Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Zawsze lubiłem zachody słońca. Niebo przybierało najróżniejsze odcienie różu, pomarańczu, czerwieni, a nawet fioletu. Wydawały się takie magiczne.

Później kochałem je jeszcze bardziej za sprawą Filipa.

Często wieczorami wpatrywałem się w zachodzące słońce na jednym z tarasów zamku.

- Piękny widok, prawda?

Odwróciłem się. Filip stał za mną i się uśmiechał. Przez te sześć lat bardzo wydoroślał. Zmężniał. Jednak dalej był ode mnie wyższy. I wziąć patrzył na mnie swoimi piwnymi oczami równie ciepło co sześć lat temu.

Ja również się zmieniłem. W ciągu tych lat stałem się mądrzejszy i poważniejszy. Oraz trochę wyższy. Chociaż Filip dalej przewyższał mnie o głowę.

- Tak. Dzisiejszy zachód słońca jest wyjątkowo piękny.

- Nie miałem na myśli zachodu.

Oblałem się rumieńcem.

- Oh...

- Bazylu... - Filip ujął moją dłoń i spojrzał mi w oczy. - Długo się nad tym zastanawiałem... Wiem, że dla wielu ludzi sam fakt, że mieszkamy w jednym zamku jest oburzający i wiem co o tym myślą nasi rodzice... Jednak babcia nauczyła mnie słuchać się swojego serca

Filip zamilkł na moment. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech.

- Kocham Cię Bazylu.

- Ja Ciebie też kocham Filipie...

- Czy wyjdziesz za mnie? - spytał otwierając szeroko oczy. W mgnieniu oka cały się zarumienił.

Stałem zamurowany nie wiedząc co powiedzieć.

- Filipie... Ale... Ale co na to twoi rodzice?

- Pieprzyć ich! Rodzina nauczyła mnie podążać za głosem swojego serca. Nie obchodzi mnie co oni o tym myślą tak długo jak jesteśmy razem. Jeżeli mam spędzić z kimś całe życie to tylko z Tobą.

Usmiechnąłem się.

- Tak.

- Zgadzasz się?

- Jesteś jedyną osobą, z którą wytrzymam następne lata.

Ująłem jego twarz w moje dłonie i go pocałowałem.

- Kocham Cię Filipie.

- Ja Ciebie też Bazylu...

Filip zaczął się śmiać.

- Czemu się śmiejesz?

- Oh nie wiesz nawet jak ja się stresowałem! Do samego końca myślałem, że powiesz nie.

Prychnąłem.

- Jesteś idiotą Filipie.

- Wiem.

- Ale moim idiotą. I nie zamieniłbym Cię ja kogoś innego. Ty byłeś moim wybrankiem serca sześć lat temu, jesteś nim teraz i będziesz nim w przyszłości.

Usłyszałem muzykę. Nawet o to się postarał. Ujął moją talię oraz dłoń i zaczął prowadzić.

- A co jeśli ci się zmieni w przyszłości? Jeżeli znajdziesz kogoś lepszego? Kogoś przystojniejszego? Kogoś mądrzejszego?

- Nigdy kogoś takiego nie znajdę.

- Czemu?

- Bo nie istnieje nikt lepszy i przystojniejszy od Ciebie.

- Zapomniałeś o mądrzejszym.

Filip się wyszczerzył.

- Oh nie zapomniałem! Piękno i mądrość niestety nie chodzą w parze. Co prawda są wyjątki. Na przykład ja. Jestem cudowny i mądry jednocześnie.

-A przy tym taki skromny!

Filip się zaśmiał. Uwielbiałem jego śmiech. Był taki aksamitny. Czy śmiech może być aksamitny? Nie wiem. Ale jeżeli może być aksamitny to taki właśnie miał śmiech.

- Kocham Cię Bazylu.

- Wiem.

- I będę Cię kochał przez wieczność.

- To bardzo dużo czasu...

- Tak. A my mamy go tylko dla siebie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro