, wy. Które nie jesteście nic warte, macie czelność śmiać się z naszej ciężarnej królowej, która już za chwilę da nam potomków!-starszy mężczyzna wskazał placem na te dwie.-Znałem jej ojca, wspaniały facet. Wspaniały! A wy nie macie żadnego prawa tutaj być! Nawet nie należycie do Familli. Ty-wskazał palcem na rudowłosą.-jesteś tu tylko i wyłącznie osobą towarzyszącą. Natomiast ty.-wskazał palcem na blondynkę.-Jesteś tutaj nikim! Ochrona! Wyprowadzić je!

-Kim ty niby jesteś aby nam rozkazywać, co?

-Nazywam się Winicjusz Monet i mam większe prawo tutaj przebywać niż ty, jako kuzyn Camdena Moneta. Syna założyciela naszej Familii a także jako wujek naszej królowej. Tak więc, wyprowadźcie je, już!-dziewczyny patrzyły z szeroko otwartymi oczyma. Ruda miała coś powiedzieć ale nie zdążyła.

Tak więc się stało, ochrona wyprowadziła je a mężczyzna podszedł do nas.

-Dziękujemy.-odezwał się mój mąż.

-Dobra przemowa, Hailie. Przepraszam że nie przyjechałem wcześniej. Policja odkryła moje sekrety i mnie zamknęli. Na szczęście, ojciec twój, Camden, Pomógł mnie wydostać i przetrzymał mnie. Jestem jego dłużnikiem do końca życia.

-Ja, ja nie wiem co powiedzieć.-jąkałam się.

-Nic nie mów. Wiem o tobie praktycznie wszystko. Kuzyn dużo opowiadał o swojej perełce. Wpadnę do was jutro z wizytą. Miłej zabawy dzieci.-Wujek po raz ostatni się do nas uśmiechnął i zniknął w tłumie.

-Adrien.-zwróciłam się do męża.-Wracajmy do domu, musze się położyć.

Mój mąż zgodził się bez wahania i wróciliśmy do domu gdzie wszyscy już ,,spali". Mówiąc spali mam na myśli to co zwykle, święta trójca na imprezie, Will pracuje a Vincent dopiero o tej porze dnia normalnie funkcjonuje, Maya piła herbatę a wujek Monty zasnął wraz z Justinem bynajmniej tata oglądał coś w telewizji. Gdy weszliśmy do domu, już w oddali było słychać grę Vincenta na fortepianie. Adrien poszedł wziąć prysznic a ja udałam się do miejsca skąd dochodziły nuty wspaniałej gry. Gdy weszłam do biblioteki zastałam tam Vincenta w rozpiętej koszuli grającego na klawiszach a obok niego na oparciu fotela była szklaneczka z bursztynową cieczą, co oznaczało że pił. Moi najstarsi bracia pili tylko wtedy gdy coś się wydarzyło, albo miało wydarzyć...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro