chapter seven ━ the one
━━━━━ ♡ ━━━━━
THE ONE
chapter seven
━━━━━ ♡ ━━━━━
Ta krótka wizyta sprawiła Króla sprawiła, że Michael nieco zaniedbał swoje własne królestwo i musiał czym prędzej poświęcić mu całe mnóstwo swojej uwagi, aby naprostować pewne sprawy i uniknąć kryzysu ekonomicznego czy gospodarczego. Na szczęście w komnatach, które przeznaczono dla niego miał pełną swobodę ruchu i jego najbliższy doradca, którego zabrał ze sobą, streścił mu wszystko to, co powiedział przysłany z zamku posłaniec, aby Król nie musiał aż nadto się nadwyrężać. Na szczęście wszystko udało się zgnieść w zarodku, pomimo tego, że Michael zdawał sobie sprawę z tego, że licho nie spało i faktycznie trzeba było przystąpić do działania, jeśli chciał rządzić w spokojnych czasach. Wydane rozkazy czym prędzej spisano, a następnie wysłano do odpowiednich urzędników w sąsiednim Królestwie. Doradca zaczął także planować powrót na zamek, bo jednak czy tego chcieli czy nie, musieli wracać. Nieobecność Michaela na tronie rzucała się w oczy, więc musiał czym prędzej zasiąść pośród swoich urzędników, aby żadne plotki nie rozniosły się wokoło nich. Nich, bo nawet w tej sprawie patrzył już na pryzmat siebie i Red. Choć nawet nie byli po słowie. Ta Księżniczka jednak zawróciła mu w głowie do tego stopnia, że coraz poważniej rozważał uczynienie jej swoją Królową. Zresztą który mężczyzna na jego miejscu by tego nie zrobił? Red była chodzącym ideałem. Była dobrze wychowana, uczynna, miała dobre serce, piękny głos i sama była pięknością nad pięknościami. Michael nie miał co do tego wątpliwości.
— Nad czym tak rozmyślasz, Wasza Królewska Mość? — zagadnął go doradca. Władca spojrzał na drugiego mężczyznę, wzdychając po czym odszedł od okna, aby usiąść w fotelu i poprawił na palcu swój rodowy sygnet. Po chwili ponownie jego oczy pobiegły w stronę Conrada, jakby liczył na to, że sam odpowie sobie na to pytanie. Potem odchrząknął tylko i wyprostował się. Jego twarz przybrała kamienny wyraz, bo zdał sobie sprawę z tego, że pozwolił sobie na ukazanie tego, co działo się w jego wnętrzu, a to nie powinno mieć miejsca. To było zarezerwowane tylko dla nielicznych.
— O niczym takim, drogi Conradzie — powiedział zdawkowo, jakby chciał zbyć doradcę, ale nie musiał się zastanawiać nad tym, co wtedy mężczyzna zrobi, bo od razu poczuł wtedy na sobie palący wzrok, domagający się rozwinięcia wypowiedzi. Właśnie dlatego Michael cenił swojego doradcę. Conrad nie tylko był kompetentny, ale potrafił z nim rozmawiać jak równy z równym. I blondyn nie musiał się obawiać, że jego troski gdziekolwiek się rozpowszechnią, bo Conrad był niczym bezdenna studia. Gdy raz powierzyło mu się sekret, można było być pewnym, że zostanie on jego strażnikiem do końca swoich dni.
— Czy aby na pewno? — Mężczyzna przekrzywił głowę, zajmując miejsce na przeciwko władcy, co Michael wiedział, że było specjalnym zagraniem. Król jednak wyprostował się, nie dając się zapędzić w kozi róg, ale Conrad wytrwale czekał, co sprawiło, że na kilka chwil w komnacie zapanowała nieprzyjemna cisza. I jedynym dźwiękiem jaki był ledwo co słyszalne były spokojne oddechy dwójki mężczyzn.
— No dobrze, tu mnie masz. Wyjątkowo — Michael odpuścił pierwszy, bo jednak jakaś jego wewnętrzna część potrzebowała takiej rozmowy. Miał do czynienia z wieloma kobietami, ale jednak przy żadnej nie czuł się tak jak czuł się przy Red. I to było dla niego niepojęte. Do tego stopnia, że pierwszy raz nie czuł potrzeby chłodnej kalkulacji swojej decyzji. Pierwszy raz pragnął dać się ponieść. Pozwolić na to, aby to uczucia przejęły kontrolę nad tym, co pewne i stałe. — Chodzi o Księżniczkę.
— Powinienem się martwić? — Conrad splótł ze sobą dłonię i uniósł je do góry, opierając wskazujące palce o swój orli nos. Michael wiedział już bardzo dobrze, że był to gest, który mężczyzna wykonywał, gdy jednocześnie był zaciekawiony i zaniepokojony. Jego twarz przypominała wtedy jakby faktycznie był orłem. I kołował nad ziemią, wypatrując czegoś godnego uwagi.
— Och, nie sądzę — powiedział Król, po czym wziął oddech i potarł kark swoją dłonią, a następnie odwrócił wzrok w stronę okna. Jeszcze przed chwilą stał tuż obok niego, wyglądając na ogród, w którym było pełno róż. Róż, które zarezerwowane były już tylko dla jednej osoby. Dla Red. — Czuje się... Inaczej, Conradzie. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Po prostu inaczej. Wystarczyło mi kilka spotkań z nią, aby mnie oczarowała. Nie wiem czy są to jakieś sztuczki, którymi kobiety się posługują, ale jeśli tak, to zadziałały, bo ciągle o niej myślę. Nie jestem w stanie wyrzucić jej sobie z umysłu. Choć bym bardzo tego pragnął, to mam wrażenie, że jest już wszędzie. Kiedy tylko spojrze w swoje odbicie, rozmyślam nad tym czy dobrze bym przed nią wypadł, pokazując się w takim stroju, gdy przechadzam się korytarzami tego zamku, zastanawiam się czy nie napotkam zaraz jakiegoś jej portretu, a gdy jestem na zewnątrz i czuje woń róż, mam wrażenie, że była gdzieś niedaleko. Bo tak właśnie pachnie. Jak najpiękniejsza róża — dodał. Następnie zasznurował swoje usta, zdając sobie sprawę z tego, że ten monolog był zdecydowanie za długi i chyba nie powinien mieć miejsca, ale gdy spojrzał w stronę Conrada, ten tylko uśmiechał się pod nosem, aż w końcu odchrząknął tylko i wyprostował się, śmiejąc się pod nosem.
— Wasza Królewska Mość... Nie chciałbym niczego zaprzeczać ani o niczym zakładać z góry, ale... Mam nieodparte wrażenie, że Wasza Królewska Mość nareszcie znalazł swoją Królową — odpowiedział tylko, przez co Michael również uśmiechnął się pod nosem, choć tak naprawdę nie do końca można to było nazwać uśmiechem, bo kąciki jego ust tylko lekko drgnęły do góry. Jeśli chodziło o Michaela, to ten naprawdę bardzo rzadko pozwalał sobie na okazywanie uczuć poprzez swoją mimikę czy ciało. Zazwyczaj miał chłodny wyraz twarzy, nosił się z gracją, ale dosyć sztywno i trzymał się etykiety dworskiej jakby to była jego jedyna deska ratunko. A wystarczyła tylko wizyta u swojej przyszłej żony i kilka spotkań z nią, aby to wszystko odeszło w niepamięć. Aby Michael stał się zupełnie tak jak każdy inny mężczyzna, który popadał w sidła miłości i zakochiwał się w tej jednej.
— Ja też mam takie wrażenie, Conradzie — przyznał, po czym przeczesał palcami swoje włosy i poprawił się na fotelu. — Nie chcę niczego przyśpieszać i pochopnie decydować, bo pragnąłem i nadal pragnę dobrze ją poznać, aby móc podjąć dobrą decyzję, ale... Czuje, że wcale nie będę musiał długo się nad tym wszystkim zastanawiać. Nie chodzi nawet o to, że dzięki temu pomogę odratować królestwo Faith, ale... dlatego, że jest mi dobrze z jej córką. Przebywanie z Red to jedna z najprzyjemniejszych, jeśli nie najprzyjemniejsza rzecz jaka mnie ostatnio spotkała.
— Jesteś bardzo pogodny, odkąd tutaj przyjechaliśmy, Wasza Królewska Mość — zauważył Conrad — Nawet bardzo. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że dostąpię tego zaszczytu, aby zobaczyć taką odsłonę mojego władcy.
— Ja też nie. Nigdy. Było mi dobrze z tym jaki jestem. Uważam, że taki powinien być władca. Opanowany. Emocje nie powinny brać nade mną góry. Bo to niemądre i nieodpowiedzialne. Ale przy niej, och, Conradzie. Przy niej to wszystko nie ma znaczenia. Oczarowała mnie sobą do tego stopnia, że nie jestem pewien czy w ogóle mogło się wydarzyć. Jest tak delikatna... Jakby sama była kwiatem róży, o który trzeba dbać — powiedział niemalże na jednym tchu, stale komplementując brunetkę.
Księżniczka zasługiwała na te wszystkie komplementy i poczuł wtedy dziwną potrzebę powiedzenia jej tego wszystkiego. Całe jego ciało wręcz zaczeło się wyrywać do tego, aby ją odnaleźć i po prostu przyznać jej się do tego, co z nim wyrabiała. To nie było ani trochę do niego podobne. Michael tak naprawdę nigdy się tak nie zachowywał. Zazwyczaj komplementy jakie prawił kobietą były wymuszone, bo tak wypadało, aby coś powiedział. I aby zachował się tak jak go wychowano. Z szacunkiem wobec kobiety. Z Red jednak było inaczej. Wszystko przychodziło naturalnie. Zupełnie tak jakby od samego początku wiedział, co robić. I co powiedzieć.
— W takim razie czy mam przez to rozumieć, że następne nasze odwiedziny będą jednocześnie momentem, w którym Wasza Królewska Mość poprosi Księżniczkę o rękę? Czy nie powinniśmy zatem porozmawiać z Królową i ją o tym uprzedzić? — Doradca przekrzywił nieco głowę, zaciskając w dodatku powieki, przez co Michael poczuł się tak jakby faktycznie obserwował go jakiś ptak, a nie człowiek z krwi i kości.
— A to, mój drogi, pozostanie już moją tajemnicą — powiedział Michael i uśmiechnął się tajemniczo, tak jak to miał w zwyczaju, gdy sobie coś zaplanował. Nie zamierzał tak po prostu przyznać się doradcy do tego, że o tym myślał, ale faktycznie zamierzał wykorzystać krótki powrót do własnego królestwa po to, aby w skarbcu odnaleźć pierścionek, który niegdyś należał do jej matki. Również była to rodowa pamiątka, która przechodziła z pokolenia na pokolenie. Jeśli miał się oświadczyć to tylko za pomocą tego pierścionka. — Kimże bym był, gdybym od razu ci o wszystkim powiedział?
— A kimże ja bym był, gdybym zapomniał, że Wasza Królewska Mość ma zamiłowanie do sekretów? — Conrad roześmiał się pod nosem, a następnie podniósł się. Poprawł swoje ubranie i upewnił się, że dobrze się prezentował, po czym już zostawił Władcę, mówiąc mu, że pójdzie sprawdzić jak się mają sprawy z ich powozem. Poza tym należało upewnić się, że wszystkie ich rzeczy zostały spakowane i nic nie zostało pozostawione bez opieki.
━━━━━ ♡ ━━━━━
— Proszę uważać na siebie w drodze powrotnej — Michael usłyszał za sobą, a po chwili wyrosła przed nim niewielka istotka, którą była Red. Władca tylko wyprostował się, zaplatając swoje dłonie za plecami i skinął głową. Kąciki jego ust ponownie drgnęły do góry. Nic nie mógł na to poradzić. A może nawet nie chciał? Powtarzał sobie, aby nie roztrząsać tego wszystkiego, co się w nim działo na czynniki pierwsze, bo mogło to nie przynieść niczego dobrego i tak naprawdę tylko ostudzić jego zapał, ale jednak jego serce zabiło mocniej, gdy Księżniczka pojawiła się przy nim. — I proszę jak najszybciej przyjechać ponownie — dodała, poprawiając sobie wianek z kwiatów na swojej głowie.
— Zrobię co w mojej mocy, Księżniczko — przyznał, kwiając głową. Wokół nich znajdowało się jeszcze sporo ludzi dlatego trzymali się tytułów, co tylko upewniło Michaela, że Red wiedziała jak się zachować w najróżniejszych sytuacjach i nigdy nie narobiłaby wstydu sobie czy komukolwiek innego. — Możesz być tego pewna — dodał, zbliżając się do niej, aby dystans pomiędzy nimi się zmniejszył.
— Przyszłam się pożegnać. I podziękować. Czas spędzony z tobą był magiczny, Wasza Królewska Mość — przyznała i uśmiechnęła się pod nosem, zakładając kosmyk włosów za ucho. Michael sam chciał to zrobić i poczuł jak jego palce zaczęły go świeżbić, ale powstrzymał się, zaciskając tylko dłoń w pięść za swoimi plecami. Co ta dziewczyna z nim wyrabiała? I to w tak krótkim odstępie czasu? Czy to było w ogóle możliwe? Nie miał pojęcia.
— Ja również tak uważam. I ja również powinienem ci podziękować, Red. Przez tych kilka dni miałem wrażenie, że świat stał się bardziej kolorowy — odpowiedział, gdy przystanęli gdzieś z boku, aby nikomu nie przeszkadzać. Dziedziniec żył swoim własnym życiem, dlatego musieli uważać, aby nie wpaść nikomu pod nogi, choć wszyscy i tak omijali Króla i Księżniczkę szerokimi łukami, aby tylko im w niczym nie przeszkodzić. — Obiecuje, że wrócę zanim zdążysz się obejrzeć. I dzięki temu będziesz mogła pokazać mi wszystko to, czego jeszcze nie zdążyłaś pokazać — dodał, składając jej tym samym obietnicę. A Michael słynął z tego, że ich dotrzymywał. I nie było takiej osoby, którą zawiódłby w całym swoim życiu.
— Dobrze. W takim razie będę czekać — powiedziała, uśmiechając się, gdy jej policzki oblały się następną warstwą czerwieni. Michael już wtedy nie wytrzymał i po prostu uśmiechnął się rozczulony tym widokiem, a później rozejrzał wokół. Conrad znajdował się w oddali, pochłonięty rozmową z Faith, dlatego blondyn poczuł się pewnie i tylko pochylił się do Księżniczki.
— Liczyłem, że to powiesz — mruknął jej do ucha, a następnie zagryzł swoje wargi. Spojrzał jej w oczy i pocałował skórę u nasady jej szyi, co było niesamowicie odważnym gestem z jego strony, gestem zarezerwowanym dla małżeństw, ale przecież mieli nim zostać, więc wcale nie był to taki wielki grzech, prawda? — Gdy znów się pojawię, mam nadzieje, że opowiesz mi o tym jak wypełniałaś swoje dni podczas mojej nieobecności. I jak dużo o mnie myślałaś - dodał, a później już wyprostował się i pokłonił brunetce. — Żegnaj, Red. Wyczekuj mojego przyjazdu następnym razem.
— D-Dobrze, Wasza Królewska Mość... — powiedziała nieco zbita z tropu, a Michael, odchodząc, czuł jej wzrok na swoich plecach, przez co tylko jego uśmiech przybrał nowego odcienia i ze znaczącą miną wsiadł do powozu. Niedługo później zjawił się Conrad, który tylko obdarzył go wymownym spojrzeniem i zanim się obejrzeli, woźnica złapał za wodze i pogonił konie do biegu, a niedługo po tym zostawili zamek za sobą.
— Ufam, że Wasza Królewska Mość pożegnał się odpowiednio z Księżniczką?
— Och, tak, Conradzie. Zdecydowanie pożegnałem się z nią w odpowiedni sposób — przyznał, kwiając głową.
━━━━━ ♡ ━━━━━
relacja michaela i red nabiera rumieńców, nie ukrywam, ale bardzo mi się to podoba! a wam?:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro