PROLOG
Biegłam, przez zalane ulice i pochmurną noc, podczas wielkiej i mroźnej ulewy. Może nei była aż taka silna i straszna, ciężko było zobaczyć takie zjawisko w Francji, nawet w stolicy czyli w Paryżu. Przebiegałam obok przystanku gdy zauważyłam że nie mam swojej czapki, zaczęłam się rozglądać na różne strony. Kiedy spojrzałam w stronę przystanku autobusowego, zobaczyłam chłopaka, który sięgał po moją własność. Przybiegłam do niego z wzrokiem wdzięczności.
- To chyba twoje? Proszę.
Podał mi ją a ja ją wzięłam do ręki. Poczułam jak na moich policzkach pojawia się rumieniec.
- Dziękuję Ci bardzo, nie marzniesz tak podczas wielkiej ulewy na murku gdzie możesz cały zmoknąć? A tak po za tym mam na imię Sophia, a ty?
-Harry, miło mi cię poznać Sophia.
Popatrzałam na jego błękitne jak ocean tęczówki, były niesamowite.
- Chodź do mnie do domu, poczekasz aż ulewa ustanie i następnie wrócisz do siebie do domu.
- Niech Ci będzie
Prawdę nie mówiąc nie mogłam uwierzyć ponieważ mieszkał kilka metrów obok moich rodziców domu więc miał naprawdę blisko. Gdy weszliśmy do mieszkania zapoznałam go z moją mamą ponieważ ojciec znowu był do późna w pracy. Najlepsze było to że oboje interesowała nas astronomia i oglądanie Hazbin Hotelu. To było tal, jakby ktoś zrzucił nam cały arkusz życia z nieba, a to tylko przez czapkę.
Minęło kilka tygodni od kiedy zaprzyjaźniłam się z Harry'm a mamy nieskończoną przyjaźń, co noc pomagał wymykać mi się z domu byśmy poszli na most nie daleko mostu przy którym się pierwszy raz spotkaliśmy. Jednak nie było już takich ucieczek od kilku dni. Postanowiłam sprawdzić czy wszystko u niego dobrze ale gdy zapukałam di drzwi nikt, ktokolwiek mi nie otworzył. Postanowiłam zapukać do sąsiadów a od nich się dowiedziałam że wyjechał jeden dzień wcześniej.
****************
Taka nowiutka książka abyście meili co czytać podczas gdy ja będę pisać resztę
BAJ BAJ
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro