Rozdział 31: Klątwa
Allison po wyjściu z komnaty Lokiego odnalazła Becka oraz Aarona, po czym użyła swojej mocy wpływania na świadomość, aby ci nie szukali syna Laufey'a do następnego dnia. Przez całe popołydnie brunet szukał w księgach odpowiedniej klątwy. Dopiero wieczorem natrafił na taką, która była dość silna, ale nie powinna wyrządzić dawnemu władcy dużo krzywdy. Przeczytał pare razy formułę, po czym zerwał się z krzesła i wybiegł z pokoju. Szedł szybkim krokiem. Szukał Odyna, ale nie mógł go znaleźć, jak ten wyczuł, że coś jest nie tak i się nagle zapadł prąd ziemię.
- Mało prawdopodobne, aby tak nagle zniknął bez śladu. - powiedział brunet do siebie.
- Kto zniknął bez śladu? - spytał nagle czyiś głos za jego plecami, aż podskoczył, a właścicielką głosu była królowa Frigga. - Wybacz, Loki. Nie chciałam cię wystraszyć.
Na jej widok Loki szybko się uspokoił.
- Nic się nie stało Friggo. - powiedział brunet, uśmiechając się. - Właściwie to nawet dobrze, że na Ciebie wpadłem. Czy wiesz może, gdzie podział się...em... Odyn?
- Jest w skarbcu. - odpowiedziała władczyni. - Niestety nie wiem z jakiego powodu.
- Spróbuję się dowiedzieć.
Zaraz po tym pobiegł w przeciwnym jedynki, do którego zmierzał i po chwili dotarł do skarbca. Minął strażników i zszedłszy po schodach, przeszedł alejką do stojącego na jej końcu byłego króla.
- Witaj Loki. - powiedział jednooki, nie odwracając się do bruneta.
Zielonooki zatrzymał się momentalnie, wstrzymując na chwilę oddech.
- Panie. - rzucił nieśpiesznie. - Myślę, że królowa Frigga się martwi. Ponoć Frigga długo wypatrujesz się w ten artefakt.
Nie lubił z nikim rozmawiać tak oficjalnie, jednak musiał się teraz przemóc.
- Być może, lecz wiedz, że to czym się zajmuje, nie jest twoją sprawą. - odparł szorstko Odyn, na co Loki zacisnął pięści. - Jeśli nie chcesz już o niczym innym rozmawiać, odejdź.
Z wielką chęcią by odszedł, lecz niestety musiał zrobić to co przekazała mu Allison od Laufey'a. Podszedł, pare kroków bliżej Odyna.
- Właściwie to jest sprawa, o której bardzo bym chciał porozmawiać, wasza wysokość. - powiedział po dłuższej chwili Czarownik.
Odyn spojrzał na niego kątem swojego jedynego oka.
- Laufey zarządał ode mnie wielu rzeczy, których nigdy bym nie zrobił. - kontynuuował Loki. - Nieurodzaj i susza to wszystko za moją sprawą. To ja rzuciłem zaklęcia, aby rośliny nie rosły, a woda wyparowywała, a to wszystko dlatego, że Laufey zagroził że zabije moich przyjaciół oraz Thora. Bardzo mi na nich wszystkich zależy i nie chciałbym ich stracić. Bardzo parzepraszam.
Słuchając słów doradcy swojego syna Odyn, był nie lada zdziwiony jego wyznaniem. Loki może nie specjalnie przypadł mu do gustu, jednak nigdy by go nie podejrzewał o to co właśnie usłyszał. Był wściekły na syna Laufey'a, lecz kiedy usłyszał że król Jotunów go szantażuje, nieco się zmieszał. W tym samym momencie zrobiło mu się słabo. Usłyszawszy przeprosiny, upadł na kolana, a zaraz potem padł jak długi.
Po policzkach Lokiego spłynęło pare łez, które od razu starł. W myślach powtarzał formułę klątwy, a w dłoni świeciła się zielona kula. Ta zgadła kiedy tylko czarownik skończył powtarzać magiczne słowa.
- Straż! Straże, błagam pomóżcie! - zawołał na całe gardło.
Po chwili w skarbcu zjawili się strażnicy pilnujący drzwi. Zabrali nieprzytomnego Odyna, zostawiając zielonookiego samego.
505 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro