Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9: Proste I Trudne Plany

Lód, którym skuty był Żelazny Las, jak się okazało pare dni później, z każdym dniem był większym zagrożeniem dla Asgardu. Lód pokrywał co noc coraz większy obszar Lasu, zbliżającym się tym samym do miasta. Wszyscy w pałacu szukali sposobu, aby zatrzymać zamrażanie, jednak na marne. Loki, Aaron, Beck oraz Allison próbowali pewnego dnia usunąć losową pokrywę przy pomocy magii, lecz i to nie dało pożądanych efektów. Żadne zaklęcia nie działały i nie dawały żadnych skutków.

Loki zaczął często chodzić do skarbca i patrzeć na Szkatułę. Bardzo go ciekawiła drzemiąca w niej moc.

- Być może mam odpowiedź od samym nosem. - powiedział do siebie. - Na prawdę nie ma kogoś, kto znałby odpowiedź?!

Jego głos odbił się echem od ścian. Nagle poczuł za sobą czyjąś obecność. Zmaterializował w dłoni niewielki sztylet, po czym szybko się odwrócił, biorąc zamach na tego kto się za nim czaił. Zatrzymał się jednak, gdy zobaczył przed sobą Becka.

- Na bogów, Beck nie strasz mnie tak.

- Bo mnie zasztyletujesz? - zaśmiał się młody Wan.

- Jak długo tu stoisz? - wypytał brunet, dematerializują ostrze.

- Tak właściwie to dopiero wszedłem. - odpowiedział. - Wszyscy pracujemy na pełnych obrotach, aby cofnąć ten lód. Wydaje mi się jednak, że dopiero sensownego i trudnego sposobu, zapominany o sensownym i prostym.

- Co masz na myśli? Bo nie rozumiem.

- Chodzi o to, że odkąd wiesz, że ta szkatułka tu jest, dość często tu bywasz i nie widzisz, że tak właściwie to odpowiedź masz tuż przed sobą... Albo może nie chcesz wiedzieć.

Loki odwrócił się i spojrzał na artefakt z Jotunheim. Back miał rację. Nie chciał widzieć, że związanie może być na jego planecie. Nie chciał tego widzieć, tylko z powodu tego co tam przeżył.

- Nie zamierzam wracać do Jotunheim. - oznajmił ostro zielonooki i wyminął przyjaciela. - I znajdę sposób na usunięcie lodu z Lasu, bez wracania do Jotunheim.

Zaraz potem skierował się do wyjścia.

***

- Czy on myśli, że to jest takie proste? Gdyby nie było, to by sam się tym zajął. - mówiła do siebie Allison, idąc korytarzem i niosąc stos książek.

W pewnym momencie całkiem niespodziewanie zderzyła się z kimś. Upadła, a książki leżały porozrzucane wokół niej.

- Wybacz Allison, nie widziałem cię. - odezwał się czyiś męski głos. - Nic ci nie jest?

- Nie wszystko dobrze. - odpowiedziała. - Och, wasza wysokość proszę mi wybaczyć, to moja wina.

Ukłoniła się przed tą osobą, którą był Thor. Blondyn uśmiechnął się niepewnie na to.

- Nie musisz mi się kłaniać Allison. - odpowiedział, po czym dodał z lekkim rozbawieniem. - Przynajmniej kiedy nie jesteśmy w towarzystwie mojego ojca.

Blondynka zachichotała pod nosem.

- Szedłem właśnie zapytać się o postępy w pracy. Jak wam, więc idzie?

- Nijak Panie, znaczy Thor. Niby Beck wymyślił, dodał poszukać rozwiązania w Jotunheim, ale nikt tego pomyslu nie poparł.

- Ale to jest genialny pomysł. Puki nie znajdziecie innego pomysłu, to będzie nasz plan główny. Jeśli możesz przekaż reszcie. Dobrze?

- Oczywiście.

Thor odszedł z uśmiechem na twarzy. Allison natomiast została z rozrzuconymi książkami na podłodze. Pozbierała je i pobiegła do swojej komnaty, powiadomić o postępach w pracy.

489 SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro