Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28: Pomóc Czy Z Nim Walczyć?

Reszta dnia minęła im w ciszy i spokoju.

Na szczęście przez parę następnych dni Loki nie musiał rzucać rządnych złych czarów. Zaklęcie nieurodzaju rzucone przez niego, zaczęło działać niedługo po powrocie do Asgardu. Niestety Loki nie przewidział, że to zaklęcie jest aż tak silne, aby zniszczyć wszystkie plony w ciągu kilku dni. W mieście przez to panował głód. Thor próbował wspomóc swoich poddanych, na tyle na ile mógł. Odyn razem z Friggą i wszyscy inni co mogli w jakikolwiek sposób pomóc także przyłączali się do króla.

- Tak dłużej nie może być Allison. - powiedział Loki, stojąc razem z blondynką na balkonie. - Ci ludzie umierają z głodu, ja nie mogę na to patrzeć!

- Będziesz musiał przywyknąć do nowego widoku. - rzuciła All, opierając się ramieniem o ramię bruneta. - Przecież nie chcemy, aby naszemu kochanemu królowi stała się krzywda, nieprawdaż?

Czarownik w odprawiedzi warknął pod nosem coś niewyraźnie. Odepchnął od siebie dzoewczynę, po czym wyszedł z pokoju. Przeszedł korytarzem po cichu, kierując się w stronę skarbca. Allison została jeszcze trochę na balkonie. Przyglądała się miastu za bramą i dziedzińcowi. Dostrzegła, że Beck oraz Aaron patrzą na nią z dołu, szybko więc zakryła uśmiech smutkiem. Przyjaciele tylko jej pomachali.

- Czy tylko mnie się wydaje czy Allison i Loki jakoś dziwnie się zachowują? - spytał Wan, odwracając się i idąc do stajni razem z Elfem.

Rudowłosy przytaknął. Nic na ten temat nie powiedział, tylko szedł dalej. Obaj osiodłali swoje konie, po czym odjechali z jedzeniem dla mieszkańców. Szybko dotarli do miasta i równie szybko upadkiem się z zadaniem rozwiezienia pożywienia dla Asgardczyków.

- Wiesz co? Nie zamierzam się bawić w kotka i myszkę z nimi. - powiedział Beck, zawracając swojego wierzchowca. - Jadę do Norn i zamierzam się dowiedzieć co się z nimi dzieje.

Powiedziawszy to popędził karego ogiera do stępu, a potem do kłusa. Elf ruszył za nim.

- Myślisz na prawdę, że coś poważnego się z nimi dzieje? - spytał Aaron doganiając przyjaciela, który odpowiedział mu jedynie znaczącym spojrzeniem. - To chyba znaczy, że tak.

***

Obaj po jakimś czasie dotarli do Żelaznego Lasu. Konie nie chciały iść dalej, więc doszli do domu Norn piechotą. Czarna brama była zarośnięta liśćmi i pięknymi kwiatami. Czarownicy przeszli przez nią, a im oczom ukazały się trzy staruszki w czarnych, starych sukniach.

- Wiedziałeśmy, że przyjdziecie nad odwiedzić. - powiedziała Norna przeszłości.

- Czyli też wiecie poco przyszliśmy. - odparł Beck stanowczym tonem.

- Nie. Wiemy poco ty przyszedłeś. - rzuciła Norna teraźniejszości. - Niestety muszę cię zmartwić, ale nic ci nie powiemy.

- Co? Ale czemu? Chcemy wiedzieć co się dzieje z naszym przyjacielem. Chcemy wiedzieć czy mamy mu pomóc czy z nim walczyć.

- Pomóc i zastanowić się kim on jest. - dodała Norna przyszłości.

- Zamknij się! - krzyknęły dwie pozostałe Norny. - Umówiłyśmy się przecież! Nie zdradzamy niczego! Mają sobie sami radzić!

- Jeśli one tak zawsze, to nie wiem jak Loki z nimi wytrzymał przez 1000 lat. - szepnął Aaron do Becka.

Norny zaczęły kłótnię na dobre, a czarownicy nie chcąc im przerywać oraz widząc, że już niczego się nie dowiedzą, odeszli. Wrócili do zamku, zastanawiając się nad tym co powiedziała Norna widząc przyszłość.

496 SŁÓW

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro