Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41: Koniec Rządów Laufey'a

Laufey zdążył odepchnąć od siebie Thora i odskoczyć w tył, nim pioruny zdążyły go dosięgnąć. Asgardczyk sturlał się po schodach i po podeście na zimną podłogę.

- Co tak stoicie matoły?! Strzelać! Zabić go! - krzyczał król Jotunów, łapiąc równowagę.

Żołnierze rzucili się do ataku na Thora. Blondyn odpierał każdy ich cios, równocześnie z powalaniem przeciwników młotem. Machał nim na prawo i lewo, oręż latał wokół niego samoistnie jakby rzucając pod nogi swojego właściciela wrogów.

Laufey patrzył na to z wściekłością w swoich krwistoczerwonych oczach, puki nie usłyszał za sobą czegoś. Odwrócił się gwałtownie i zablokował cios Lokiego.

- Na prawde chcesz, aby twój przyjaciel podzielił los twojej głupiej matki? - wycedził król przez zęby.

Brunet z bólem spojrzał na ukochanego walczącego z armią Olbrzymów. Nie chciał go stracić, jednak było pewne ale.

- Thor jest wojownikiem i da sobie radę, a ty już nigdy nie będziesz mnie szantażować!

To powiedziawszy zrobił krok w przód, a gdy Laufey nie ustąpił i po chwili mocniej zaczął na niego napierać, Loki nagle zmienił się w obłok zielonego dymu. Król Jotunów przeleciał przez niego, a jego lodowe ostrze rozbiło się o ścianę. Wtedy czarownik pojawił się pare kroków za nim. W jego prawej dłoni zmaterializował się miecz, a w drugiej zaświeciła się szmaragdowa smuga energii.

- Chyba nie zabojesz włsanego ojca Loki? - spytał król z wyraźnie wyczuwalnym strachem w głosie.

Loki podszedł bliżej i patrząc ojcu w oczy, przyłożył mu ostrze do gardła.

- Nie. - odpowiedział mężczyzna po dłuższej się chwili, odsuwając się od Olbrzyma. - Nie jestem taki jak ty. Ty byś mnie zabił bez mrugnięcia okiem, gdybym ci nie był potrzebny do twoich niecnych planów.

- Możliwości Ili się z czasem wyczerpały. - Laufey wzruszył ramionami.

- Więc gdy uciekła ze mną, to ją zabiłeś! Jesteś potworem!

Jotun zaśmiał się podstępnie choć nerwowo, na co brunet jedynie mocniej zacisnął uścisk na rękojeści miecza.

- Wszyscy jesteśmy potworami, dla takich jak on! - mówiąc to Laufey wskazał palcem na Thora, unieruchomionego przez wojowników. - Asgard, Alfheim, Wanaheim i pozostałe światy mają nasza rasę za potwory. Na prawde myślisz, że król Asgardu, rzekomo twój przyjaciel nie wbije ci sztyletu w plecy? Zastanów się, synu.

Loki spojrzał na Thora ze smutkiem w oczach. Zszedł do niego powoli po schodach, po czym klęknął przy nim. Sytuację wykochystał Laufey.

- Chyba w to nie wiesz Loki? Jesteś dla mnie ważny jak nikt wcześniej. - powiedział władca piorunów drżacym nieco głosem. - Nieważne jak na prawdę wyglądasz.

- Wiem o tym.

Wszystko zadziało się za szybko.  Król Lodowych Olbrzymów wstał powoli spod ściany, po cichu zszedł po schodach, by po chwili zabić Lokiego lodowym sztyletem. Nie zdążył jednak tego zrobić, gdyż wraz ze skończeniem zdania tamten odwracając się, wziął zamach.

Ciało Jotuna zastygło w bezruchu. Wszystkie oczy skierowane były w tamtym kierunku. Następnie po chwili w połowie szyi pojawiła się czerwona linia, z której zaczęła się sączyć krew, a zaraz potem głowa króla zsunęła się i sturlała po schodach na podest. Ciało padło bezwładnie na schody.

Na chwilę zapadła cisza, ale potem przerwał ją dźwięk upadającego oręża. Loki przez chwilę był w szoku, na krótki moment opanował go smutek i radość jednocześnie, a na końcu nie wiedział co czuł.

514 SŁÓW
Wybaczcie mi, że nie przedłużyłam sceny walki.

Zbliżamy się (niestety) do końca dużymi krokami, jednak w ramach wynagrodzenia ostatni rozdział to będzie niespodzianka.

Dobranoc

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro