Rozdział 11: Negocjacje
Loki długo myślał o słowach Friggi. Miała ona rację - od samego początku uciekał przed tym co wiązało się z powrotem do Jotunheim, aż nadszedł ten moment, w którym musiał podjął decyzję. Czy przyznać, że pora zakończyć to wszystko czy może dalej chować głowę w piasek i uciekać przez resztę życia? Bał się, lecz nie był tchórzem. Problemem był czas, miał mało czasu - albo wraca do swojego dawnego domu, albo dalej próbuje wymyśleć inny sposób na cofnięcie i usunięcie lodu.
Jego rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. Nie zdążył jednak powiedzieć,, Proszę", a do komnaty wpadł strażnik.
- Król prosi cię do sali tronowej Panie.- powiedział wojownik.
- Jest już późno. - zauważył brunet. - Możesz odejść.
Od razu po tych słowach gwardzista, zamknął za sobą drzwi. Loki natomiast wstał z łóżka i zastanawiając się, co musi być aż tak ważne, że Thor żąda, aby przyszedł do sali tronowej, ruszył korytarzami do wymienionego pomieszczenia. Już będąc prawie na miejscu, dało się usłyszeć głosy przekrzykujących się osób. Podszedł do zdobionych, złotych drzwi i zawahał się na chwilę, jednak zaraz potem nadciągnął klamkę i wszedł do środka pewnym krokiem. W sali ku jego zaskoczeniu były dwie osoby, których nie znał. Sądząc po ich strojach i broni musieli służyć władcom w innych krainach.
- Loki, cieszę się, że tak szybko przyszedłeś. - powiedział Thor, wstając z tronu i podchodząc do swojego doradcy, kontynuował. - To są posłańcy kroków z Alfheim i Wanahaim. Donieśli mi, że lód Jotunheim dotknął także ich Królestwa, a także Midgard. Błagam powiedz, że wiesz co zrobić.
Zaniemówił. Nie sądził, że zajdzie to tak daleko. Musiał w tej chwili szybko decydować. Rozglądał się nerwowo po wielkiej sali i twarzach posłańców oraz przyjaciół. W tej bej chwili zapragnął, zapaść się pod ziemię.
- Nie mogę być egoistą. Ostatecznie mamy tylko jeden plan. - powiedział w końcu. - Chcemy wyruszyć do Jotunheim i tam odnaleźć rozwiązanie.
- To jedyne rozwiązanie? - dopytał wysłannik z Alfheim. W jego głosie dało się wyczuć nutkę pogardy. - To zagrożenie, które może zmienić dziewięć światów w podobnej do Jotunheim. Mój król będzie zawiedziony.
- Więc czemu nie poszukacie rozwiązań w swoich księgach. - wtrącił się niespodziewanie Aaron. - Alfheim na bogatszą bibliotekę niż Asgard. Dobrze by było, gdybyście również przyłożyli rękę, by pomóc obie i pozostałym królestwom.
- Ten młodzieniec dobrze mówi. Niech każde królestwo również poszuka sposobu na cofnięcie lub zatrzymanie tego lodu. - odpowiedział pamięć z Wanaheim.- Podróż na wrogie tereny może zakończyć się klęską. To zbyt duże ryzyko, aby ktokolwiek tam szedł.
- Jeśli by zaszła taka potrzeba... - Loki nerwowo przeklął. - Mógłbym lecieć do Jotunheim.
Wszyscy w tej chwili wbili w niego spojrzenia pełne niedowierzania - szczególnie przyjaciele bruneta.
- Sam przecież powiedziałeś, że pod żadnym pozorem tam nie pójdziesz. - zwrócił uwagę Beck.
- Tak wiem, lecz ktoś mi niedawno uświadomił, że przez całe życie kierował mną ach, przed powrotem tam. Postanowiłem się przełamać.
- Więc postanowione. - głos zabrał król, a po plecach Lokiego na te słowa przeszedł nieprzyjemny deszcz. - Jeśli w ciągu siedmiu dni, żadne z królestw nie przyśle listu z propozycją na unicestwienie lodu lub owa propozycja okaże się... klapą, zespół wybranych przeze mnie ludzi wyruszy do Jotunheim.
Wszyscy przyłożyli. Posłańcy wyszli z pałacu, gotowi przekazać informację od Wszechojca. Loki natomiast czym prędzej wrócił do swojej komnaty. Chciał zasnąć i zapomnieć o tym wieczorze. Czuł, że jednak nie jest gotowy na powrót do domu.
538 SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro