Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Perspektywa Elizy

Droga powrotna z tajemniczej sali wydawała się trwać wieczność. Księga, którą trzymałam w rękach, ciążyła bardziej, niż powinna – jakby zawartość jej stron niosła ze sobą ciężar przeszłości, której jeszcze nie rozumiałam. Felix szedł obok mnie w milczeniu, jego latarnia rzucała drżące cienie na wilgotne ściany korytarza.

„Co teraz?” – zapytałam, przerywając ciszę, która zdawała się przygniatać nas swoim ciężarem.

Felix zerknął na mnie, jego spojrzenie było poważne, ale jednocześnie pełne determinacji. „Musimy znaleźć sposób, żeby odczytać te teksty. Mapa, symbole, wszystko to wskazuje na coś większego. Ale bez tłumaczenia tej księgi, jesteśmy jak dzieci we mgle.”

Pokiwałam głową, zgadzając się z nim. Wiedziałam, że miał rację, ale jednocześnie czułam się przytłoczona. Każdy krok w tym zamku odsłaniał kolejne tajemnice, a każda odpowiedź prowadziła do nowych pytań.

Dotarliśmy do jednej z większych sal na parterze, gdzie wcześniej zostawiliśmy nasze rzeczy. Była to dawna biblioteka zamku, pełna kurzu i zapomnianych książek, które zdawały się czekać na swoje odkrycie. Felix odłożył latarnię na stary, drewniany stół, który zaskrzypiał pod jej ciężarem.

„Daj mi to” – powiedział, wyciągając rękę po księgę. Wręczyłam mu ją, obserwując, jak delikatnie układa ją na stole. Otworzył ją na pierwszej stronie, przesuwając palcami po niezrozumiałych znakach.

„To nie jest łacina, ani żaden język, który znam” – zauważył, marszcząc brwi.

„Może znajdziemy coś tutaj?” – zaproponowałam, rozglądając się po regałach pełnych książek. Były to głównie stare tomy o historii, architekturze i sztuce, ale część z nich wyglądała na ręcznie pisane dzienniki albo zbiory notatek.

Zaczęłam przeszukiwać półki, próbując znaleźć cokolwiek, co mogłoby nas naprowadzić na trop. Felix w międzyczasie wrócił do studiowania mapy w księdze, jego skupienie było niemal namacalne.

„Elizo, patrz na to” – powiedział nagle, przerywając moje poszukiwania.

Podeszłam bliżej, a on wskazał na mały symbol w rogu jednej z map. Był to znak, który widzieliśmy już wcześniej – ten sam, który znajdował się na drzwiach prowadzących do ukrytego korytarza.

„To znów ten symbol” – powiedziałam cicho.

„Ale spójrz na to” – dodał, przesuwając palcem po mapie. „Jest tu jeszcze coś. Linia, która prowadzi… dokądś. To nie jest część zamku.”

Spojrzałam na mapę, próbując zrozumieć jej układ. Rzeczywiście, linia prowadziła poza zamek, w stronę czegoś, co wyglądało jak niewielka dolina otoczona lasami.

„Myślisz, że to miejsce istnieje naprawdę?” – zapytałam, czując rosnącą ciekawość.

„Tego nie wiem” – odpowiedział Felix, zamykając księgę. „Ale jedyny sposób, żeby się przekonać, to znaleźć to miejsce.”

Cisza, która zapadła po jego słowach, była pełna napięcia. Wiedziałam, że miał rację. Jeśli chcieliśmy odkryć prawdę, musieliśmy podjąć ryzyko i opuścić zamek, by zobaczyć, dokąd prowadziła nas mapa.

„Dobrze” – powiedziałam w końcu. „Zróbmy to. Ale musimy być ostrożni. Nie wiemy, co tam znajdziemy.”

Felix uśmiechnął się lekko, choć w jego oczach wciąż widniała powaga. „Zawsze ostrożnie, Elizo. Obiecuję.”

Przez resztę wieczoru przygotowywaliśmy się do podróży. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, w tym mapę i księgę, oraz znaleźliśmy stare lampy oliwne, które mogły nam się przydać. Gdy noc zapadła na dobre, usiedliśmy przy stole, patrząc na siebie w milczeniu.

„Myślisz, że to miejsce… że to, co tam znajdziemy, zmieni coś w naszym życiu?” – zapytałam, łamiąc ciszę.

Felix spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. „Elizo, mam wrażenie, że to już się dzieje.”

Miał rację. To, co do tej pory odkryliśmy, już wpłynęło na nasze życie. Zamek, tajemnicza księga, mapa – wszystko to było częścią czegoś większego. Czegoś, czego jeszcze nie rozumieliśmy, ale co czuliśmy w głębi serca.

Tej nocy spałam niespokojnie. Sny były pełne mrocznych korytarzy, tajemniczych symboli i odgłosów, których nie potrafiłam rozpoznać. Gdy się obudziłam, pierwsze promienie słońca wpadały przez zakurzone okna, rzucając złote refleksy na starą podłogę. Felix już czekał, gotowy do drogi.

„Czas wyruszyć” – powiedział, patrząc na mnie z determinacją.

Skinęłam głową, chwytając za plecak. Byłam gotowa na to, co miało nas czekać, choć w głębi duszy czułam, że ta podróż zmieni nas na zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro