3. To nie koniec
Heej ja tylko szybko chciałabym powiedzieć, że wszystkie zdjęcia załączone do Księżyca, są autentycznymi miejscami, które opisuję. Stan Maine w USA to piękne miejsce i polecam wygooglować m.in. Bar Harbor, czyli miejsce, gdzie mieszka Lucy ^^ Jedynie wioska Wolf Village nie istnieje, choć kto wie, może Park Acadia skrywa więcej tajemnic niż tylko niesamowite krajobrazy ;3
Tej nocy Lucy znów się obudziła. Jednak nie przez wycie wilków, a wręcz przeciwnie. Otaczała ją cisza. Dopiero po chwili dziewczyna usłyszała jak krople deszczu uderzają w jej parapet. Wyjrzała za okno. Księżyc przykrywała gruba warstwa chmur. Nagle niebo przeszyła duża błyskawica. Krajobraz za oknem rozjaśnił się na moment, a Lucy zauważyła dziwną postać stojącą na wzgórzu nieopodal. Gdy niebo z powrotem pociemniało, w mroku nocy nie można było dostrzec niczego poza zarysami budynków. Lucy zaczęła zastanawiać się, czy aby na pewno cokolwiek widziała, ale zaintrygowana postanowiła poczekać na kolejny błysk i skupiła wzrok w miejscu, gdzie najprawdopodobniej wcześniej zauważyła dziwny cień. Nie minęło dużo czasu, a w asyście głośnego gromu, piorun uderzył w drzewo na wzgórzu. Lucy już wiedziała kto stoi na wzgórzu. Piękny biały wilk. Ten sam, którego spotkała w lesie. Nie miała pojęcia czemu, ale czuła, że jego wzrok był skierowany właśnie na nią. Odskoczyła na bok i opadła na poduszki. Leżała tak do samego rana, rozmyślając nad tym co ją dzisiaj spotkało. Może to wszystko było tylko snem, a może to prawda? Co jeśli naprawdę jest cząstką księżyca. Mimowolnie dotknęła swoich włosów, jakby chciała sprawdzić, czy aby na pewno są na swoim miejscu. Były tam i nadal tak samo jasne jak wcześniej. Około siódmej postanowiła pójść na dół i czegoś się napić. Schodząc po schodach usłyszała głos ojca. Powinien być w pracy, więc zdziwiła ją jego obecność. Najwyraźniej z kimś rozmawiał.
- Mówiłem ci, że ona nie zrozumie. Nie mogłaś dać jej spokoju? Mam w nosie twoich sąsiadów. Niech wyją do księżyca i zapomną o mojej córce.
Pewnie rozmawia z babcią. Pomyślała Lucy, po czym zorientowała się, co znaczą słowa, których użył. Zbiegła czym prędzej na dół i podeszła do ojca.
- Czyli to wszystko jest prawdą tato? Wiedziałeś o tym?
W jej głosie można było wyczuć smutek i rozgoryczenie. Ojciec odłożył słuchawkę telefonu i spojrzał na córkę.
- Skarbie, możemy porozmawiać? Wszystko ci wyjaśnię.
Blondynka nie była pewna czy chce słuchać jakichkolwiek wyjaśnień. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie powiedzieli jej wcześniej. Dwadzieścia lat żyła nie znając prawdy o sobie. Z drugiej strony, miała tyle pytań. Usiadła na kanapie, a ojciec obok niej.
- Poznałem Lilian w parku. Był chodny, wrześniowy poranek, ale ona i tak wyglądała tak promiennie jakby całe, jesienne słońce, skupiało właśnie na niej swoją uwagę. Siedziała na ławce czytając książkę. Od razu się zakochałem. Byliśmy razem bardzo szczęśliwi.
Ojciec przystanął na moment, jakby wracając myślami do dawnych lat.
- Szybko wzięliśmy ślub, a później dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć dziecko. Nasz upragniony skarb. Lilian dbała o siebie, żeby maleństwu nie stała się żadna krzywda. Niestety, w siódmym miesiącu zaczęło się dziać coś złego. Lilian dostała okropnych boleści, krwawiła, ale nawet nie chciała słyszeć o wezwaniu lekarza. Kazała mi wsiąść do samochodu i zawieźć ją do matki.
Ton głosu taty stał się bardzo smutny. Westchnął i kontynuował.
- Nie byłem pewien co mam zrobić, ale ufałem jej. Dalszą część tej historii już chyba znasz.
Christien spojrzał na córkę i złapał ją za rękę.
- Lucy, ja ją tak kochałem, ale kochałem też ciebie, nawet zanim się urodziłaś. Nie mogłem wybierać między wami.
Łzy spływały mu po policzkach, a Lucy powoli układała sobie wszystkie myśli. Mężczyzna spuścił wzrok.
- Lilian dokonała wyboru... Widziałem jak umiera, a ten widok spędza mi sen z powiek.
Jego wzrok znowu skierował się na dziewczynę.
- Ale chwilę potem widziałem jak ty się rodzisz. Nie płakałaś. Tak bardzo bałem się, że straciłem was obie. Gdyby nie oni…
Lucy wtuliła się w mężczyznę. Widziała jak ciężko jest mu wspominać te chwile.
- Kocham cię tato. Nigdy cię nie opuszczę.
Ojciec również objął córkę i oboje przez moment siedzieli w ciszy.
- Skarbie, musisz im pomóc, tak jak oni pomogli nam.
Christien wyprostował się i otarł łzy. Blondynka za nic w świecie nie chciała nawet słyszeć o zostawieniu ojca.
- Tato, ale ja jestem ci potrzebna… - zaczęła dziewczyna, ale ojciec nie pozwolił jej dokończyć. Pocałował ją w czoło i dotknął jej policzka.
- O mnie się nie martw. Dam sobie radę. Oni potrzebują cię bardziej. Musimy pojechać do babci i z nią porozmawiać, ona będzie wiedziała co powinniśmy teraz zrobić.
Lucy nabrała w płuca powietrza. W jej życiu nagle wszystko zaczęło się zmieniać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro