Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5: Błękitny Las

Dosiadł siwą klacz i wybiegł na niej za złotą bramę. Pokierował nią do miasta, licząc iż to tam coś się czai.

Zatrzymał się w centrum, przy fontannie. Rozejrzał się uważnie, ale nic podejrzanego nie wpadło mu w oko. Westchnął ciężko. Pogonił konia do natychmiastowego galopu w kierunku ostatniego miejsca w Asgardzie, w którym mogłoby dziać się coś złego - Żelazny Las. Osobiście wolał, aby to miasto było zagrożone, a nie jego dawny dom. Wolał też nie wiedzieć co się działo w lesie, niestety z doświadczenia wiedział, że nie może zignorować tego co się w nim dzieje.

Poganiał klacz, by biegła jeszcze szybciej. Na nic to było. Kiedy tylko zbliżyli się do skraju Żelaznego Lasu zwierzę stanęło natychmiast, wyrzucając jeźdźca do przodu. Loki wleciał do lasu jak piorun i przeturlał się po liściach, a na końcu zatrzymał się pod drzewem. Jęknął z bólu, czując piekące go przetarcia na twarzy, kolanach oraz łokciach. Przeleżał pare chwil, czekając aż nie przyjemne uczucie pieczenia minie. W końcu potem wstał i ruszył w głąb lasu, zostawiając swoją klacz na skraju.

- Nic się tu nie zmieniło. - powiedział do siebie, rozglądając się i patrząc na drzewa oraz ściółkę leśną. - Tęskniłem za tym miejscem.

Szedł znaną sobie drogą nie wiadomo ile czasu, miał wrażenie, że minęły godziny. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. W dłoni maga zmaterializował się sztylet, a w drugiej ręce uformował magiczny pocisk, gotowy do obrony. Chwilę później z ukrycia wyskoczył mały pegaz, który na widok Lokiego niemal natychmiast uciekł. Czarodziej natomiast odetchnął z ulgą. Poszedł dalej, zaczęło się robić coraz zimniej. Na mchu widoczny był szron. Po paru minutach widać było już śnieg na ściółce leśnej. Zaczął się niepokoić.

- Co tu się dzieje? Przecież lato się zaczęło.

Przeszedł jeszcze kawałek i w pewnym momencie pośzgnął się. Upadł z łoskotem na ziemię, ponownie jęcząc z bólu. Tym razem jednak szybko wstał. Ślizgał się ciągle na ziemi, ponieważ ta był całkiem oblodzona. Powoli małymi krokami doszedł do łąki, na której dwa lata temu pilnował jednorożców (jak w jakiejś przesłodzonej bajce). Tego widoku nigdy nie zapomni - trawa i wszystko inne wokół pokrywał lód, natomiast zwierzęta zmienione były w lodowe posągi. Na ten widok zakrył usta, aby nie krzyknąć. Nagle poczół na dłoniach jeszcze większe zimno. Z przerażeniem spojrzał na swoje dłnie, bojąc się, że także zmienia się powoli w lodową rzeźbę, był to jednak coś zupełnie innego. Jego dłonie od koniuszkó palców były niebieskie i pojawiały się srebrne wzory.

- Nie! - krzyknął ze strachu, po czym rzucił się od razu w kierunku, z którego przyszedł.

Po długim biegu udało mu się wrócić z powrotem na skraj lasu. Klacz wciąż tam stała. Loki bez zastanowienia wskoczył na nią i zmusił do cwału. Biegł tak szybko, że na dziedzińcu pojawił się po paru minutach. Kiedy tylko wierzchowiec się zatrzymał, brunet zeskoczył z jego grzbietu i pognał do swojej komnaty, ignorując przy tym wszystkie mijane przez siebie osoby nawet Friggę czy Thora.

Zamknął się w swojej komnacie na klucz i wszedłszy do łazienki także. W pośpiechu zdjął z siebie całą zbroję, płaszcz i koszulę. Dłonie i klatka piersiowa były niebieskie oraz ozdobione srebrnymi wzorami.

- To sie nie dzieje. To jakiś zły sen. - zaczął powtarzać, chodząc po całym pomieszczeniu.

Nagle ktoś zapukał do drzwi jego pokoju.

532 SŁOWA

Voldemordka jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji wczorajszych urodzin. Buziaki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro