Rozdział 26: Powiedz
Jeszcze tego samego dnia Loki oraz Allison mogli wrócić do pokoji, które wcześniej zajmowali.
- Myślę, że Thorowi nic się nie stanie, jeśli nie dowie się o naszych zamiarach. - wyszeptała brunetowi do ucha, nim ten przekroczył próg swojej komnaty.
- Tknij go tylko, a przysięgam, że następnego dnia już się nie obudzisz. - zagroził zielonooki, rzucając jej groźne spojrzenie kątem oka.
Blondynka zaśmiała się pod nosem, po czym odeszła w sobie tylko znanym kierunku. Loki zamknął drzwi swojego pokoju i położył się na wygodnym materacu, wtulając się w ciepłą, zieloną kołdrę. Tak bardzo mu brakowało tego ciepła pościeli i miękkości materaca oraz masy poduszek.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Obawiał się, kto to może być, ale pozwoli tej osobie wejść. Jak się okazało przed drzwiami stał Thor. Blondyn wszedł do pomieszczenia szybkim krokiem, zamykając drzwi. Loki wstał ze swojego miejsca i wstecz prawie rzucił mu się na szyję. Władca piorunów nie spodziewał się, że brunet pierwszy go przytuli. Po chwili wahania, jednak odwzajemnił uścisk.
- Thor - zaczął czarownik - przepraszam.
- Nie masz za co, Loki. - odparł król. - Beck i Aaron mi wyjaśnili, że chciałeś ratować Allison. To ja powinien cię przeprosić. To przeze mnie tam zostałeś. Ale Asgard...
- Też bym tak zrobił. - przerwał mi zielonooki. - Ukochana osoba jest ważna, ale królestwo niestety ważniejsze. Z czasem jednak znalazł by się sposób, aby odzyskać tę ukochaną osobę.
- Chyba masz rację.
Loki odsunął się od Thora na niewielką odległość, aby spojrzeć mu w oczy. Przygryzł lekko dolną wargę. Chciał mu powiedzieć, ale nie wiedział czy on go jeszcze kocha. Zebrał jednak się na odwagę.
- Thor, jeśli chodzi o Jotunheim - zaczął drżącym głosem. - Uświadomiłem coś sobie, Lew nie wiem czy ty...
Blondyn spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Powiedz. - rzucił krótko.
- Uświadomiłem sobie, że jednak cię kocham. Nie jak przyjaciela, tylko kogoś więcej. - powiedział po dłuższej chwili milczenia. - Nie wiem czy ty mnie jeszcze kochasz, więc zrozumiem jeśli odmówisz.
W momencie kiedy Loki kończył zdanie, Thor nie wytrzymał. Przyciągnął go do siebie i pocałował. W pierwszej chwili brunet nie wiedział co się właśnie stało, a następnie dotarło do niego, że blondyn go nie podrzucił i w końcu odwzajemnił pocałunek. Dłonie władcy piorunów spoczęły na biodrach boga kłamstw. Przyciągnął go jeszcze bliżej siebie, tak że dy nimi nie mogła się przeciągnąć nawet mrówka. Pocałunki były coraz silniejsze i coraz bardziej chciwe, szczególnie gdy zielonooki rozchylił usta, pozwalając ukochanemu pogłębić i by jego język wsunał się do wnętrza jego ust, nadając pocałunkowi jeszcze większego wyrazu.
Zrobił pare kroków w tył w stronę łóżka. Chwilę potem napotkał na swojej drodze łóżko i niemal natychmiast na nie padł, ciągnąc za sobą blondyna. Ten zawisł nad nim, nie przerywając pieszczoty. Po chwili zaczął zjeżdżać ustami na szyję wybranka, wyrywając z jego ust pierwsze sapnięcia. Wargi Thora wędrowały z szyi i obojczyków na wargi Lokiego, co jakiś czas zatrzymując się na dłuższą bądź krótszą chwilę.
470 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro