Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzisiaj niedziela

Obudziłam się otulona ramieniem swojego brata. Gdy próbowałam odciągnąć jego masywne ramię od siebie aby pójść do łazienki, przypadkowo obudziłam Vincenta.

-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.

-W porządku. Która godzina?

Popatrzyłam na zegarek w telefonie.

-8:50

-Co?! Nie nie nie, jestem już spóźniony na spotkanie.

-Ale Vincent, spokojnie, dzisiaj niedziela.

-Ale się wystraszyłem.

Zaczęłam się śmiać widząc reakcję mojego brata.

-Chodźmy na śniadanie zanim Shane wszystko zje.-powiedział zaspanym głosem Vincent.

-Dobra, tylko pójdę się ogarnąć i obudzić Adriena.

-Idź idź, obudź swojego księcia.

Tak więc uczyniłam. Gdy weszłam do naszej sypialni zobaczyłam że mój mąż wciąż śpi. Położyłam się obok niego i wtuliłam się w jego tors przymykając oczy. 

-Jakie miłe powitanie.

-Mhm.-mruknęłam mu jako odpowiedź.-Przepraszam że nie przyszłam w nocy, rozmawialiśmy z Vincentem a potem zasnęłam.

-Widziałem, poszedłem cię szukać jak już dłużej cię nie było, przestraszyłem się że zemdlałaś czy coś.

-Jak widać żyję.

Wtedy Adrien złapał mnie za podbródek i podniósł go tak abym na niego spojrzała.

-Jakbyś ty umarła to ja też.

Patrzyłam mu głęboko w oczy, wciąż analizując w głowie jego słowa. Naprawdę by zginął jakbym ja zginęła?

-A co by było z dziećmi?

-Dzieci mają kochającą rodzinę, co im z ojca który nie będzie potrafił żyć bez matki.

-Posłuchaj mnie, Adrien. Nieważne co by mi się stało, może nic się nie stanie, ale jakby to pamiętaj żeby być silnym, nie tylko dla siebie ale też dla Nathaniela i Nicolasa ale też i dla mnie. Masz być silny dla mnie, Adrien. Rozumiesz?-wypowiedziałam te słowa wciąż szukając odpowiedzi w jego spojrzeniu.

-Nic ci się nie stanie. Nie dopóki żyję.

-Rozumiesz? Adrien?

-Rozumiem.

W tym momencie mnie pocałował. Całowaliśmy się długo dopóki Dylan nie postanowił zepsuć tej pięknej chwili.

-Ej ej! Ty!-pokazał palcem na Adriena.-Tak do ciebie mówię! Nie połykaj mi siostry!

Wtedy się od siebie oderwaliśmy a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu widząc zniesmaczoną minę mojego brata.

-Chyba już trochę za późno na takie rozkazy szwagierku, bo jestem jej mężem i ojcem jej dzieci. Logiczne jest to że będę ją całował.

Dylan zignorował wypowiedź mojego męża i zwrócił się do mnie.

-Zbierz swojego męża i zejdźcie na śniadanie. Ponoć Vincent ma nam coś ważnego do ogłoszenia.

-O nie..-mruknęłam pod nosem.

On zamierza im oznajmić że ma się zaręczyć z tą całą Anitą. Nie mogę mu na to pozwolić. Vincent nie może się ożenić z obowiązku. Zasługuje na szczęście. 

Starając się nie myśleć o przyszłości mojego brata, wraz z Adrienem zeszliśmy na śniadanie.

-Dzień dobry wszystkim.

Wszyscy zasiedliśmy do stołu.

-Zanim zaczniemy mam wam do powiedzenia coś ważnego.-wszyscy posłali Vincentowi pytające spojrzenia.-Żenię się.

-CO?! Z kim!-Dylan nawet nie zapytał, on zażądał odpowiedzi.

-Z Anitą Wellursi.

-Co?-Adrien wstał od stołu.

-Dlaczego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro