Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Księga Istot

Siedziała na przednim siedzeniu SUVa ojca. Spakowanie wszystkich niezbędnych rzeczy nie zajęło jej wiele czasu, więc jeszcze tego samego dnia pojechali do Wolf Village. Podróż autem trwała jakieś dziesięć minut. Rosalie podlewała kwiaty w ogrodzie, gdy zatrzymali się przed jej domem. Widok auta wzbudził w wiosce ciekawość, bowiem mieszkańcy rzadko korzystali z takiego rodzaju transportu, a jedynym samochodem jakikolwiek widziała tutaj Lucy, był stojący po drugiej stronie placu stary mercedes należący do jakiejś młodej pary. Dziewczyna zauważyła, że gdzie nigdzie w oknach pojawili się ciekawscy, obserwujący kto wysiada z czarnego, masywnego Nissana. Lucy poczuła się niepewnie. Czy na pewno chciała tu zamieszkać? Wtedy zauważyła kuśtykającego w jej stronę Kevina. Chłopak pomachał jej i uśmiechnął się, co zdecydowanie dodało jej otuchy.

Może nie będzie tak źle.

Lucy wzięła z bagażnika jedną z walizek, co szybko zauważyła babcia Rosie.
- Lucy, wprowadzasz się? - wykrzyknęła z nieopisaną radością w głosie. Odstawiła swoją różową konewkę i jak najszybciej mogła podeszła do płotu.
- Tak babciu. - odpowiedziała blondynka. - Ale najpierw musimy porozmawiać. Wszyscy. - spojrzała w kierunku ojca, który nadal wypakowywał jej pozostałe bagaże.
Rosalie uśmiechnęła się ciepło.
- Dobrze kochanie. Wchodźcie. - powiedziała wykonując zachęcający gest. Kobieta skierowała kroki do domu, a zaraz za nią Christien. Lucy została z tyłu szukając wzrokiem Kevina, który nie wiedząc kiedy zniknął jej z pola widzenia. Westchnęła lekko rozczarowana, bo liczyła, że chłopak przyjdzie się przywitać. Odgarnęła włosy za ucho i podążyła za ojcem i babcią. Chwilę później siedzieli już wszyscy w salonie, który był połączony z kuchnią i popijali świeżo mieloną kawę, zajadając przy tym ciasteczka. Cisza była nieco niezręczna, bo żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć. W końcu Lucy nabrała powietrza w płuca i zagadnęła.
- Babciu, opowiedz mi coś więcej o tych Obcych?
Rosie tylko zaśmiała się cicho.
- Kochanie, to nie są Obcy, tylko Istoty.
Lucy zaczerwieniła się nieco, rozumiejąc swój błąd, a starsza kobieta wstała i zanim dziewczyna zdążyła zapytać, zniknęła za drzwiami do gabinetu. Po chwili wróciła z dość pokaźną książką. Tom był oprawiony w brązową skórę, wykończony pięknymi złoceniami. Staruszka położyła go na stoliku, co umożliwiło Lucy zerkniecie na tytuł napisany dużymi, złotymi literami.
- Księga Istnień. - przeczytała blondynka.
Christien również spoglądał na księgę.
- Istot skarbie. - poprawił córkę. - Księga Istot.
Rosie znów zaśmiała się. Wnuczka była inteligentna, jednak często "chodziła" na skróty, co sprawiało, że wydawała się trochę głupiutka.
- Musi być bardzo stara. Pewnie ma z trzysta lat, prawda babciu? - Lucy oglądała książkę, ze wszystkich stron jakby bojąc się jej dotknąć, aby wiekowe karty nie rozpadły się tuż po tym.
- Nie kochanie. Księga powstała zaledwie pół wieku temu. - odpowiedziała babcia, powoli otwierając tom.
Na pierwszej stronie znajdował się powtórzony tytuł oraz nazwisko autora.
- Robertson? To pan William napisał tą Księgę? - wydedukowała szybko Lucy.
- Księgę napisał ojciec Williama. Był wielkim człowiekiem, najmądrzejszą osobą jaką kiedykolwiek miałam okazję znać. W wiosce pełnił funkcję przywódcy. Znał się też na magii...
- Magii? - przerwała babci blondynka.
Rosie westchnęła i zaczęła przewracać powoli strony Księgi. Na każdej z nich widniały barwne ilustracje i zapiski.
- Każdy gatunek Istot ma swojego rodzaju specjalne umiejętności. Niestety w tych czasach coraz mniej osobników wykazuje jakiekolwiek, ponieważ przez długi czas Istoty musiały się ukrywać.
Lucy słuchała babci z wielkim podekscytowaniem.
- Czy pan William też potrafi używać magii? Albo Kevin?
- Ostatnią Istotą potrafiącą posługiwać się magią był ojciec Williama. Od jego śmierci mieszkańcy Wolf Village muszą liczyć tylko na siebie. Chociaż może to się wkrótce zmieni...
Rosie spojrzała w tym momencie na wnuczkę. Lucy pobladła.
- Co masz na myśli?
- Każdy rodzaj Istot posiada jakieś źródło mocy. Wilcze Istoty czerpią ją z Księżyca, a jak już wiesz skarbie, ty jesteś jego częścią.
W tym momencie zadzwonił telefon Christiena. Mężczyzna wyszedł na korytarz i odebrał. Po chwili wrócił i zakomunikował, że musi wracać, bo jest pilnie potrzebny w pracy. Pocałował córkę w czoło i przytulił na pożegnanie obiecując, że wkrótce ją odwiedzi. Później pożegnał się z Rosie i wyszedł. Lucy poczuła się zmęczona.
- Babciu, czy możemy dokończyć naszą rozmowę jutro? - powiedziała ziewając jednocześnie.
- Dobrze słoneczko. Odpocznij.
Lucy wstała, by pójść do swojego pokoju, który wcześniej pełnił funkcję pokoju dla gości. Gdy dziewczyna stała już na korytarzu Rosalie poprosiła, by dziewczyna wzięła Księgę ze sobą. Blondynka cofnęła się i w pełnym skupieniu podniosła tom ze stolika.

Pokój nie był za duży, ale zdecydowanie wystarczył dziewczynie. Ściany pokrywała pudrowo różowa tapeta w białe różyczki, a na podłodze leżał jasnobrązowy dywan. W pomieszczeniu stała duża, stara, biała szafa i łóżko, które spokojnie pomieściłoby trzy osoby. Oprócz tego znajdował się tam jeszcze regał i stolik nocny. Jedyne okno wychodziło na plac i domy po jego drugiej stronie, za którymi znajdował się las otaczający wioskę ze wszystkich stron.
Zbliżała się dwudziesta i zaczynało się ściemniać, więc Lucy szybko wypakowała swoje rzeczy. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju, a jej uwagę przykuła Księga, którą położyła na łóżku. Rozłożyła się wygodnie i postanowiła przejrzeć zawartość tomu, lecz szybko stwierdziła, że zajmie jej to więcej niż jeden wieczór.
Pierwsze strony opowiadały historię Istot. Powstały wieki temu, zanim jeszcze ludzie odrzucili życie w zgodzie z naturą. Zwierzęce bóstwa, w które wierzyli wybierały ludzi o czystych sercach, którzy przejmowali różnego rodzaju umiejętności jakie posiadali ich zwierzęcy opiekunowie. Istoty były wśród zwyczajnych ludzi traktowane z szacunkiem, jednak z czasem wszystko się zmieniło. Zaczęto bać się Istot, co spowodowało liczne ataki i prześladowania. Wiele gatunków wtedy wymarło, a te którym w jakiś sposób udało się przetrwać skupiały się w grupy i zamieszkiwały tereny z dala od ludzi.
Dalej autor opisał Wilcze Istoty, do których sam należał. Rozdział o nich stanowił sporą część Księgi. Ich patronem był wilk, a bóstwo przedstawiane było jako wielka i piękna, biała wilczyca. Poniżej widniał rysunek ilustrujący wilczycę, nazywaną Duchem Lasu. Lucy od razu przypomniała sobie wilka, którego spotkała w lesie, a później widziała na wzgórzu. Nie wiedziała czy to możliwe, aby spotkała wilcze bóstwo, ale postanowiła przy najbliższej okazji zapytać o to pana Williama. Czytając dalej dziewczyna dowiedziała się też wiele o pierwszej parze Wilczych Istot, a później o założycielach Wolf Village. Jednak zmęczenie dało się Lucy we znaki i nie wiedząc nawet kiedy, dziewczyna zasnęła...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro