Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jego oczy się zaszkliły

Vincent stał nieruchomo patrząc mi głęboko w oczy. Opuścił wzrok dopiero wtedy gdy jego oczy się zaszkliły. Stanął w oknie i oparł się o parapet patrząc na krajobraz przed sobą. Gdy już odważył się przenieść na mnie spojrzenie, z jego oczu wypływały łzy.

-Hailie, naprawdę cię przepraszam.-W tym momencie, po raz pierwszy w życiu widziałam załamanego Vincenta. Wypowiedział te słowa po czym wyszedł z pokoju zostawiając mnie całkiem samą.

Gdy widziałam załamanego Vincenta, coś mnie tknęło, poczułam wstyd, że tak wyjechałam. W tym momencie czułam się jakbym była naga w tłumie ludzi, a przecież w pokoju byłam sama. Poczułam, że powinnam zrozumieć zachowanie moich braci. Może zrobili to dla mojego dobra? Może nie chcieli abym się denerwowała? No ale moja reakcja była jak zwykle zbyt gwałtowna. Wolałam wyjechać niż porozmawiać z braćmi. Muszę pomyśleć na ten temat, ale to potem. Teraz najważniejsze jest to, co się stało z Sonny'm. Nie mogłam go ot tak zostawić, pomógł mi jak jeszcze nikt inny. Zeszłam na dół i zastałam tam wszystkich swoich domowników pogrążonych w rozmowie. Z ich konwersacji wynikało że rozmawiali o mnie. Nawet nie zauważyli kiedy przyszłam a ja jedyne podeszłam do lodówki po szklankę wody. Wciąż miałam problemy z poruszaniem się ale nie to było najważniejsze. Nawet się nie przebrałam tylko nałożyłam na siebie kurtkę i buty po czym pojechałam do organizacji. Gdy pracownicy mnie zobaczyli, ich oczy prawie wyleciały z orbit.

-Co się tak patrzycie?!-krzyknęłam.

Mój krzyk poskutkował i każdy wrócił do swoich obowiązków, a ja sama poszłam do swojego gabinetu. Chwilę później jeden z moich pracowników wszedł do mojego gabinetu za moim zaproszeniem.

-Mogę w czymś pomóc?-zapytał.

-Namierz mi Sonny'ego proszę.

-Robi się, szefowo.

Jesteśmy przygotowani na większość sytuacji, a więc na tą też. Każdy z  moich pracowników ma wszczepiony GPS aby można było go namierzyć w ostateczności. Od 30 min chodziłam w kółko. Próbowałam też się dodzwonić do mojego męża zapytać jak tam dzieci, ale nie odebrał. Zaczynałam się martwić bo to niepodobne do niego. Gdy ze stresu obgryzałam kolejny paznokieć, do gabinetu wszedł mój komputerowiec z dokładną lokalizacją mojego przyjaciela. Sonny znajdował się na obrzeżach miasta w opuszczonym magazynie.

Zbyt banalne miejsce-pomyślałam, po czym zebrałam oddział i udałam się na akcję.



Przepraszam za tak okropne rozdziały. Mam już kilka pomysłów ale teraz muszę przelać je na klawiaturę tylko nie bardzo wiem jak.

(rozdział niesprawdzany)

Do następnego!<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro