Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Bracia spoglądali na kobietę, która patrzyła na nich z góry. Nigdy nie spodziewali się, że napotkają na swojej drodze mutantkę - żółwia. Wpatrywali się w nią z lekko otwartą buzią.

— Widzę, że są tutaj odmieńcy tacy jak ja — rzuciła spoglądając na nich. — Jestem Lera, a wy? — zapytała podchodząc do zdezorientowanego Leo.

— Ym..  cześć Lera. Jestem Mikey, a to mój starszy brat Leonardo — mówiąc to wstał z twardej ziemii przy okazji podając rękę bratu, aby także wstał.

Leonardo wpatrywał się w kobietę jak zaczarowany. Nigdy w życiu nie widział tak pięknej osoby jaką jest Lera. Do tej pory zdawało mu się, że nigdy nie znajdzie swojej drugiej połówki.

— Leo? Wszystko w porządku? — zapytała.  Lider otrząsnął się z szoku, a jego kąciki ust uniosły się do góry.

— Tak, wszystko okej — pokiwał twierdząco głową. Spojrzał na jej włosy, które owinięte były czarną bandaną noszoną przez Lere.

Między żółwiami nastała głucha cisza, którą przerwał dopiero Mikey zwracając się do dziewczyny.

— Em.. skąd pochodzisz? — zapytał na co Lera się trochę speszyła. Zaczęła błądzić wzrokiem po niebie, albo wpatrywała się na widok znajdujący się za żółwiami.

— Hm.. ja.. no.. z Nowego Jorku, a skąd mam niby pochodzić?! — krzyknęła na Mickey'go, który na jej ton głosu lekko się speszył. — Przepraszam was.. ja muszę już iść. Cześć!

Lera już miała uciec w swoją drogę, lecz Leo złapał ją za rękę. Kobieta spojrzała na niego pytającym wzrokiem przez co lider lekko się zarumienił.

— Słuchaj bo może.. — zaczął, a jego policzki przybrały różową barwe — moglibyśmy się jutro spotkać? — zapytał z nadzieją w oczach, że dziewczyna wyrazi zgodę i spotka się z nim następnego dnia. Kobieta chwilę się zamyśliła.

— Ty wiesz, że to jest dobry pomysł? — odpowiedziała po chwili namysłu. — Spotkajmy się jutro tutaj o ósmej wieczorem . A teraz muszę już iść. Do jutra — powiedziala i wyrwała dłoń z uścisku Leonarda. Zaczęła skakać po dachach w swoją stronę. Najstarszy tylko westchnął na widok oddalającej się postaci.

— Leo się zakochał! Leo się zakochał! — śmiał się najmłodszy. — Pójdę to powiedzieć chłopakom ciekawe jak zarea... — przerwał, gdy lider zamknął mu buzię.

— Nie drzyj się i chodź do domu — warknął w stronę brata i odwrócił się. Wolnym krokiem skierował się do kanałów, zostawiając swojego brata roześmianego do łez.

Bracia doszli do domu. Leonardo nie witając się z braćmi poszedł do swojego pokoju. Raphael, widząc jego zachowanie spojrzał na Mikey'ego.

— A temu co?

— Zaraz Ci powiem. Donnie! Mistrzu Splinter! — wykrzyczał najmłodszy.

— Michelangelo! Co się stało? Dlaczego nie patrolujesz miasto razem z bratem? — dociekał szczur od razu, gdy razem z Donnie'm wbiegli do głównego pomieszczenia.

— Już wyjaśniam! — uspokoił  Mikey. — Gdy patrolowaliśmy Nowy Jork, napotkaliśmy pewną osobę. To był żółw, a wiecie co jest najlepsze?!

— Mów Mikey... — jękną zirytowamy Raph.

— To była kobieta! Leo jest z nią umówiony na jutro! Wiecie jak na nią patrzył?!

Bracia i Splinter spoglądali na siebie niezrozumiałym wzrokiem.

— Sugerujesz, że Leo zakochał się w tej dziewczynie? — dociekał Donnie.

— No przecież wam mówię!

Kilka godzin później Leo wyszedł ze swojego pokoju. Wszyscy już spali ze względu na późną godzinę. Cicho wyszedł z kanałów i udał się na dach gdzie wcześniej poznał Lerę.

— Leo? — usłyszał głos. Lider rozejrzał się wokoło, lecz nikogo nie zauważył. Dopiero po chwili kobieta się ujawniła. — Wiedziałam, że się tutaj zjawisz. Niby Cię nie znam, ale jesteś bardzo przewidywalny.

Leonardo się zarumienił na słowa dziewczyny. Wolnym krokiem do niej podszedł.

—  Lera wiesz, że w ogóle Cię nie znam.. Chciałbym się dowiedzieć o Tobie czegoś więcej — powiedział z nadzieją na to, że dziewczyna opowie mu wszystko o sobie.

— Jeśli chcesz wiedzieć... Mam szesnaście lat. Urodziłam się w Nowym Jorku i to w sumie tyle co mogę Ci zdradzić.

— Dlaczego? — spytal dotykając jej dłoni.

Dziewczyna spoglądając na ulice miasta uśmiechnęła się.

— Dowiesz się w swoim czasie — powiedziała bardzo cicho i tajemniczo. Leonardo wzdrygnął się na ton jej głosu.

— Rozumiem, że to coś poważniejszego?

— Nawet nie wiesz jak bardzo — zaśmiała się i skoczyła na przeciwny dach.

— Lera co Ty robisz?!

— Ruszaj się! — krzyknęła z uśmiechem na ustach. Leo widząc ją, pobiegł za nią.

Żółwie skakali po dachach dopóki zdyszani nie zatrzymali się na jednym z nich. Lider usiadł na zimnej i twardej powierzchni, wpatrując się w dziewczynę.

— Słuchaj... może to za wcześnie, ale.. — zaczął mówić. Dziewczyna, widząc co chce powiedzieć Leo szybko mu przerwala.

— Tak, to jest za wcześnie. Ja muszę wracać. Zobaczymy się wieczorem — krzyknęła i pobiegła w swoją stronę.

— Nie, zaczekaj! — krzyknął lecz kobieta nawet się nie odwróciła.

Leonardo bezsilnie upadł na twardą powierzchnię. Bardzo go zabolało, gdy dziewczyna, w której się zakochał tak po prostu go odrzuciła. Chociaż nadal miał nadzieję, że Lera odwzajemni jego uczucia z upływem czasu.

Gdy zaczęła się rozjaśniać Leonardo wrócił do kanałów, gdzie bracia i Splinter czekali na wyjaśnienia tego nagłego wypadu lidera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro